Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Jest to kontynuacja książki „Pod tym samym niebem” i jak najbardziej zachęcam do sięgnięcia po nią, ale moim zdaniem, przeciętnie inteligentny czytelnik może, jeśli chce, zacząć lekturę od tej właśnie pozycji. To, co najistotniejsze w części poprzedniej jest tu dość dokładnie omówione, a i wiele można się domyślić.
W tej wielowątkowej opowieści daleka przeszłość, sprzed kilkudziesięciu lat, przeplata się z teraźniejszością – akcja zaczyna się lutym 1945, by po kilku kartkach wrócić na dłużej w czasy bardziej nam współczesne, a po kilku krótkich rozdziałach znów wracamy w rok 1945, w zasypane śniegiem Góry Połabskie. I znów przeskok do szykującej się do Świąt Bożego Narodzenia Łodzi. I tak aż do końca, do momentu gdy wszystkie wątki zostaną uporządkowane i wyjaśnione.
Od wydarzeń opisanych w pierwszej części minął rok - jest początek grudnia, zbliża się czas Bożego Narodzenia.
Liliana Grodzka z córką Nelą i przyjaciółką Kingą Śliwkiewicz wiodą życie mniej więcej ustabilizowane, mieszkając w domu z ogrodem w mieście Łodzi. Praca, zajmowanie się pięcioletnią Nelą, która urodziła się z achondroplazją, codzienne domowe obowiązki nie zostawiają im za wiele czasu na rozrywki czy rozmyślania o życiu. Ale dla Kingi i tak jest go za dużo – bo bardzo tęskni za narzeczonym, już od kilku miesięcy przebywającym na stacji polarnej na Spitsbergenie …. A wróci dopiero wiosną …
Znienacka do rąk Lilki trafia list od jej dziadka, adresowany do jej ojca, w którym dziadek prosi syna, by odszukał ukryte przez siebie w górach dawnej NRD pamiątki z przeszłości. Ojciec Lilki uważa to za zawracanie głowy i stratę co najmniej czasu, ale ona nie ma sumienia tak tego zostawić. Wspólnie z Kingą decydują się wyruszyć i chociaż spróbować znaleźć to, co dziadek chciał im przekazać….
Podobała mi się ta książka o wiele bardziej niż poprzednia. I im dłużej trwała lektura tym było lepiej. Bardzo prawdziwe postaci – mogły wkurzać, ale nie znalazłam w nich fałszu. Fantastyczna mała Nela, co w malutkim ciele ma dużego ducha. Zadziorna, niepokorna Kinga, pogubieni w swoim życiu Liliana i Tobiasz. Z koszmaru wojny wracający do normalnego życia Janka i Jan, i stareńka Oda. Bezdomny pan Władzio i młody Jureczek – cała galeria żywych, trójwymiarowych postaci.
I znalazłam tu całą gamę różnych uczuć od tragedii po radość, chwile do śmiechu i do płaczu. Przejmujące opisy potwornych, wojennych wydarzeń, przeplatane zwyczajnym życiem i śmieszącymi do łez wypowiedziami Neli.
I na pewno dla niejednego czytelnika ciekawe będzie codzienne życie na stacji polarnej - trwanie w tym samym miejscu, z tymi samymi ludźmi przez wiele miesięcy, pracując i zmagając się z ciemnością, żywiołem i nawet niedźwiedziami.
A to, co najważniejsze dla nas wszystkich żyjących nie tylko pod tym samym niebem, ale i na tej samej ziemi, przekazane jest w sposób nie natrętny i bez moralizatorskiego zadęcia – „dydaktycznego smrodku” jak mawiał Melchior Wańkowicz – ale tak po prostu, wplecione w dialogi i rozmyślania bohaterów: lepiej rozmawiać, niż się domyślać, lepiej działać niż bez sensu marudzić.
I nigdy więcej wojny – bo to zło, gdzie cierpią WSZYSCY.