Uwaga na wstępie: Rzecz dzieje się w czasach Związku Radzieckiego, zatem będę używać nazewnictwa ówcześnie znanego.
Moskwa leży w odległości siedemset sześciu kilometrów od Leningradu. To mało, jeśli brać pod uwagę obszar Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Ale jednocześnie jest to długi dystans, gdy pomyślimy o rodzinie. O powiązaniach, pokrewieństwie, powinowactwie.
Nikita, główny bohater powieści Julija Bondariewa „Kuzyni” mieszka wraz z matką w Leningradzie. Ojciec zginął w czasie II Wojny Światowej. Matka nie wspominała ani słowa o innych członkach rodziny. Nikita nie pytał. Czuł jednak podświadomie, że rodzicielka skrywa jakoweś tajemnice, zakrywające mgłą przeszłość.
Matka umiera, na łożu śmierci dając synowi list. Adresatem jest wuj Nikity, Gieorgij Ławrentiewicz Gregow. Mieszka w Moskwie. Nikita ma dostarczyć przesyłkę do rąk własnych. Siedemset sześć kilometrów to duże wyzwanie dla młodego człowieka. Tym bardziej że jest w żałobie, i nie ma pomiędzy nim a kuzynami więzi rodzinnych. Do wuja mówi „per pan”. Jest to frustrujące, niezbyt budujące. Gieorgij Gregow ma dwóch synów, rówieśników bohatera powieści. Nie jest łatwo i z nimi nawiązać kontakt. Po prostu kuzyni to daleka jednak rodzina, między Moskwą a Leningradem istnieje przepaść.
Bardzo szybko wszedłem do powieści. Jest po prostu dobrze napisana. Warsztatowo. I merytorycznie. Nawet, gdyby Czytelnik denerwował się, że „nic się nie dzieje”, to powinien wykazać się cierpliwością. Jak na prawidłowo napisaną powieść przystało, rozwiązanie akcji przyjdzie … pod koniec. Tak jak powinno być. Po drodze, jeśli tak można powiedzieć, przed Nikitą, odsłaniają się nieznane dramaty i tajemnice z przeszłości. Poznaje podłość, tchórzostwo i konformizm. Tak naprawdę to jednak „coś się dzieje”, tylko podskórnie, niewidocznie dla Czytelników. Pointa jest w stylu starożytnego dramatu czyli klasycznie. Tak jak i cała powieść. Lecz Bondariew zadaje pytanie. Życie wystawia rachunek, lecz czy jest sens powrotu do przeszłości?
Siedemset sześć kilometrów to daleka podróż. Podróż z dobrą powieścią Julija Bondariewa „Kuzyni”. Czy dojedziemy autostopem z wieloma przygodami czy będziemy podróżować na wygodnych pufach w przedziale pierwszej klasy? To już tylko od nas zależy.
Uwaga na koniec: urywki dotyczące ideologii ZSRR można ominąć. Jestem przekonany w 99 procentach iż Bondariew nie wydałby „Kuzynów”, gdyby nie owe wtręty. Co za ludzie, co za czasy!