Richie recenzja

Richie to jeden z rodzeństwa Blakemore. To właśnie on uważany jest za najbardziej nieobliczalnego. Cóż, w końcu jest tym od czarnej roboty, ponieważ jest w stanie zabić z zimną krwią bez wahania. Na słowo "ryzyko" parska śmiechem i jeszcze chętniej podejmuje działanie. Zimnokrwisty (nie mylić z wampirami) osobnik. Człowiek bez serca, może i bez duszy.

Po drugiej strony barykady stoi kobieta - Nadia Petrova. Mieliśmy okazję poznać ją przy zakończeniu poprzedniej części. To właśnie ona ma być jego kolejnym zleceniem. Wszystko może się jednak nieco skomplikować, ponieważ bohaterka również ma swój cel, którego za nic nie odpuści.

Ten tom jest tym, na który czekałam najbardziej. Od samego początku serii Blakemore Family wiedziałam, że to właśnie Richie będzie tym wyczekiwanym przeze mnie bohaterem, no i co mogę rzec? Nie zawiodłam się. Ujrzałam go w takim świetle, w jakim oczekiwałam.
Ale, żeby nie było - Nadia mu dorównała. Takich bohaterek chciałabym więcej, jeśli chodzi o tę konkretną tematykę książkową. Została wykreowana idealnie tak, aby mogła sprostać silnemu charakterowi Richiego, nie dała mu się przytłoczyć. Sama ich profesja gwarantuje czytelnikowi zabawę na całego.
Oboje zabijają na zlecenie, jednak to właśnie Nadią kieruje zemsta. Właśnie dlatego, napięcie między nimi jest elektryzujące, magnetyczne. Taka sama potrzeba adrenaliny, uparte dążenie do celu, chęć zwycięstwa - to wszystko sprawi, że staną się dla siebie interesującymi przeciwnikami. Jak to się mówi - przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej.

Są niczym zapalniki, które razem mogą wywołać potężną eksplozję. Dwa lonty, które prowadzą do jednego dynamitu.

Jednak nie jest to tylko i wyłącznie historia o tych czarnych dokonaniach. Po raz kolejny mamy możliwość dostrzeżenia tego, jak rodzeństwo Blakemore potrafi się zjednoczyć, ba - nie tylko oni. Pozostali bohaterowie, których poznacie też tworzą swojego rodzaju rodzinę. No właśnie, a jak te dwie "familie" będą oddziaływały na siebie? Musicie sprawdzić.

Czas na nudę? Zero! Akcja została poprowadzona fenomenalnie. Nie mogę oczywiście zdradzać szczegółów, ale rozwiązanie kilku "problemów" bardzo mnie usatysfakcjonowało. Napięcie towarzyszące czytelnikowi, owija wokół niego swoje macki, a każde kolejne spotkanie głównych bohaterów dodatkowo podnosi poziom.

Nie zabrakło oczywiście przedsmaku tego, co może czekać nas dalej. Ja na pewno będę niecierpliwa.