Książka przedstawia korespondencję wybitnych twórców polskiej kultury, którzy ściśle współpracowali ze sobą przez dziesięciolecia. Erwin Axer reżyserował sztuki Mrożka w swoim warszawskim Teatrze Współczesnym; wiele dramatów miało tam swoje prapremiery. Zaczęło się od 'Tanga', bodaj najlepszej sztuki Mrożka, którą wystawił Axer w 1965 r., grali w niej m.in. Michnikowski, Fijewski, Czechowicz. Przedstawienie było oszałamiającym sukcesem i obrosło legendą, niestety nie zachował się jego zapis. Przy okazji możemy poczytać o interpretacji 'Tanga' przez Axera: „Musi to być jakiś rodzaj życia nie tyle normalnego, ile codziennego. Codzienność burdelu, w którym ten, co chce czegoś względnie normalnego, robi wrażenie wariata, a wariaci zachowują się normalnie.” (s.22).
Z kolei Mrożek pisze pięknie o swojej miłości do teatru: „Żadna sztuka nie jest tak zmysłowa, tak w pewnym sensie gruba, tak ordynarna, ale też żadna nie ma tylu możliwości poezji” (s.47). Ale ma też doświadczenia trudne, pisze w 1984 r.: „Jestem świeżo po reżyserowaniu 'Ambasadora' w Niemczech. (…) Więc już nie jestem teatralną dziewicą. Rozdziewiczenie było brutalne – i późne, dopiero w 54 roku życia. Każdy autor dramatyczny powinien – takie powinno być Prawo – przynajmniej raz reżyserować własną sztukę. Dopiero kiedy przeżyje i jeszcze ma ochotę – [powinien] mieć licencję na pisanie dalszych sztuk.”(s.158).
Mowa jest w książce o kulisach powstawania wielu sztuk Mrożka, które widziałem albo na scenie, albo w teatrze telewizji: Tango, Rzeźnia, Emigranci, Krawiec, Portret, Vatzlav, Ambasador, Garbus, Pieszo itp., itd.; zawsze owe dramaty urzekały humorem, głębią, przesłaniem filozoficznym, a ich premiery to były wielkie wydarzenia kulturalne. Teraz Mrożka w naszym teatrze praktycznie nie ma, w ogóle się go nie wystawia, jakiś młody reżyser powiedział pono, że jego sztuki są papierowe, mój Boże...
Są w książce inne smaczki, np. ciekawa charakterystyka Italii, bo tam mieszkał Mrożek w latach 60., pisze na przykład: „plaże, które tutaj są kombinacją łaźni publicznych, restauracji, kawiarni, parkingu i wyjścia ludności ku morzu po zniszczeniu miast i odarciu jej z odzieży przez kataklizm – nie nęcą mnie wcale” (s.38). Z drugiej strony ładnie charakteryzuje Włochów: „Ich podstawowym dążeniem jest dążenie do święta, festy, zagadania, zapicia i zajedzenie życia, żeby wszyscy dobrze się czuli i żeby nastrój zawsze panował radosny i przychylny wszystkim, a do tego przede wszystkim potrzebne jest im słońce.” (s.48) .
Rzecz jest ciekawa dla miłośników teatru i twórczości Mrożka, do których mam zaszczyt się zaliczać, ale dosyć hermetyczna, nie wiem, czy zainteresuje innych czytelników.