Podczas samotnego powrotu do domu ze spotkania z przyjaciółmi, Mal zostaje zaatakowana przez nieznajomego napastnika. Z pomocą przychodzi jej Julian. Zabiera ranną i nieprzytomną dziewczynę do swojego mieszkania, i pomaga odzyskać skradzioną torebkę. Mal jest urzeczona swoim wybawcą, dlatego po zdarzeniu wciąż o nim myśli. Tymczasem Julian nie zamierza zniknąć z życia Mal. Okazuje się bowiem, że i on poczuł irracjonalną wręcz fascynację nowo poznaną kobietą.
"Mroczne serca" pełne są bardzo dobrze rozbudowanych opisów emocji, przeżyć i uczuć. Momentami wręcz za wiele tych analiz, natomiast oddać trzeba, że Autorka radzi sobie i z tworzeniem odpowiedniej atmosfery, skupia się na obrazowym przedstawieniu scenerii.
Ładnie oscyluje wokół mocno rozbudowanej siatki namiętności głównych bohaterów.
Największym minusem według mnie jest powielenie wątku uległości kobiety wobec mężczyzny.
W "Mrocznych sercach" związek dwójki bohaterów, którzy spotykają się przypadkiem, by jak to bywa w takich powieściach, poczuć do siebie to "coś", co nawet nie powoli się rozwija, ale wybucha niczym wulkan, mogło być ciekawym posunięciem. Nie mogę jednak zaakceptować sytuacji, kiedy w fikcji literackiej po raz kolejny Autorka robi z kobiet kompletnie podporządkowane idiotki, które byleby tylko samiec z którym aktualnie kopulują był zadowolony.
Według mnie jest to bardzo krzywdzący schemat zachowań, w powieści mocno mnie to zniesmaczyło i wpłynęło na moją ocenę. Prawdopodobnie Justyna Piotr miała na celu stworzyć historię wielkiej miłości, która zrodziła się w przypadkowych okolicznościach. Miłości, która jest zdolna do każdego poświęcenia, i do dążenia, aby ta druga strona była bezpieczna i szczęśliwa, ale to można by było i nawet trzeba by było opisać bez przedstawiania jak głównej bohaterce z mózgu robi się kompletny kisiel, wówczas gdy jej samiec raczy do niej napisać sms!
Już samo nazywanie Juliana Despotą, najpierw w sposób karcący, ale potem w pieszczotliwy, gdy facet nie toleruje sprzeciwu, jest zastanawiająco niepokojące.
Autorka całkiem sprawnie poradziła sobie z charakterystyką bohaterów. Dzięki temu można na własne oczy przekonać się, jak irytującą postacią może być Mal. Przyznam, chwilami to było zabawne, zwłaszcza kiedy Mal jednak buntuje się przeciwko swojemu ukochanemu, a on odpiera jej argumenty w swoim stylu i ze swoimi racjami- czyli tak, by było jak on sobie życzy. Finalnie ona zgadza się z nim, ustępuje, nim jednak to się stanie jest kłótnia i krzyki.
Sceny intymne są rozbudowane, ale nie do przesady. Widać, że Justyna Piotr próbuje stworzyć między Julianem a Mal erotyczne wzburzenie, stara się. Natomiast ogranicza się do jednej takiej konfrontacji, podczas której nie wychodzą oni z łóżka, przy czym jest to przesyt opisów.
Jest to nieumiejętnie poprowadzona kwestia, która pewnie została stworzona na kanwie sławnych erotyków z motywem uległości, czyli serii E.L James czy Sylvii Day. Jest to jednak nieudolne i zamiast wprowadzać napięcie, po prostu śmieszy.
Duży potencjał z nicią przewodnią fantastyki. To jest plus dla Autorki. Niedopracowane, nie do końca wyjaśnione, w pewnej chwili odebrałam wrażenie, że jakby "dopisane" pewne elementy do skonstruowanych już wcześniej scen, ale jednak gdyby nie te potknięcia, a wcześniej gromki upadek z erotycznym niewypałem, to mogło być świeże urbanfantasy. Pomysł na tajemnicze istoty, które mają jakieś moce - niestety Autorka tu nie wyjaśnia kto ma jakie dary, wzmianka o toczącej si ę od wieków cichej wojnie między kościołem katolickim a owymi nadnaturalnymi postaciami jest intrygująca, ale zajmuje tylko kilka zdań. Szkoda, bo mogło być ciekawie!
Podsumowując. "Mroczne serca" są powieścią przeciętną, z mocno zaprzepaszczonym potencjałem jakim był wątek fantastyczny. Moim zdaniem książka wiele by zyskała, gdyby Autorka więcej pracy włożyła w interpretację uniwersum, które nie do końca zbudowała, natomiast gorące uczucie między Mal a Julianem potraktowała jak silnie rozszerzony wątek boczny.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl