Książka o tym tytule i okładce nie może być o niczym innym niż o „Portrecie młodzieńca”, obrazie Rafaela Santi.
Chyba niewielu Europejczyków nie wie kim był Rafael Santi, nie słyszało o tym obrazie, nie widziało jego reprodukcji. Reprodukcji – bo, o czym wiedzą już nieliczni, obraz, który przed wybuchem II wojny światowej był jednym z bezcennych skarbów Muzeum Narodowego w Krakowie, pod koniec wojny zaginął i do dziś nikt nic o nim nie wie – a jeśli ktoś coś wie, to nie przyznaje się, że wie …
Rafael Santi to obok Leonarda da Vinci i Michała Anioła jeden z najsłynniejszych twórców włoskiego renesansu. Żył tylko 37 lat, ale był uznany za geniusza jeszcze za życia, rozchwytywany przez zleceniodawców, m. in. malował dla papież Juliusza II, zdobił Pałac Watykański, nadzorował budowę bazyliki św. Piotra.
Jednym z jego dzieł jest „Portret młodzieńca”, obraz namalowany około 1514 roku, farbami olejnymi na desce o wymiarach 75 x 59 cm - nie jest więc to coś co łatwo schować do kieszeni…
Około 1800 roku kupił go we Włoszech książę Adam Jerzy Czartoryski, aby wzbogacić zbiory matki, księżnej Izabeli Czartoryskiej, która stworzyła w Puławach muzeum świadczące o dawnej świetności Polski. Oprócz różnych pamiątek i zabytków znalazły w nim miejsce wielkie dzieła sztuki europejskiej. Ponieważ książę nabył również „Damę z gronostajem” Leonarda da Vinci, a wcześniej kupiony był „Krajobrazem z miłosiernym Samarytaninem” Rembrandta van Rijn, te trzy obrazy umieszczono razem w tzw. Domu Gotyckim i nazwano Wielką Trójką.
Po latach wnuk księżnej Izabeli, książę Władysław Czartoryski. postanowił stworzyć w Krakowie muzeum i przenieść do niego rodzinne zbiory. Od listopada 1882 roku, przez ponad 30 lat, Wielka Trójka była wystawiona na widok publiczny. Na czas I wojny światowej została zdeponowana w Gemäldegalerie w Dreźnie, a do Krakowa wróciła dopiero w 1922 roku.
W czasie II wojny światowej, tak jak wiele innych dzieł sztuki, została przywłaszczona przez okupantów; tylko że po zakończeniu wojny „Dama z gronostajem” i „Krajobrazem z miłosiernym Samarytaninem” ostatecznie wróciły do Polski, ale „Portret młodzieńca” Rafaela po prostu zaginął. Ślad urywa się na Dolnym Śląsku i nic pewnego nie wiadomo do dziś – ani czy uległ kompletnemu zniszczeniu, ani czy jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie…. Wciąż jest na liście strat wojennych i nie odzyskanych dzieł sztuki.
Snute są rozmaite teorie co mogło się z nim stać, gdzie się znajduje, czy w ogóle jeszcze istnieje i, oczywiście, powstała niejedna książka na ten temat. Bo wciąż lubimy czytać o ukrytych skarbach i ich poszukiwaniach ...
Rafał Barnaś, historyk, zainspirowany opowieścią Polaka spotkanego na wyspie Bali napisał historię, która MOGŁA się zdarzyć.
Zaczyna ją w 1945 roku. Obraz Rafaela jedzie w głąb Niemiec. Jadące nocą przez las auto zostaje zaatakowane przez oddział Armii Czerwonej. Przy życiu pozostaje tylko jeden czerwonoarmista, który, studiując przed wojną historię sztuki, świetnie wie jaka jest wartość obrazu znalezionego w bagażniku samochodu. A ma on dla niego jeszcze jedną wielką osobistą wartość – wspomnienie jednej z najszczęśliwszych chwil dawno minionego życia …
Co zrobi ze swoim znaleziskiem? Czy i człowiek, i obraz przetrwają wojnę, która jeszcze trwa? ..
Na pewno nie jest to książka dla każdego. Ale kto lubi historię sztuki, wszelkie tajemnice, historie związane z II wojną światową, działania wywiadów, a w tym wszystkim losy zwykłych ludzi – to polecam.
Dodam, że dużym plusem są bardzo rzeczywiste postacie, nie wyidealizowane i nie czarno-białe. Takich ludzi znamy, tacy jesteśmy.
Autor jasno i wyraźnie napisał, że opisana historia jest fikcją literacką. Ale czytając mamy wrażenie, że ta fikcja zdarzyła się naprawdę ….