Burzymorze to wyspa położona na końcu świata, jaki znają ludzie. Mieszkają na niej ludzie oraz trolle, które tak naprawdę są nie są trollami, a potomkami pierwotnych mieszkańców wyspy, którzy postanowili żyć zgodnie z naturą i nie poddawać się wpływom cywilizacji. Za wyspą znajduje się tylko ocean. Wszystkie próby zbadania morza na zachód od wyspy kończą się tragicznie - jeszcze żaden statek nie wrócił z rejsu w tamte strony. Na wyspie znajduje się Strażnica Zachodzącego Słońca, w której mieszka strażnik, Andrew Noctis. Jego zadaniem jest wypatrywanie, czy nie nadchodzi zagrożenie. Ma nim być potwór morski, który jest nazywany Gromem. Znakiem, który ma zwiastować pojawienie się potwora, ma być wyłonienie się na horyzoncie tajemniczych Wysp Zachodnich. Zgodnie z tradycją strażnikiem może być tylko ktoś z rodu Noctis. Ma to związek z tym, że w dawnych czasach jeden z ich przodków o imieniu Andrew pokonał Grom. Namacalną pamiątką po tamtym wydarzeniu jest miecz, którym został zraniony potwór.
Pewnego dnia Andrew znajduje na brzegu morza małą dziewczynkę. Postanawia się nią zaopiekować i nadaje jej imię Meluzyna. Głównych bohaterów poznajemy w momencie, gdy Andrew zostaje znaleziony martwy na plaży. Według prawa jego obowiązki powinien przejąć ktoś z rodu Noctis. Są dwie takie osoby, jedenastoletnia Meluzyna i brat zmarłego Will, który przebywa w Anglii i ani myśli o powrocie na wyspę na końcu świata. Kim naprawdę jest Meluzyna? Czy Will zgodzi się przyjąć funkcję Strażnika? Czy Grom istnieje?
Kiedy przeczytałem tytuł książki, to pierwsze skojarzenie jakie przyszło mi do głowy to film „Podróże Pana Kleksa” i jedna z postaci, które tam występowały, czyli Pani Meluzyna. Okazało się, że skojarzenie to było po części trafione. Obie Meluzyny mają związek z morzem. Jedna w nim mieszka, a druga, ta z książki mieszka na jego brzegu. Dodam, że to nie jest koniec podobieństw, ale nie mogę zdradzać fabuły.
Książka to fantasy z klimatem steampunkowym. Mamy tu świat wierzeń i magii, a z drugiej strony mamy tu cywilizację europejską, która przypomina tą z czasów epoki wiktoriańskiej. Część miejsc akcji jest fikcyjna, tak jak Burzymorze, a część jak najbardziej realna, tak jak Anglia, w której mieszkał Will. Kontrasty można znaleźć też w postawach bohaterów. Will reprezentuj świat nauki i zdroworozsądkowe podejśce dożycia, natomiast mieszkańcy Burzymorza hołdują wierzeniom i mitom. To klasyczne rozważania „czucie i wiara” czy „mędrca szkiełko i oko”.
Pozycja ta jest, moim zdaniem, przeznaczona raczej dla młodego czytelnika. Zwłaszcza ze względu na postać głównej bohaterki, jest nią jedenastoletnia dziewczynka. Ponadto nie ma tu wulgaryzmów, nie ma scen przemocy, które mogłyby źle wpłynąć na psychikę młodego odbiorcy. Zatem rekomenduję „Meluzynę Noctis i Mroczną Głębię” wrażliwym młodszym nastolatkom z zamiłowaniem do fantasy. Czyta się szybko, bo fabuła wciąga czytelnika przygodami rezolutnej jedenastolatki oraz baśniowym klimatem.
Warto wspomnieć, iż Philp Reeve to Brytyjczyk, rocznik 1966, który zaczął karierę jako ilustrator i autor komiksu, a zasłynął serią książek o Kaziku Pegaziku, więc jeśli komuś spodoba się „Meluzyna”, może sprawdzić, czy również inne książki tego autora przypadną mu do gustu. Dla dorosłych Reeve napisał natomiast serię „Zabójcze maszyny”.