Prawdziwa gratka, nie tylko dla miłośników sportu/ boksu. Sylwetki najlepszych pięściarzy, ale z wyłączeniem gladiatorów wagi ciężkiej, bo oni mają "swoje", na ogół oddzielne, publikacje. A historia każdego z opisywanych wojowników - z pewnością warta byłaby napisania osobnej książki...
Znajdziemy tu między innymi sławetnych "Trzech muszkieterów" wagi średniej sprzed lat. Ray "Sugar" Leonard, Thomas Hearns i Marvin Hagler - bo o nich mowa, wprowadzali boks na finansowe wyżyny i sprawiali, że to ich kategorie wagowe świeciły pełnym blaskiem w czasach, gdy waga ciężka była w kryzysie. A termin "Walka stulecia", jakże często używany w boksie na przestrzeni lat - w przypadku ich bezpośrednich, między sobą potyczek- wcale nie był stwierdzeniem na wyrost.
Na kartkach tej książki pojawia się też Laszlo Papp. Węgier był fenomenem w boksie amatorskim, a jego osiągnięcia i pozycja tak znaczące, że pozwolono mu spróbować sił także na ringach zawodowych. Co w owym okresie było ewenementem na skalę światową - pięściarz z tzw. kraju socjalistycznego dostał bowiem oficjalną zgodę na sportową rywalizację z najlepszymi profesjonalistami od macierzystej federacji ! Kto wie, czy tacy Kulej bądź Pietrzykowski, gdyby w swoim czasie dostali podobne "zgody"- nie byliby dziś określani jako "wielcy, biało- czerwoni pionierzy - mistrzowie boksu zawodowego" ?
Jest też kilka rozdziałów poświęconych czempionom, o których mało kto dziś pamięta. Takim z pewnością był Harry Greb. Podczas każdej walki zaciekle atakował, "wymachiwał" (ale jakże skutecznie) rękami niczym wiatrak, niewielu było w stanie przetrzymać jego huraganowe wręcz ataki. Bo nawet taki ringowy kozak, jak Gene Tunney - przyszły mistrz świata wszechwag, bokser niemal "kompletny" - nie zawsze (walczyli ze 3 razy) potrafił ujarzmić Greba między linami ringu...
Znajdziemy też "wzmiankę" o pewnym francuskim czempionie. Georges Carpentier, bo jego mam na myśli, był bohaterem...I Wojny Światowej. Nic więc dziwnego, że i na bokserskich arenach radził sobie całkiem dobrze. Nie mogąc znaleźć godnych rywali w Europie - odważnie ruszył za Wielką Wodę, by tam sprawdzać się z najlepszymi. Stanął nawet naprzeciw samego Jacka Dempseya, który zdawał się wówczas być "nie do pobicia". Sensacji ostatecznie nie było, ale, jak to się mówi, "wiele nie brakowało"...
Na kartkach tej książki spotkamy wiele nietuzinkowych postaci, które niezłomnym charakterem i twardymi pięściami torowały sobie drogę do sportowej nieśmiertelności.
Zachęcam do przeczytania.