Życie Violet Lee diametralnie się zmienia odkąd stała się świadkiem przerażającego wydarzenia mającego miejsce na Trafalgar Square. Nie dość, że na własne oczy widziała okropne morderstwo trzydziestu osób, została jeszcze porwana przez sprawców, którzy wydają się być psychopatami… Dziewczyna trafia do wielkiego dworu, z którego nie ma ucieczki i poznaje mroczny świat, o jakim do tej pory nie śniła. Jest na łasce i niełasce tamtejszego księcia, aroganckiego i zabójczo przystojnego Kaspara. Konflikt między nimi pojawia się już pierwszego dnia spotkania. Ich oboje coś do siebie ciągnie, tylko nie potrafią się do tego przyznać. Co spotka Violet w magicznym świecie? Czy komuś uda się ją uratować?
Abigail Gibbs, mając piętnaście lat, zaczęła publikować w Internecie swoją powieść. Zachwyciła nią wielu czytelników i po kilku latach zdecydowała się wydać ją w formie papierowej książki. „Mroczna bohaterka” podbiła serca Brytyjczyków, Amerykanów, a może niedługo też Polaków? Kto wie. Obecnie Abi studiuje literaturę na Oxfordzie. Nie można również zapomnieć, że boi się krwi i jest wegetarianką, tak jak jej bohaterka, przez co można sądzić, że Violet ma w sobie choć małą cząsteczkę autorki.
Już dawno przeminęła moda na wampiry. Od czasu, kiedy „Zmierzch” stał się światowym bestsellerem, na półkach księgarni pojawiały się coraz to nowsze tytuły przedstawiające krwiopijców od różnych stron. Jedne lepsze, inne gorsze. Jednak z czasem autorom coraz trudniej wymyślić coś nowego, oryginalnego i niemal każda książka była taka sama. Czytelników po jakimś czasie zaczęło to nudzić i wątki wampirów zaczęły zanikać. Ostatnio w zapowiedziach pojawiła się nowa lektura – „Kolacja z wampirem”. Opis mnie do niej nie przekonał i nigdy bym jej nie przeczytała, gdyby nie tyle pozytywnych recenzji. A okazuje się, że miałabym czego żałować.
Bohaterowie zostali dobrze wykreowani. Można by było coś jeszcze gdzieniegdzie poprawić, ale jak na debiut literacki Gibbs wykazała się niemałymi umiejętnościami. Violet szybko zyskała moją sympatię. Była odważną i pyskatą dziewczyną, nie dawała sobą pomiatać, choć często miała przez to problemy. Nieraz mnie rozbawiła. W niektórych momentach jej zachowanie mnie irytowało, ale zdarzało się to rzadko. Kaspara również lubiłam. Czułam, że za tą arogancją i sarkazmem skryte jest coś więcej i wolałam go o wiele bardziej niż Fabiana, który również startował do Violet. Ten drugi wydawał mi się bez charakteru, nijaki, nieciekawy…
Bardzo zaintrygował mnie wątek Mrocznych Bohaterek. To powiew nowości wśród natłoku powieści fantastycznych. Kiedy tylko została przedstawiona legenda o tych dziewczętach, wiedziałam, że będzie to jedna z najlepszych stron książki. Co prawda ta historia nie została jeszcze w pełni rozwinięta, ale uważam, że druga część nie zawiedzie mnie pod tym względem.
W Abigail Gibbs widzę duży potencjał. Młoda autorka ma szansę zabłysnąć i z niecierpliwością będę oczekiwała jej kolejnych dzieł. Bardzo spodobał mi się jej styl. W powieści nie brakowało bogatych opisów, które pobudzały moją wyobraźnię, lecz nie zanudzały i nie spowalniały akcji.
Tym, co najbardziej mnie rozczarowało w „Mrocznej bohaterce. Kolacji z wampirem”, był fakt, że na koniec autorka chaotycznie wyjaśniła niektóre wątki. Zbyt szybko chciała wytłumaczyć czytelnikowi pewne kwestie i zaniedbała to. Wcześniej wszystko było dla mnie jasne, a to poplątanie na koniec okazało się niczym cios w twarz.
Podsumowując, uważam, że „Kolacja z wampirem” to bardzo dobra książka, jaką szybko i przyjemnie się czyta. Można by było ją jeszcze trochę dopracować, ale jak na debiut, moim zdaniem Abigail Gibbs poradziła sobie świetnie. To wampiry w nowej odsłonie i jeżeli jeszcze ktoś ma na nie ochotę, zapraszam do lektury. Ja już się nie mogę doczekać „Jesiennej Róży”, która ma się ukazać w następnym roku.
Moja ocena: 7/10