Niezaprzeczalnie dwa lata pandemii zmieniły świat w różnych jego aspektach. Dla każdego te dwa lata znaczą co innego. Nie ma tu znaczenia moja opinia na temat pandemii, covid-19, stosowanych restrykcji, metod leczenia i szczepionek. Potraktujmy „Moonshot. Wyścig z czasem. Jak Pfizer w dziewięć miesięcy dokonał niemożliwego” jako książkę.
Autorem „Moonshot’a (…)” jest dr Albert Bourla, który 1 stycznia 2018 został mianowany dyrektorem wykonawczym Pfizera. Miał rok, by przygotować się do ewentualnego awansu na dyrektora generalnego. Od początku pracy towarzyszyło mu motto: „Rozwój nie jest czymś, co się dzieje samo z siebie; rozwój trzeba stworzyć”. Firmy Pfizer nie trzeba chyba nikomu przedstawiać – każdy dorosły obywatel (mam wrażenie, że większość dzieci również wie co to za firma, bo słowo „Pfizer” przez ostatnie dwa lata zostało odmienione przez wszystkie przypadki.
Tytuł książki nawiązuje do „wystrzelenie (człowieka) na Księżyc”. Określenie to zostało po raz pierwszy użyte w 1949 roku, w amerykańskich rozważaniach dotyczących podboju Kosmosu. Moonshot na dobre zagościł w słowniku jezyka angielskiego w latach 60. XX wieku podczas ogłoszenia prezydenta Kennedy’ego, że człowiek poleci na Księżyc i bezpiecznie wróci na Ziemię.
Jednymi z pierwszych decyzji nowego dyrektora było przeorganizowanie koncernu, by wszystkie siły przenieść na badania i rozwój. Przypadek? Bourla przyznaje również, że jako kadra zarządzająca mieli dylemat czy koncentrować się na leczeniu czy na profilaktyce (szczepienia). Szkoda, że w dalszej części nie wyjaśnia powodów decyzji. Kolejno opisuje trud i znój z jakim musieli się zmierzyć, by przemodelować działania całej organizacji, początki współpracy z BioNTech-em oraz sposoby pozyskiwania i modyfikowania mRNA. Czci błyskotliwych i pełnych zaangażowania naukowców i menadżerów różnych szczebli. Wychwala jak to pokonano szereg problemów, które miały podłoże w politycznych i społecznych niepokojach całego świata. Uchyla rąbka wiedzy związanej z wątpliwościami, decyzjami i przeszkodami.
Byłam bardzo ciekawa jak w tak krótkim czasie udało się wyprodukować szczepionkę przeciwko covid-19. Byłam bardzo ciekawa, dlaczego równie intensywnie nie pracowano nad wynalezieniem skutecznego leku. Niestety, te i inne pytania pozostały bez odpowiedzi. A „Moonshot (…)” to dobrze przemyślana laurka wystawiona samym sobie. Irytuje korporacyjny styl pisania autora, szczególnie ze większość fragmentów brzmi jak część dłuższego przemówienia. Dodajcie do tego wyolbrzymianie zalet i sukcesów oraz nadmierne pompowanie wielkości firmy. Lekko niepokoi nazywanie wynalezienia szczepionki cudem – a gdzie nauka, gdzie poprzednie doświadczenia?
Marcowa premiera „Moonshot’a (…)” przeszła bez echa. Co dziwne, nie spotkałam się ze złymi opiniami dotyczącymi tej książki, choć przeciwników szczepień i Pfizera jest wielu. I nie mam tu na myśli antyszczepionkówców, bo można wierzyć w naukę, w szczepionki, ale być przeciwnym tej jednej, konkretnej.
Pewne jest jedno: tempo prac nad stworzeniem szczepionki było rekordowe. Zaangażowanie i poświęcenie przypominało długodystansowy sprint. Dlatego też nie rozumiem idei jaką kierowano się przy powstaniu i wydaniu tej książki. Jaka miała być grupa docelowa? Co – prócz fizycznym zyskiem – chciano osiągnąć? Ludzie zwyczajnie są zmęczeni pandemią, restrykcjami, bombardowaniem złymi informacjami w mediach. A tu jeszcze kolejna pozycja, jako nagroda za trud i znój.
Czy „Moonshot. Wyścig z czasem. Jak Pfizer w dziewięć miesięcy dokonał niemożliwego” znajdzie swoich odbiorców?