Marzyliście kiedyś by zostać księżniczką/ księciem ? Kimś wielkim, kimś podziwianym, u władzy… Jak najwyżej w hierarchii?
Czy życie takich osób rzeczywiście jest tak wspaniałe jak się wydaje ? Jest czego zazdrościć ?
“My jesteśmy tylko pionkami na szachownicy. Nasz los jest od samych narodzin przesądzony.”
Rayne Sandford, dziewczyna oddana przez matkę do domu dziecka, bo ta postanowiła ruszyć na poszukiwania jej ojca. Od lat mieszka w sierocińcu, który zdążył przemienić się w obóz niewolników. Banda Nocnych Węży z Lazarusem na czele, stała się stałym zagrożeniem dla niej i jej przyjaciółki. Jak każda normalna osoba w takiej sytuacji, Ray marzy o ucieczce, która jest wręcz nierealna, ale nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Jeśli myślicie, że “Mroczne Sigile” to zwyczajna książka o pokrzywdzonej przez życie nastolatce, to jesteście w błędzie. To książka romantasy z nutą sci-fi bo wydarzenia w niej opisywane, dzieją się w niedalekiej przyszłości i nie tylko na Ziemi ale też w Mirrorze - magicznym odbiciu naszej planety. Istniał od dawna lecz nie był widoczny. Co spowodowało, że ukazał się mieszkańcom Ziemi ?
“- Twój ojciec zmarł siedemnaście lat temu, Ray. A dwa lata później…dwa lata po twoich narodzinach…Mirror stał się dla was widoczny. Rozumiesz już ? Te wydarzenia są ze sobą powiązane.”
Ale jak ? Co niezwykłego jest w tej zwyczajnej dziewczynie i doprowadziło do takich wydarzeń?
W fantastyce nie ma zwyczajnych bohaterek. Ray też taka nie jest, to tylko pozory, którym dała się zwodzić przez lata. Teraz musi pogodzić się z nową rzeczywistością, z tym, że jest córką jednego z Najwyższych i jedną z Siódemki posiadających Mroczne Sigile. Już nie musi brać udziału w nielegalnych walkach by dostać działkę magii, teraz będzie miała do niej nieograniczony dostęp. Tylko musi nauczyć się nad nią panować… I zaakceptować fakt, że … straciła swoją wolność.
Bohaterka szybko przekonuje się, że by przeżyć, by ocalić świat, by zdusić magię chaosu, która się w niej zrodziła, stanie się niewolnicą sigila, Mirroru, dziedzictwa swego ojca. Reszta była na to przygotowywana od narodzenia, wychowywali się ze świadomością co ich czeka, na co nie mogą liczyć. Choćby na miłość, bo każdy z Siódemki musi wziąć ślub ale niekoniecznie z tym z kim chcą. Szansa na szczęśliwy związek jest dość marna. A to tylko jedno z wielu ograniczeń i zobowiązań…
“Jest takie powiedzenie, które zna każdy Najwyższy w Mirrorze. W zasadzie to już niemal przysłowie. Tremblettowie mają słabość do Harwoodów.”
Cóż to by było za romantasy bez wątku zakazanego uczucia ? Tego niemożliwego, tej miłości, której stanie na drodze co tylko może ?
Tak jest z Ray i Adamem- Lordem Mirroru. Wszystko by było ok gdyby nie to, że małżeństwa pomiędzy członkami Siódemki są absolutnie zakazane. Przelotne romanse - mogą być, ale to co ich połączyło do przelotnych nie należy. Mimo to, nie ma dla nich wspólnej przyszłości. Tak jak nie ma szans na opuszczenie tego grona, na powrót do zwyczajnego życia. Ale aby na pewno ? Powtarzam - nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Ale tu się nie przekonałam czy jest szansa dla nich. Zarówno oni jak i ja, mamy nadal tylko nadzieję.
Jestem w fantastycznym ciągu i na razie przy tym zostanę. Na twórczość Anny Benning już się czaiłam od dłuższego czasu, mam na półce jej poprzednie książki ale oczywiście recenzenci mają mało czasu na książki spoza listy…
Niezaprzeczalnie autorka stworzyła tu dość skomplikowany i pełen magii świat. Lecz ta magia ma swoją mroczną stronę tak jak i ludzie, bohaterowie tej historii. Ciężko wyczuć kto jest tym dobrym, a kto złym. Komu można ufać, wierzyć ? Czy mieszkańcom Mirroru, mimo, że tak wielu u władzy jest skorumpowanych ? Osoby, które powinny dbać o lud, zarówno swój jak i ten na Ziemi, dbają tylko o siebie, o bogactwo. Widząc to, mając świadomość jakich okrucieństw i podłości się dopuszczają, pozostaje bunt. I tu wkracza do akcji Oko. Czy wśród nich Ray może znaleźć swoje miejsce ?
Po pierwszym tomie jestem skołowana. Nie do końca jestem przekonana czy decyzje głównej bohaterki są dobre, czy wyniknie z nich coś dobrego. Byłam w szoku czytając ostatnie rozdziały, ale niezaprzeczalnie cała historia też wielokrotnie mnie zaskoczyła. Nie brak w niej ogromnych dylematów, którym muszą sprostać bohaterowie. Mając u stóp cały świat mają jeszcze więcej problemów, ich życie jest cały czas zagrożone, z każdej strony otoczeni są przez osoby fałszywe, nieszczere, podstępne… Przerażało mnie to jak grupa młodych ludzi musi szukać wyjścia z sytuacji, w której znaleźli się przez błędy swoich przodków i wymagania podwładnych. Jak z pozoru mając nieograniczoną władzę, wszystko i każdy w jakiś sposób ich ogranicza. I w całym tym chaosie Ray nie może się odnaleźć co jest oczywiste i zrozumiałe.
Czuć, że więź jaka połączyła ją z Adamem, magiczna dosłownie, jest na tyle wyjątkowa, silna i niepokonana, że powinni mieć szansę by ją wykorzystać. Tych dwoje to coś niepowtarzalnego i mogą być zarówno zapowiadaną zagładą jak i ratunkiem dla światów. Ale to trylogia i jak będzie finalnie, dopiero się przekonamy.
Są tu nutki humoru, wesołe chwile ale biorąc pod uwagę, że bohaterami są osoby tak młode, które powinny w pełni korzystać z życia, szaleć, to jest tego malutko. Częściej rzucone na barki bohaterów trudy życia, są przygnębiające. I choć to fantastyka, choć to nierealne to jednak daje do myślenia i mocno gra na emocjach. Ciekawy i wciągający wstęp. Pozostaje czekać na ciąg dalszy. Czekacie ze mną ?
Dziękuję za egzemplarz do recenzji i oczywiście - polecam.