Dzieciństwo Jonasza właśnie dobiega końca. Chłopiec kończy dwanaście lat, tym samym wkraczając w świat dorosłych. Każdy dwunastolatek podczas uroczystej ceremonii otrzymuje przydział do pracy, która według Starszyzny najbardziej będzie do niego pasowała. Starszyzna nigdy się nie myli, gdyż dzięki absolutnej infiltracji, ma możliwość obserwowania dzieci w każdym momencie ich życia. Wszystko po to, by rola, jaką nastolatki mają odegrać w społeczeństwie, była zgodna z ich preferencjami.
Świat, w którym żyje Jonasz nie wie, czym jest ból, głód, nienawiść czy miłość. Jego świat nie zna wojny, kolorów, muzyki ani zwierząt. Pozbawiony wszelkich bodźców jest miejscem, które społeczność uznała za bezpieczne.
Podczas własnej ceremonii Jonasz nie zostaje wywołany na scenę. Początkowo jest tylko podenerwowany, mając pewność, że nieomylna Przewodnicząca Rady Starszych ten jeden raz popełniła błąd i zaraz go naprawi. Tak się jednak nie dzieje, a chłopca ogarnia coraz większa panika. Kiedy ostatni dwunastolatek schodzi ze sceny, pada imię Jonasza. Wtedy dowiaduje się, że rola, jaką ma odegrać, jest wyjątkowo ważna i jedyna w swoim rodzaju. Chłopiec ma zostać Biorcą Pamięci.
Szkolenie Jonasza trwa już rok. Dzięki dotychczasowemu Biorcy, który każe nazywać się Dawcą Pamięci, nastolatek poznaje wspomnienia z czasów, kiedy świat pełen był barw, muzyki, emocji i sztuki był na porządku dziennym. Nastolatek postanawia porzucić dotychczasowe życie w dniu, w którym ogląda film, gdzie jego ojciec zwalnia jedno z bliźniaków jednojajowych. Jonasz od zawsze kojarzył zwolnienie z czymś miłym. W końcu zwalnianie staruszków wiązało się z wielką uroczystością i radością. Okazuje się jednak, że zwolnienie to nic innego jak zastrzyk uśmiercający zwalnianego. Od tej pory dwunastolatek i Dawca obmyślają plan, dzięki któremu wszystkie wspomnienia, które dotąd pobrał, zostaną zwrócone społeczeństwu, by to na nowo nauczyło się żyć w świecie uczuć i barw. Okazuje się jednak, że nie będzie miał na to czasu. Kiedy wraca ze szkolenia do domu, dowiaduje się, że mały chłopczyk, Gabriel, który od pewnego czasu mieszkał z rodziną Jonasza, ma zostać zwolniony kolejnego dnia z samego rana. Nie myśląc wiele, nastolatek pakuje najpotrzebniejsze rzeczy i ucieka, zabierając ze sobą Gabriela. Czy uda mu się ochronić życie własne i chłopca? Czy odnajdzie azyl? Czy społeczeństwo, które do tej pory uważał za idealne, będzie w stanie poradzić sobie z losem, który je czekał?
Powiem Wam tak: to nie jest zła książka. Ale wiele, WIELE brakuje jej do dobrej. Autorka poczęstowała nas samą esencją i co prawda nie jest to złe, ale z drugiej strony nie ma tutaj żadnych wątków pobocznych, przez co powieść jest tak krótka (nie wiem, skąd na LC ponad 200 stron, moja ma ledwie 104), a co za tym idzie, nie ma szans zżyć się z bohaterami. Są tak samo nijacy jak ich szarobure, wyprane z emocji społeczeństwo. Może tak miało być, ale każdy z nas wie, że autorom zawsze zależy na tym, żeby jego postacie były ciekawe i różnorodne, a tutaj tego nie ma. Nie byłam w stanie odczuwać wszystkiego razem z Jonaszem (kto, tak nawiasem, wpadł na tłumaczenie tych wszystkich imion na polski? porażka), złość, która nim targała, kiedy dowiedział się od rodziców, że Gabriel ma zostać zwolniony spłynęła po mnie jak po kaczce, bo i z tym maluchem nie miałam okazji się zżyć.
Dziwna to książka. Jest tak cholernie bezpłciowa, że nie wiem, co więcej mogłabym o niej napisać. Zwyczajnie nie ma o czym. Jedyny pozytyw to sam koncept. Trochę taki a'la Equilibrium. Widzieliście Equilibrium? To też taki trochę Dawca, ale bardziej dla dorosłych, z większą ilością akcji i Christianem Bale'em w roli głównej. Ogólnie chodzi o pozbawienie samych siebie wszelkich bodźców, które mogłyby wywoływać emocje, tj. szeroko pojęta sztuka, zwierzęta, hormony, itd. Z jednej strony pomysł niezły, bo pozbawiając siebie uczuć, automatycznie eliminujemy nienawiść i chciwość, a te jak wiadomo zawsze prowadzą do wojny. Z drugiej, trochę szkoda, że nie ma w domach psów, kotów czy, jak w moim przypadku, królików, ale gdybym miała wybierać, to pewnie wybrałabym opcję numer jeden. To bardzo romantyczne, takie stawianie pięknych idei ponad wszystko, ale bardzo niepraktyczne, bo w obliczu wojny i śmierci, każdy dałby się pokroić za taki spokój jak w Dawcy.
Suma summarum, książka ujdzie, ale jak się nie ma zbyt dużych wymagań, bo sama koncepcja jest naprawdę ciekawa i to 3- daję właśnie za pomysł. Komu polecam? Fanom dystopii, którzy nie są zbyt wymagający.
Czy przeczytam resztę Kwartetu? Szczerze mówiąc, wątpię.