Powiem Wam, że na ilość książek obozowych, jakie ostatnio pojawiają się na rynku wydawniczym, ciężko wybrać, nie mówiąc już o tym, żeby się nie zawieść gdy trafi się na powieść wręcz infantylną. A jak jest z tą konkretną?
Podrzucę w pierwszej kolejności opis:
"Kiedy najbliższa osoba skazuje cię na śmierć w Auschwitz.
Dramatyczna historia o sile kobiet i miłości.
Adele von Bron, utalentowana skrzypaczka, poświęciła wszystko, żeby ratować ostatnich wiedeńskich Żydów. Kiedy na polecenie własnego ojca, wysokiego rangą generała Trzeciej Rzeszy, trafiła do obozu w Auschwitz, jej piękny świat legł w gruzach. Przerażającą codziennością stały się głód, strach i cierpienie.
Kilkadziesiąt lat późnej Sera James, właścicielka galerii sztuki na Manhattanie, angażuje się w poszukiwania portretu młodej skrzypaczki, który pierwszy raz ujrzała, będąc jeszcze dzieckiem. Podczas próby odnalezienia zaginionego arcydzieła los stawia na jej drodze Williama Hanovera, którego dziadek może być kluczem do rozwiązania zagadki dziewczyny z obrazu.
"Motyl i skrzypce" to poruszająca opowieść o odkrywaniu piękna w najstraszniejszych miejscach: mrocznych zakątkach Auschwitz i zakamarkach poranionych serc. To również historia o tym, jak nie stracić wiary w Boga nawet w samym środku piekła."
Wiem, że wiele osób już po samym opisie rzuci się na tę książkę i myślę, że się nie zawiedzie. To nie jest typowa opowieść o Auschwitz, to gwarantuję tym, którzy jeszcze nie czytali, bo pewnie część już dawno czytała. Ja po lekturze musiałam ją przemyśleć, przetrawić i trwało to (o mamo!) aż dwa tygodnie.
Jeśli chodzi o fabułę, to bardzo podoba mi się, że akcja prowadzona jest w czasach teraźniejszych, a jednocześnie w czasach drugiej wojny światowej. Przeplatają się te dwa światy, gdyż historia, która wydarzyła się w Auschwitz wiąże się z obecną.
Poznajemy dwie bohaterki. Pierwszą z nich jest właścicielka galerii, która poszukuje obrazu. Z drugiej strony poznajemy Adelę, utalentowaną skrzypaczkę, którą jej własny ojciec posyła do obozu. Okrutna, pełna smutku opowieść, a z drugiej fascynacja obrazem. Co łączy obie kobiety? Przede wszystkim dążenie do celu, wytrwałość i siła i chociaż każda z nich musiała się zmagać z zupełnie różnymi sytuacjami, to każda znalazła siłę i dążyła do celu.
Książka ta jest jedną z lepszych wśród historii o Auschwitz. Nareszcie trafiła się taka, która nie skupia się ściśle na ogromnym cierpieniu, głodzie, smutku i tęsknotą za lepszym światem. Nie, tutaj Autorka przedstawia historię jednej z wielu więźniarek ale w taki sposób, że poza wielkim współczuciem, czytelnik również ją podziwia.
O ile lubię powieści, w których są nawiązania do drugiej wojny światowej, tak tą nazwałabym bardziej obyczajówką niż książką historyczną. Po te drugie raczej sięgam w postaci opowieści o myślach technologicznych czy eksperymentach medycznych tamtych czasów, a kiedy chcę zagłębić się w historię o wspaniałych bohaterach, mimo, że okrutnie krzywdzonych, to właśnie biorę do ręki takie jak ta.
Czy polecam? Oczywiście, choć trzeba liczyć się, że dobrze by było, aby w pobliżu mieć paczkę chusteczek.
Wydawnictwu Znak ogromnie dziękuję za egzemplarz recenzencki tej niesamowitej książki!