Tymczasem moja wina rozrastała się i mutowała niczym złośliwy nowotwór. Właśnie tak dochodzi do katastrofy – zaczyna się od próby zatajenia jednego błędu, a w rezultacie popełniasz sto kolejnych.
Te słowa jednego z głównych bohaterów stanowią istotę powieści Na progu zła, która ma premierę dziś (czyli 15.04.2020). A przy okazji są bardzo trafne i mogłyby być wyjęte – jak sądzę – nie tylko z tej historii.
Dziękuję za egzemplarz recenzencki Wydawnictwu Muza, tym bardziej, że czekałam na niego długo i już prawie zapomniałam, że mam go dostać. A kiedy wreszcie dotarł i wzięłam się za czytanie, nie od razu wpadłam w jego wir. Thrillery chyba nie do końca są dla mnie, zwykle mocno udziela mi się nerwowość, niepewność i nieprzewidywalność fabuły. Tak też było i w tym przypadku. Nieprawdopodobność (a nawet absurdalność) opisywanych zdarzeń kilka razy w ciągu lektury zmuszała mnie do zastanowienia się, czy autorka jest tak pomysłowa, czy może to, co opisuje, mogłoby się zdarzyć naprawdę.
To – czyli co?
Fiona Lawson w pewien styczniowy piątek staje w progu swojego domu w Londynie i dowiaduje się, że właśnie wprowadza się tu inna rodzina. Przeżywa ogromny, zrozumiały szok – ale to jest dopiero delikatny początek. Jakkolwiek wydaje się to niepojęte, okazuje się, że wprowadzające się małżeństwo kupiło ukochany dom Fiony i ma prawo w nim mieszkać. Kobieta jest w separacji z mężem, ale jeszcze nie podejrzewa, że Bram ma cokolwiek wspólnego z zaistniałą sytuacją, że może być w jakiś sposób za nią odpowiedzialny. I że mógł w tak drastyczny sposób nie zadbać o ich dwóch synów. Stopniowo Fiona będzie się dowiadywała coraz więcej o swoim mężu – jak można się spodziewać, nie będą to dobre informacje, a zdrada, której się dopuścił (będąca przyczyną ich separacji) wcale nie okaże się tą najgorszą wieścią.
I tak powoli, niezauważalnie, w sposób niepozwalający już oderwać się od lektury, wsiąkłam w akcję. A ta jest równie ciekawa, jak przyjęta przez autorkę forma narracji. Fiona opowiada o tym, co ją spotkało, biorąc udział w nagraniu podcastu kryminalnego. Bram natomiast "odczytuje" nam kolejne fragmenty swojego listu pożegnalnego. Razem ich przeplatające się opowieści tworzą interesującą całość narracyjną.
Jeszcze słowo o bohaterach, bo przyznaję, że wzbudzili we mnie niemałe emocje. Bram Lawson, ten mięczak, przez większość książki irytował mnie niesamowicie swoim brakiem odpowiedzialności, nieudacznictwem, nieumiejętnością oparcia się pokusom i nałogowi. Dopiero pod koniec okazał się nie taki głupi, jak myślałam. O Fionie aż tyle złego nie mogę powiedzieć, choć i ona złościła mnie niekiedy swoją mieszczańską poprawnością, ostrożnością, która na nic się zdała, naiwnością i zamykaniem oczu na niepokojące sygnały. Inteligencji i sprytu nie można odmówić natomiast prześladowcom, o których tu tylko wspomnę.
Podsumowując, zasadniczą siłą tej książki jest świetny pomysł, na którym opiera się fabuła, jego obmyślenie, dopracowanie w wielu szczegółach i powierzenie do realizacji tak, a nie inaczej skonstruowanym bohaterom. Dlatego Na progu zła to powieść, przy której nie sposób się znudzić i na pewno nie jest to tylko płytka rozrywka. Przypomina o koniecznej czujności, którą powinno się zachować wobec wszystkich, także - a może w szczególności - wobec najbliższych. Polecam.