W fantastyce zazwyczaj trudno o coś nowego i oryginalnego. O ile jeszcze w science-fiction postępująca technika pomaga stworzyć coś, co nas zaskoczy, o tyle w fantasy zdaje się, że wszystko już było. Autorka znana bardziej z powieści właśnie z gatunku fantastyki naukowej („Trylogia Zimnego Ognia”) postanowiła spróbować swoich sił na innym polu. C.S. Friedman podjęła dobrze znany temat magii, lecz podchodzi do niego z innej strony. Tym razem moc bierze się z ludzkich dusz, a równowaga w świecie wymaga krwawych ofiar.
Magistrowie to grupa mężczyzn, którzy pokonali śmierć i czerpią swoją moc i życie z duszy konsorta – losowo wybranego człowieka. Rządzą się oni swoimi prawami, gdyż jako długowieczni pogardzają śmiertelnikami, bawią się nimi, tocząc swoje własne intrygi. Żyją w błogiej nieświadomości, że stało się coś, na co nie byli przygotowani – jedną z nich została kobieta. Kamala jest młoda i nie okiełznała jeszcze swojej ogromnej siły. Z natury uparta, łamie wszystkie zakazy, które wpajał jej mentor, a w szczególności ten dotyczący poznania swojego konsorta. W momencie, gdy dziewczyna zawaha się i pożałuje, że odbiera komuś życie – zginie. Mimo wszystko, zastanawia się i szuka, nie wiedząc, że i on szuka jej – książę Andovan, tracąc życiowe siły, zbliża się na jej spotkanie.
Wbrew pozorom nie jest to historia miłosna. „Uczta dusz” to powieść o przełamywaniu granic, przecieraniu szlaków i upartym dążeniu do celu. A przede wszystkim to kawał dobrej lektury, pełnej magii, intryg, interesujących postaci, a nawet demonów. Bo obok przyciągania tych dwojga do siebie, którego koniec musi być tragiczny dla jednego z nich, po wielu wiekach powracają duszożercy – skrzydlate potwory żywiące się duszami, dla których Magister jest niekończącym się posiłkiem. Jeden z magów właśnie nawiązał z nimi kontakt i powoli pogrąża krainę w rozpaczy. Powstrzymać zagładę może tylko zamieszkujący północne tereny lud, wierzący w bogów i siły natury. Królowa, matka Andovana jest jedną z nich, lecz trwa bezsilnie u boku szalonego króla, zapatrzonego w swojego jeszcze bardziej szalonego Magistra.
Wielowarstwowość fabuły może przypominać tę z „Namiestniczki” Wiery Szkolnikowej. Chociaż na pewno nie jest ona aż w takim stopniu rozbudowana i czyta się ją też łatwiej, bez problemu zapamiętując poszczególne postacie. Na ponad 600 stronach C.S. Friedman stworzyła złożony świat, wykorzystujący całkiem nowe źródło magii, z interesującą kastą Magistrów, przeciwstawionych śmiertelnikom i czarownikom, którzy używając magii zużywają własną energię życiową. Poznajemy przedstawicieli każdej z tych społeczności i możemy porównać, co dzieje się z ich własnymi duszami, gdy używają mocy.
„Uczta dusz” to pierwszy z trzech tomów cyklu o Magistrach. Z racji, że są oni tak interesujący, z pewnością sięgnę po kolejne książki tej autorki, oby tylko wydawnictwo Prószyński i S-ka opublikowało je jak najprędzej. Mimo dość sporej objętości powieść czyta się bardzo szybko, a stylowi Friedman nie można nic zarzucić. Kreacja postaci, jak i całego świata opiera się na prostych podstawach, które Friedman rozbudowała w imponującą historię, od której trudno się oderwać. W kolejnych tomach na pewno będzie się działo, a ja już nie mogę się ich doczekać.