„Spirytystka” to drugi tom cyklu o byłym kierowniku katedry mortalistyki – Honoriuszu Mondzie i jednocześnie moje drugie spotkanie z twórczością autora.
Honoriusz Mond chciałby odpocząć od mieszania się w kryminalne śledztwa. Planuje skupić się na pracy w firmie sprzątającej Allegry Szmit. Jednak po raz kolejny okazuje się, że od śmierci nie można uciec. Dzięki wskazówkom mortalisty śledczym udaje się dotrzeć prawie na czas do psychopatycznego mordercy, który jest w trakcie odprawiania makabrycznego rytuału. Kiedy wydaje się, że jest to już koniec tej sprawy, bo szaleniec zostaje zastrzelony na miejscu, dochodzi do kolejnego morderstwa, zostają porwane kolejne osoby, Problem w tym, że sposób działania jest w szczegółach podobny do tego, który stosował tamten morderca. A owe szczegóły znał tylko Honoriusz i zabity psychopata. Czy zastrzelony psychopata działał sam czy ktoś mu pomagał? A może tak szybko znalazł naśladowcę? Co ma z tym wspólnego słynny mortalista? Ponieważ i tak został już wciągnięty w tę sprawę, Honoriusz postanawia rozwikłać zagadkę. I chce to zrobić na tyle szybko, aby nikt już więcej nie zginął. Czy mu się uda?
„Spirytystka” chociaż równie ciekawa i intrygująca co poprzedniczka, wypada od niej nieco słabiej. Zagadka kryminalna jest dobrze skrojona, trzyma w napięciu i nie jest łatwo odgadnąć, kto stoi za kolejnymi morderstwami. Jednak, mimo całej tajemniczości, która jest w książce obecna, jest ona bardziej monotonna i brak jej świeżości pierwszego tomu. Wydaje mi się, że może chodzić o bohaterów, którzy przy pierwszym z nimi spotkaniu stanowili pewnego rodzaju atrakcję. Oboje noszący niecodzienne imiona, zajmujący się sprzątaniem, chociaż to akurat dziwne nie jest, gdyby nie fakt, że bardziej niż sprzątaniem oboje zajmują się rozwiązywaniem spraw kryminalnych. I o ile nie weźmie się poprawki na fakt, że Honoriusz Mond to były kierownik katedry mortalistyki, znający się na śmierci jak nikt inny.
W „Spirytystce” relacje bohaterów idą do przodu, rozwijają się i bardzo fajnie się na to patrzy, a właściwie o tym czyta. Podobnie jak w poprzedniej części, klimat powieści jest nieco posępny, mroczny, dokładnie tak samo jak Mond, który pozostaje postacią totalnie niedzisiejszą, trochę może mniej nieprzystępną niż poprzednio, ale nadal skupioną na wykonywanym zadaniu, roztaczającą wokół siebie aurę tajemniczości i majestatyczności. Honoriusz jest bardzo specyficzny, Allegra jest równie niepospolita i wyrazista jak on, jednak nie stanowią już takiej atrakcji jak poprzednio. Czytelnik zwyczajnie przyzwyczaja się do ich sposobu bycia, a nawet do ich rzadko spotykanych imion. Poprzednio można było poznać trochę bliżej specjalne zdolności Monda jako specjalisty mortalistyki. W tym tomie pewnie umiejętności, a może raczej zdolności zaczyna zdradzać Allegra. Że coś takiego nastąpi, możemy spodziewać się już po samym tytule i nie stanowi to dla czytelnika zbyt wyrafinowanej zagadki. Wprowadzenie tego motywu do powieści uważam za ciekawy pomysł, nieco urozmaicający fabułę. Jednak zdolności kobiety mnie nie przekonują, zbyt są rozmyte. Niejasne jest dla mnie, co tak naprawdę potrafi i do czego może się to w praktyce przydać. Poza tym, że czasem ma jakieś przeczucia, jest w stanie wyczuć więcej niż inni. Ciekawy jest to dodatek, ale i bez niego powieść poradziłaby sobie równie dobrze. Niezależnie od tego, co który z bohaterów potrafi, trzeba oddać im to, że każdy z nich jest niezwykle barwny i to na nich skupia się fabuła, chociaż w założeniu skupia się na prowadzonej sprawie. To jednak oni błyszczą i oni przyciągają uwagę. Ciekawie rozpisane są też postaci drugoplanowe. Komisarz, który nie potrafi sobie poradzić z samym sobą, a co dopiero ze średnio skomplikowanym śledztwem (no chyba że w grę wchodzi porwanie członka jego najbliższej rodziny, wtedy jest w stanie dać z siebie więcej), kobieta – ofiara porwania, która nie tylko była świadkiem strasznych rzeczy, ale została zmuszona do zrobienia jednej z nich.
Książkę czyta się dobrze i płynnie, chociaż, jak już wspomniałam, jest nieco bardziej monotonna niż poprzedniczka. Polubiłam się ze stylem autora już przy okazji „Mortalisty” i nadal uważam, że Czornyj snuje swoją opowieść w sposób niemalże kunsztowny i na pewno niecodzienny. Który zresztą idealnie pasuje do stworzonych przez niego postaci. Sam pomysł na fabułę powieści jest oryginalny, nie brakuje w niej również wielu nieszablonowych rozwiązań. Dlatego, mimo że ta część podobała mi się mniej, nadal oceniam ją wysoko i czekam na więcej.
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem Filia.