“Opera na trzy śmierci” opowiada historię osadzoną w realiach artystycznego świata muzyki, podnoszącego się z kolan po największej wojnie dwudziestego wieku. Wkraczamy do przestrzeni pełnej pasji, piękna, zabawy, ale też i rywalizacji, zbrodni i przeżytych przez bohaterów traum. Otwiera się przed nami rzeczywistość, w której ci artyści chcą znów być podziwiani i kochani- zarówno przez kogoś bliskiego, jak i przez widownię.
Druga połowa lat czterdziestych poprzedniego stulecia, powojenna, zniszczona Warszawa. Odradzające się życie na gruzowiskach świata. Zrujnowane domy, a obok dzikie piękno natury. Pojawia się kontrast pomiędzy skalą szarości rozpaczy, a kolorami obietnicy przyszłego szczęścia. Tam wśród ruin i cierpienia, dzieje się magia, gra muzyka i słychać cudowny śpiew... Gustawie Starewicz dane było przeżyć wojnę. Jeszcze podczas jej trwania doświadczyła bardzo bolesnych epizodów, prawie się poddała, przestała marzyć, nie miała już oczekiwań wobec swojej przyszłości, ale jednak, choć blisko dna, popłynęła z nurtem życia… Kiedy w tym życiu dominują głównie chleb z margaryną i znienawidzoną, tanią marmoladą, nieoczekiwanie pojawia się szansa na odmianę losu dziewczyny. Gdy w niejasnych i jednocześnie tragicznych okolicznościach umiera mentorka Gustawy, światowej sławy śpiewaczka Tamara Baden- Bantyjska, zyskuje ona możliwość zastąpienia diwy podczas zaplanowanych koncertów w Puszczy Białowieskiej. Korzysta z tej szansy i rusza na swoiste tournee razem z członkami zespołu. Na miejscu, w zorganizowanym obozie, składającym się z cyrkowych wozów ulokowanych w samym sercu lasu, młoda kobieta doświadcza odrodzenia i z popiołów powstaje Gusta Star. Jednak przy każdym jej kroku, tuż obok niej pojawia się śmierć. Jaki i czy jakiś w ogóle, ma to związek z jej karierą?
Książka napisana przez Panią Sylwię Stano, to dzieło, które wzbudza wiele emocji. Szarga nami i bawi się naszymi uczuciami. Uważam, że wspaniale została przedstawiona tutaj ta niechlubna strona ludzkiej mentalności. Ta pospolita żółć, taka zwyczajna zawiść, wredność, ocenianie, potępianie. Ta wieczna gotowość do ostracyzmu, kiedy ktoś odstaje, nie pasuje, do sztywnych, ustalonych społecznie ram. Bo przecież to wstyd kobiecie nosić taki dekolt, wstyd wychodzić wieczorami, wstyd budować karierę, wspinając się po trupie tak wspaniałej osobistości… Ludzie za plecami Gustawy wytykali jej widoczny stres przed pierwszym koncertem, przypominali o jej braku doświadczenia. Za plecami, ale oczywiście tak, żeby usłyszała te szepty, żeby wszystko dotarło. Nie od dziś wiadomo, jak bardzo takie podcinanie skrzydeł wpływa na innych. Niektórych zamyka w klatce braku pewności siebie, a u innych budzi zawziętość, żeby im wszystkim na przekór “pokazać”. Gusta pomimo chwilowych słabości i wielkich tragedii, nie poddała się tym niesprawiedliwym głosom, tym oceniającym, krzywdzącym, zazdrosnym ludzkim małostkom. “Stała się królową sceny i królową życia”.
Przedstawiona historia, gęsto opływająca w ezoteryczny klimat prastarej puszczy i obfita w wydarzenia przekraczające zwykłe ludzkie doświadczanie i umysłowość, poi Czytelnika swoją wyjątkowością i zachęca do zatopienia się w lekturze. Pomysł na fabułę i sposób jej zaprezentowania są na naprawdę wysokim poziomie, jednak muszę zaznaczyć, że całość jest w moim odczuciu na tyle specyficzna, że nie czyta się jej szczególnie łatwo. Książka jest przepełniona celowymi niedomówieniami i nieoczekiwanymi retrospekcjami, więc wymaga od Odbiorcy zdecydowanie więcej zaangażowania niż większość utworów w tym gatunku. Traktuję to jako jej ogromny atut. Choć opowieść nie porwała mnie od pierwszych stron, musiałam się z nią stopniowo oswoić, to końcowo doceniam jej wartość i czas, który z nią spędziłam uważam za naprawdę udany.