"Pierwsza na liście" łączy w sobie opowiadania czterech kobiet. Każda z nich przeszła przez wiele zawirowań w swoim życiu prywatnym. Dwie nastolatki łączyła niesamowita przyjaźń, która jednak została poróżniona przez mężczyznę. Po latach otrzymują one szansę na odnowienie więzi, która niegdyś ich łączyła. Ta jedna historia jest motorem napędowym kolejnych...
Jak wiele jest warta prawdziwa przyjaźń w obliczu ciężkiej choroby? Magdalena Witkiewicz stworzyła bohaterów z krwi i kości, którzy ukazują, że w drugiej osobie zawsze można znaleźć siłę i przebaczenie.
Moje pierwsze wrażenia po lekturze "Pierwszej na liście" były jak najbardziej pozytywne, co więcej - zostałam pozytywnie zaskoczona. Powiedzieć, że nie spodziewałam się tak poruszającej książki byłoby wielkim niedopowiedzeniem. Nie miałam wygórowanych oczekiwań względem tej powieści - potrzebowałam lekkiej historii, która wciągnie mnie na kilka dni. Wciągającą opowieść z pewnością otrzymałam, ale z nawiązką. Magdalena Witkiewicz stworzyła zdumiewającą swoją prawdziwością fabułę, którą wręcz pochłaniałam z wypiekami na twarzy, ciekawa kolejnych rozdziałów.
Niewiele jest książek potrafiących oddziaływać na emocje czytelnika. Wzbudzać w nim radość, ale także i wzruszenie. Ja kilka razy w czasie lektury "Pierwszej na liście" odczuwałam autentyczne uczucia. Nieraz ściskało mnie w gardle i czułam podejrzane pieczenie w oczach. To naprawdę niesamowite i godne podziwu, jak dobra powieść potrafi zmienić wiele rzeczy, dzięki którym postrzegamy świat. Magdalena Witkiewicz stworzyła po prostu historię z prawdziwą fabułą, a nie jakąś cukierkową i przesłodzoną. Nie brak w tej opowieści wzlotów i upadków, ale przecież obie te rzeczy charakteryzują życie każdego człowieka. Ten aspekt w literaturze tego gatunku jest szczególnie ważny, najistotniejszy. Nie mamy tutaj do czynienia z prozą fantastyczną, więc pisarz naprawdę musi wykazać się dużą dozą wyczucia i dokładności, wiedzieć, w którym momencie powiedzieć: "dość!", aby cała historia była przesycona autentycznością. Z ulgą przyznaję, że polskiej autorce udało się to wyśmienicie, odnalazła ona tą granicę i nie przesadziła w żadną stronę. Wykreowane przez nią realia sprawiają, że czytelnik czuje się, jakby sam był częścią przedstawionej historii, utożsamia się z bohaterami, przez co nie może spojrzeć na całokształt obojętnym wzrokiem. Wraz z kolejnymi stronami odczułam, jak między mną a fikcyjnymi postaciami rodzi się więź, zarezerwowana tylko dla książek, które naprawdę skradły moje serce. Jestem pod ogromnym wrażeniem!
Dlaczego ja nigdy wcześniej nie słyszałam o tak dobrej, a na dodatek naszej rodzimej pisarce? Z wstydem muszę przyznać, że czytam głównie literaturę zagraniczną, a po dzieła naszych polskich autorów sięgam sporadycznie, bo zazwyczaj spotyka mnie ogromne rozczarowanie. Magdalena Witkiewicz przełamała moją złą passę. "Pierwsza na liście" to świetne i wnikliwe ukazanie problemów, z którymi wiele ludzi się zmaga. Książka ta prawi także o tym, co w życiu jest najważniejsze: rodzina, przyjaźń i miłość. Nie powinniśmy przejmować się błahostkami i czasami odrzucić swoją dumę, aby zdziałać coś dobrego. Polecam!
Autorce chciałabym podziękować za pierwszą w moim życiu dedykację! Wywołała na mojej twarzy ogromny uśmiech w postaci banana. :)
"Dobrze, że niektóre wspomnienia są tak żywe. Jakby te zdarzenia miały miejsce zaledwie wczoraj."