Ten wywiad-rzeka Gustawem Holoubkiem, wznowiony i uzupełniony po 10 latach od jego śmierci, jest jak łyk świeżej wody, ożywczy i inspirujący. W czasach, gdy jesteśmy zalewani wywiadami z aktorami serialowymi, którzy plotą bez sensu na każdy możliwy temat i raczą ploteczkami ze swojego celebryckiego życia, Holoubek jawi się jako uosobienie taktu, jako kolos myśli i intelektu.
Zacznijmy od tego, że Holoubek, mimo iż urodzony w latach 20., otwarcie przyznaje się do swojej XIX-wieczności, do swojego konserwatyzmu. Przy okazji dostajemy fascynujące opowieści o jego grodzie rodzinnym, przedwojennym Krakowie, mieście ustalonych zwyczajów i wartości. A jego największym autorytetem teatralnym jest Juliusz Osterwa, aktor zupełnie zapomniany, bo nie grał w filmach, więc z jego sztuki aktorskiej nic nie przetrwało.
Największą wartością książki są rozważania Holoubka o teatrze, o sztuce aktorskiej, o sztukach Szekspira, Mickiewicza, Witkacego i wielu innych. To niezwykle bogata, wielowątkowa głęboka opowieść, moim zdaniem lektura obowiązkowa dla każdego miłośnika teatru.
Po pierwsze Holoubek był konserwatystą w teatrze. Jego koncepcja aktorstwa oparta jest na słowie: „po tylu latach pracy na scenie, wydaje mi się, że zdobyłem wtedy wiedzę, jak dotknąć tej sfery języka, która wyraża się poprzez interpretację słowa. Jak posługiwać się mową tak, aby porozumieć się z widzem.” Mówi dalej: „teatr nie może kopiować ani naśladować rzeczywistości. Że wprost przeciwnie, powinien ją przetwarzać. I to w taki sposób, aby przenosić widzów w inny wymiar, niedostępny naszej codziennej egzystencji. Innymi słowy, że teatr musi być bajką.”
Jest wielkim wrogiem nowego teatru, w którym „pojawiła się fizjologia z wnikliwą obserwacją biologii człowieka, jego odruchów, ograniczeń i potrzeb.” Mówi: „To, co ostatnio obserwuję, opisowo nazwałbym przenoszeniem natury szpitala, terapii, psychoanalizy do natury teatru. Skąd to się bierze? Na pewno nie z potrzeby widzów.” Taki teatr „zamienia oglądanie w podglądanie. Widz staje się podglądaczem.” I jeszcze: „Dziś w teatrze często słyszy się żądanie, aby aktorzy wydatkowali z siebie maksymalną szczerość. Zwłaszcza teraz obowiązuje moda, żeby wszystko było prawdziwe i szczere. Nic bardziej mylnego.”
Fascynująca jest jego opinia o Witkacym: „Jego sztuki to referaty kawiarniane rzucone na papier i opatrzone pełnym repertuarem absurdów, z których śmieszny jest jedynie spis postaci. Jan Karol Wścieklica, Księżna Zbereźnicka, Prokurator Scurvy, Pafnucy Fizdejko. Określenia charakterologiczne tych postaci są zabawne, potem jednak, kiedy ci ludzie zaczynają się poruszać na scenie, gdzieś ulatnia się sens, pozostaje jedynie sztuczność i grafomania.” I dalej „Witkacy nie miał talentu, bo w przedrzeźnianiu, robieniu min, krzywieniu się – jak to we wszelkiej parodii – nie dochodzi do głosu talent, tylko zręczność”
Jest tam masę innych ciekawych rzeczy, opinia o Konwickim, analiza 'Dziadów' Mickiewicza, itd., itp., zainteresowanych odsyłam do lektury.
To bardzo mądra, głęboka książka, bo Holoubek jak mało kto potrafi opowiadać o aktorstwie i teatrze, jeszcze był drugi taki: Zbigniew Zapasiewicz. Starzy mistrzowie bezpowrotnie odchodzą... No właśnie, książka jest świadectwem minionego czasu, ma charakter nostalgiczny, teatr Holoubka jest w odwrocie, króluje nowy teatr, mam nadzieję, że nie na długo...
Książka jest pięknie wydana, z wieloma przypisami i ciekawymi fotografiami.