„ Odkładamy zbyt wiele rzeczy na później. I to jest złe, bo możemy nie zdążyć, a to magiczne "później" czasami się nie zdarza. „
Dawno miałam ochotę zapoznać się z twórczością Beaty Majewskiej, ale jakoś ciągle było mi nie po drodze. Sięgając po „ Konkurs na żonę „ byłam przekonana, że ta książka jest nieskomplikowaną rozrywką dla umilenia czasu. Muszę przyznać, że początek nie należał do najłatwiejszych i mój entuzjazm bardzo szybko opadł. Stwierdziłam, że opowieść o studentkach posługujących się w dialogach slangiem jest nie dla mnie.
Fabuła oparta na zgranym schemacie, banalna i przewidywalna.
Typowa historia o księciu i kopciuszku, przypominała mi trochę znaną komedię romantyczną „ Nie kłam kochanie „ i pomyślałam, że powieść zupełnie nie przypadnie mi do gustu.Przynajmniej tak sądziłam na początku, ale wbrew pozorom książka nie jest całkiem schematyczna. Historia stworzona przez autorkę nieraz mnie zaskoczyła, rozbawiła i wzruszyła.
Pod względem bohaterów powieść doskonale wpisuje się w romantyczne schematy. Hugo to klasyczny przykład współczesnego faceta. Doświadczony, nowoczesny, nieprzyzwoicie bogaty, wzięty prawnik z praktyką w USA. Wychowany w poczuciu, że jest najważniejszy, żyje swobodnie i bez zobowiązań. Odpowiada mu życie singla, bo pozycja i uroda przyciągają do niego kobiety niczym magnes. Jest jedynym spadkobiercą ogromnego majątku i kancelarii wujka, ale aby stać się pełnoprawnym właścicielem musi spełnić pewne warunki zawarte w testamencie. Łucja natomiast jest kompletnym przeciwieństwem mężczyzny. Ufna i prostolinijna „ szara mysz „, dziewczyna sierota, która została wychowana na wsi przez babcię tradycjonalistkę, kobietę o złotym sercu. Nieśmiała studentka i rozrywkowy prawnik żyją w dwóch skrajnie różnych światach i teoretycznie nie mają szans na jakiekolwiek porozumienie.
Hugo, aby dotrzymać warunków testamentu wpada ze swoim przyjacielem na pomysł rozpisania pewnego konkursu. I tak oto przecinają się drogi naiwnej i nieco zdesperowanej Łucji wierzącej w zainteresowanie mężczyzny, który niespodziewanie ją adoruje i Hugo wyrachowanego, zimnego drania niezdolnego do głębszych uczuć, dla którego dziewczyna jest tylko narzędziem do osiągnięcia celu.
Powieść mimo trudnych początków i lekkiego zniechęcenia bardzo mnie wciągnęła. Na szczęście historia wkrótce nabrała rumieńców, gdyż pierwsze wrażenie dotyczące głównych bohaterów okazało się całkowicie mylące. Łucja i owszem to skromna dziewczyna ze wsi, ale zaradna. Kiedy potrzeba silna i zdecydowana, natomiast Hugo, gdy porzuca maskę zimnego wyrachowania okazał się być całkiem wrażliwym facetem.
Pomimo, że książka jest lekka, łatwa i przyjemna w odbiorze, zawiera całkiem poważny przekaz. Nie chodzi tu o słodką romantyczną historię rodem z hollywoodzkich produkcji, ale o słodko – gorzką prawdę o naszym społeczeństwie gdzie nie docenia się już takich wartości jak tradycje rodzinne, wzajemny szacunek czy miłość. Króluje natomiast hipokryzja, wyrachowanie, materializm, wyścig szczurów. Powieści nie brakuje ciekawych zwrotów akcji i sekretów z przeszłości, nawet zakończenie mnie zupełnie zaskoczyło. Spodziewałam się typowego happy endu jak to w obyczajówkach i romansach bywa a książka kończy się dość smutno. Życie Hugo i Łucji zupełnie się posypało i nie wiadomo jak dalej potoczą się ich losy. Nie miałam pojęcia, że jest to pierwszy tom i nie pozostaje mi nic innego jak sięgnąć po „ Bilet do szczęścia, „ bo inaczej nie dowiem się, jakie ma zakończenie historia tej nietypowej pary.
„ Świat się nie kończy, gdy bliska osoba odchodzi lub zawodzi. Ciągle jeszcze jest ktoś dla ciebie najważniejszy, ty sama. „