Marcin Ciszewski, nowa powieść wojenna i Wydawnictwo Warbook - oto przepis na literacki bestseller i porywającą sobą bez reszty książkę, która stanie się jednym z najważniejszych tytułów tego lata! I oto dokładnie każde z powyższych słów znalazło swoje potwierdzenie w przypadku premiery powieści "Invictus", która to ukazała się przed kilkoma dniami, i o której to postaram się opowiedzieć nieco więcej w poniższej recenzji.
Fabuła książka przedstawia nam sobą alternatywną rzeczywistość pierwszej połowy ubiegłego stulecia, gdzie to nie zaistniał "cud nad Wisłą" 1920 roku, w następnie czego Sowieci opanowali całą Europę, włącznie z Anglią. Teraz przyszedł czas na kolejny krok komunistycznej ekspansji - inwazję na Stany Zjednoczone. W tym celu z Europy wyrusza potężna sowiecka armada, której celem jest wschodnie wybrzeże USA. Jedyną szansą na powstrzymanie rosyjskiej floty okazuje się misja przechwytująca nielicznych amerykańskich okrętów, na czele których ma stanąć nowoczesny i największy na świecie super pancernik - "George Washington", zwany przez marynarzy Invictusem. Dowództwo nad okrętem, jak i też całym zespołem przechwytującym, obejmuje weteran walk na morzu - wiceadmirał Frank Bratten, który zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że jest to misja samobójcza...
Marcin Ciszewski powraca tą książką do źródeł swojego pisarstwa, czyli na pole wojennej historii alternatywnej. Powraca w niezwykle widowiskowy, spektakularny, ale też i odważny sposób, umiejscawiając po raz pierwszy akcję swojej opowieści na pełnym morzu. Tym samym nie zaskoczę chyba nikogo stwierdzeniem, iż lektura ta zaserwuje nam sobą fascynujące opisy walki na wodzie, możliwość poznania charakternych i nietuzinkowych bohaterów, elementy narracji szpiegowskiej, jak i również ciekawe odpowiedzi na pytania o to, jak by mógł wyglądać świat bez triumfu polskiego wojska w sierpniu 1920 roku... I choć być może autor nie zgodzi się z tą moją opinią, to jednak nie da się kryć, że na polu wojennej powieści, czuje się on najlepiej!
Scenariusz opowieści możemy podzielić na dwie główne części, z których pierwsza zapoznaje nas z realiami tego świata, przeszłością głównego bohatera oraz ukazuje sobą przygotowania amerykańskiej flotylli do wyjścia w morze, zaś druga skupia się już tylko i wyłącznie na walce. To dobre rozwiązanie, które z pewnością ułatwia nam odnalezienie się w tej literackiej rzeczywistości, jak i też umiejętnie potęguje napięcie, które ze strony na strony tylko i wyłącznie wzrasta. Jedyną uwagą w tym względzie może być ta, że pierwsza z tych części wydaje się być tu nieco nazbyt rozbudowaną kosztem obrazu samej morskiej walki, co może nieco rozczarować miłośników widowiskowych scen. Sama narracja przedstawia się bardzo udanie, gdy oto poznajemy tę historię z perspektywy głównego bohatera, który relacjonuje nam zarówno przebieg misji, jak i często powraca swoimi wspomnieniami do przeszłości - tak tej w ujęciu polityczno-wojennym, jak i na gruncie swojego prywatnego życia. Duża dynamika wydarzeń, kilka wielkich zaskoczeń, niepowtarzalny klimat relacji oraz bardzo mocne zakończenie - to wszystko nas tutaj z pewnością nie zawodzi, a wręcz zachwyca w każdym calu.
Bardzo ważnym elementem tej książki jest z pewnością jej główny bohater - Frank Bratten. To człowiek, który poświęcił wojsku niemalże całe życie, poniósł przy tym wielką i dramatyczną cenę, jak i też spotkał się z niesłusznymi oskarżeniami o doprowadzenie do klęski amerykańskiej floty. Dziś to jednak właśnie jemu zostaje powierzone zadanie ocalenia Stanów Zjednoczonych przed największa klęską w historii tego kraju, gdyż tylko on posiada na tyle duże doświadczenie, by móc temu podołać. To zmęczony życiem, gotowy na śmierć, ale też i pragnący zwyciężyć w tej samobójczej walce człowiek, który przekonuje nas do uwierzenia w to, że jest właściwą osobą na właściwym miejscu. Przekonuje swoją wiedzą, siłą charakteru, jak i też słabościami, które to czynią go bardziej ludzkim.
Z pewnością największym wyzwaniem, jakie stanęło tu przed autorem, było ukazanie realistycznej walki na morzu. Walki z udziałem rożnego rodzaju okrętów i samolotów, która będzie nie tylko efektowna dla czytelnika, ale też i jak najbardziej przejrzysta. I muszę przyznać, że Marcin Ciszewski podołał w pełni temu zadaniu, dając nam obraz spektakularnej, popartej wielką wiedzą na temat budowy okrętu, ich funkcjonowania i przede wszystkim możliwości prowadzenia walki, jak i też naprawdę przekonującej do uwierzenia weń relacji o tym, jak mogłoby wyglądać starcie ogromnej sowieckiej flotylli, z niewielkimi siłami USA, których centralnym punktem jest super pancernik, jakiego dotąd świat nie widział. Co do samego Invictusa, to z pewnością zachwyca nas jego szczegółowy opis, możliwości technologiczne i siła ognia, aczkolwiek nadal nie przekonałam się do tego, że nawet tak niezwykły okręt, miałby szansę w starciu z okrętami podwodnymi... Niemniej, miłośnicy morskiej literatury wojennej, będą z pewnością zachwycenie tą lekturą!
Spotkanie z powieścią "Invictus", przyniosło mi sobą wspaniałą rozrywkę, wielką przyjemność i kilka dni znakomitej zabawy z wojenną powieścią w iście mistrzowskim wydaniu. Przyniosło także pytanie o to, czy książka ta stanowi zamkniętą opowieść, czy też być może powstanie jej kontynuacja. Mam nadzieję, że tak, gdyż w historii tej tkwi wciąż wielki potencjał, który mógłby objawić się nie tylko jedną, ale i kilkoma kolejnymi odsłonami tej opowieści. Tymczasem polecam oczywiście sięgnięcie po ten tytuł wszystkim wiernym fanom twórczości Marcina Ciszewskiego, jak i też sympatykom dobrej, widawskiej i inteligentnej literatury wojennej z najwyższej półki!