Napisał prof. Leociak bardzo ciekawą książkę o miłosierdziu w katolicyzmie. Dostajemy opowieści o ludziach, którzy pod koniec życia nawrócili się na wiarę katolickę, wedle doktryny ci synowie marnotrawni traktowani są miłosiernie i po śmierci trafiają do nieba: „Radość z nawrócenia grzesznika może gorszyć niektórych ludzi na ziemi, ale w niebie jest inaczej: „w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15,7).” Powyższe dotyczy także morderców, nawet ludobójców, o nich jest właśnie ta książka.
Najpierw przedstawia autor sylwetki nawróconych zabójców, wyróżnia się tu postać Jacquesa Fescha (1930-1957), francuskiego młodzieńca z dobrego domu, który zszedł na złą drogę: napadł na kantor walut, zranił właściciela a w trakcie ucieczki zabił policjanta. W więzieniu przeżył nawrócenie i usiłował pojąć sens swojej zbrodni: „Fesch odkrywa wielki plan Boży, zamysł doprowadzenia go do nawrócenia i odkupienia. Niezbędnym elementem tego Bożego planu jest zabicie niewinnego człowieka. Zabójca zaczyna rozumieć, że w tym zabójstwie „jest jakaś wola”.” Innymi słowy Jezus chciał aby zabił, bo w ten sposób mógł zostać nawrócony i pojednać się z Bogiem. Fesch został skazany na śmierć i zgilotynowany mimo wielu protestów z pochodzących z kręgów katolickich. W ostatnich latach rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny: „Nie wiemy co dalej, ale Fesch ma wszelkie szanse być kanonizowany i zostać świętym Kościoła katolickiego.”
Potem mamy postacie nawróconych nazistów: Arthura Greisera, Hansa Franka i wreszcie Rudolfa Hössa (1901–1947), komendanta Auschwitz-Birkenau, któremu Leociak poświęca najwięcej uwagi. Przypomnijmy, że Höss był odpowiedzialny za ludobójstwo w w Auschwitz-Birkenau: „Z jego inicjatywy zbudowano komory gazowe i krematoria, a do masowej zagłady zastosowano cyklon B.” Wtedy zamordowano ponad milion ludzi. Po aresztowaniu Höss nawrócił się, wyspowiadał i przyjął komunię świętą. Następnie został powieszony. Pisze Leociak: „Jeśli dobrze rozumiem katolicką naukę o zbawieniu i Bożym miłosierdziu, to skruszony Rudolf Höss, po wyspowiadaniu się i przyjęciu komunii, został powieszony w stanie łaski uświęcającej. Kiedy jego ciało wisiało na sznurze, jego dusza szybowała już ku niebu.” A co o jego ofiarach? W większości nie byli katolikami, więc nie zostali zbawieni...
Wszystko to razem jest niepokojące, dziwne, powiedziałbym nawet okropne. Osobiście uważam, że każdy zasługuje na miłosierdzie, a nie tylko nawróceni, bardzo mi uwiera to miłosierdzie dla wybranych.
Książka ma swoje słabości, za dużo w niej jest analizowanych przypadków nawróconych zbrodniarzy, na przykład nie wiem po co Leociak szczegółowo omawia konwersję niektórych członków bandy Mansona, którzy wsławili się zaszlachtowaniem wielu osób (m.in. Sharon Tate) w 1969 r. w Hollywood. Sporo też jest dość skomplikowanych i prawdę mówiąc nudnych rozważań teologicznych i filozoficznych.
Niemniej to ważne dzieło o relacji zła i religii jest na swój sposób uwierające, warte lektury i refleksji.