Liane Moriarty znana jest szerszemu gronu czytelników za sprawą „Małych kłamstewek”, książki na której podstawie powstał znany serial. W zeszłym roku miałam okazję czytać „Dziewięcioro nieznajomych”, powieści która teoretycznie należy do gatunku kryminał, thriller, sensacja, ale praktycznie akcji tam mało, a i dreszczyku klasycznego thrillera nie uświadczysz. Z końcem marca na półkach księgarni pojawi się jej najnowsza powieść „Miłość i inne obsesje”. Ile w niej miłości, a ile obsesji?
Ellen jest z zawodu hipnotyzerką. Po kilku nieudanych związkach zaczyna spotykać się z Patrickiem. Oboje świetnie się ze sobą czują i wszystko jest na dobrej drodze do udanego związku, gdyby nie fakt że mężczyznę dręczy i śledzi była dziewczyna. Z głównego wątku to właściwie tyle, bo innej akcji tu nie znajdziecie. Gdyby fabuła skupiała się na stalkowaniu ze strony porzuconej kobiety może i czytało by się przyjemnie bo powieść skłaniałby się do klasycznego thrillera czy sensacji. Tymczasem mamy tu poplątanie z pomieszaniem, do tego okraszone zbędnymi dygresjami, wtrąceniami i przerywnikami, które do niczego nie zmierzają, nic nie wnoszą. Patrick i Ellen zamiast zgłosić sprawę na policję i uzyskać zakaz zbliżania się wolą się męczyć, dręczyć i niepokoić, a Ellen wprost jest zaintrygowana zachowaniem kobiety. Zakończenie powieści przypomina zwykłą i przewidywalną powieść obyczajową gdzie wszystko kończy się dobrze.
Mało tu miłości, a nawet to co miłością ma być, zaczyna niebezpiecznie dążyć ku obsesji. Ellen zbyt mocno analizuje i porównuje. Zbyt mocno wplata elementy życia zawodowego do życia codziennego, co przekłada się na relacje rodzinne. Patrick ciągle w pamięci ma zmarłą żonę, a biedna Ellen ciągle musi stawiać w szranki z duchem z przeszłości. Może przez tą miłość powieści gatunkowo bliżej do obyczajówki z wątkiem romansu niż do klasycznego thrillera czy powieści psychologicznej. Nie ma tu nagłych zwrotów akcji, całość charakteryzuje dość spokojny przebieg, momentami aż nudny. Brakuje na pewno sensacyjnych i zagadkowych smaczków, suspensu i napięcia. Jedyne co przyjemnie się czyta to fragmenty poświęcone hipnozie.
Trudno właściwie wskazać o czym jest „Miłość i inne obsesje”. Gdyby główną osią była walka ze stalkerką, z pewnością powieść nabrałyby charakteru. Moriarty ma lekkie pióro, co sprawia że całość dobrze się czyta. Gdyby jednak książka miała o sto stron mniej, odbiór byłby lepszy. Szczególnie przytłaczają niektóre myśli i rozważania głównej bohaterki. Powinny być one trochę skrócone, gdyż przede wszystkim niewiele wnoszą do fabuły.
Moriarty napisała powieść o zakamarkach ludzkiej psychiki. Pojawia się tu wątek miłości, która staje na skraju nienawiści. Dużo tu o stracie i radzeniu sobie z nią, a także o emocjonalnym uzależnieniu od drugiej osoby. To historia o tym, że od obsesji czasem nie można uciec, a trudne emocje trzeba po prostu zaakceptować. Podsumowując nie zakochałam się w „Miłości (…)”, za mało tu dla mnie tej iskry thrillerów czy klasycznych opowieści z wątkiem psychologicznym… Ale powieść polecam miłośniczkom romansów oraz obyczajówek, może one odnajdą w tej historii coś dla siebie.