Książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie i stała się moim ulubieńcem, jeśli chodzi o wątki wampirów.
Przedstawiony tu świat wampirów różni się od tego znanego mi z innych książek. Tutaj wampirem nie zostaje się poprzez ugryzienie, nim się po prostu rodzi. Wampiry J.R. Ward dojrzewają dopiero po dwudziestym roku życia, kiedy to przechodzą ostateczną przemianę i nie ma żadnej gwarancji, że ją przeżyją. Żywią się wyłącznie swoją krwią, ponieważ ludzką nie są w stanie się nasycić. Zdarzają się przypadki, że osoby przed przemianą nawet nie wiedzą o swoim wampirzym pochodzeniu. Tak też było z Elizabeth Randall, naszą bohaterką.
Bractwo Czarnego Sztyletu powstało wieki temu, a w jego skład wchodzą potężni wojownicy broniący swój gatunek przed zagładą. Ich wrogiem numer jeden są martwiacy – ludzie pozbawieni dusz, którzy urządzają sobie polowania na wampiry.
Kiedy ginie jeden z członków Bractwa jego przywódca nie pragnie niczego bardziej niż natychmiastowej zemsty. Wrath postanawia jednak w pierwszej kolejności spełnić ostatnią wolę brata i pomóc w przemianie jego córki Elizabeth, która nie ma pojęcia, że płynie w niej wampirza krew.
Pierwsze spotkanie Wratha i Beth zaskakuje ich oboje, rozpalając w nich pożądanie i namiętność tak silną, że nic i nikt nie jest w stanie jej ugasić.
Czy dziewczyna będzie w stanie zaakceptować nową rzeczywistość? Czy przeżyje przemianę? Czy Bractwo Czarnego Sztyletu jest gotowe na kolejny atak wroga?
Czy można całkowicie zatracić się w książce, zapominając nawet o jedzeniu i piciu? Można! „Mroczny kochanek" totalnie zawładnął mną i moim czasem. J. R. Ward zaprosiła mnie do świata, z którego nie chciałam wychodzić. I niech mnie, już tęsknię za bohaterami tej powieści.
Uwielbiam Beth, ale to mroczni, potężni wojownicy intrygowali mnie najbardziej. Wrath ostatni wampir czystej krwi jak na przywódcę przystało wykazywał się stanowczością i opanowaniem. Budził respekt. Był honorowy i postępował według tradycji swojego gatunku. Choć na zewnątrz nieprzystępny i ponury to wobec Beth okazywał niezwykłą troskę i dbał o jej komfort.
Niesamowicie zagadkową, intrygującą postacią był Zsadist i mam nadzieję, że w kolejnych częściach da się nam lepiej poznać. Czuję, że pod tą naznaczoną bliznami, budząca postach twarzą kryje się człowiek z bogatą przeszłością, którego dusza jeszcze nie jest stracona.
Muszę wspomnieć również o Buthu policjancie, który sprawiał, że uśmiech wykwitał mi na twarzy za każdym razem, kiedy tylko się pojawiał. Musicie wiedzieć, że Butch to niezwykle odważny facet, który całkiem nieźle przyjął do wiadomości, że jego nowi znajomi to śmiertelnie niebezpieczne wampiry. I to jego podchody do Marissy… to było tak urocze, że aż ciepło na sercu się robi.
Oprócz genialnych postaci i porywającej fabuły mocną stroną tej książki bez wątpienia jest również klimat. Mroczny, tajemniczy, niebezpieczny. Ale żeby nie było za poważnie i żeby nas ten mrok nie przytłoczył mamy też momenty rozluźnienia, wchodzi wówczas, bowiem humor dodający historii nieco lekkości.
Jestem pod wrażeniem tego, jak autorka przedstawiła relację głównych bohaterów. Ile w niej pożądania i namiętności. Ile miłości i oddania. Ile zaufania. Ależ to była chemia.
Końcówkę książki czytałam praktycznie nie oddychając. Co tam się zadziało! Już nie mogę doczekać się kolejnej części.
Polecam gorąco