Temat in vitro jest dość obecny w ostatnich latach. Zagadnienie dla jednych oczywiste i akceptowalne, dla innych stanowi niedopuszczalną ingerencję w ludzki organizm. Podejście do tematu zależy w znacznej mierze od sytuacji, w której się znajdujemy. Jeżeli nas nie dotyczy to temat jest zły, natomiast gdybyśmy musieli skorzystać z tej metody jako ostatecznego rozwiązania na posiadanie potomka, nie budziłby on zapewne większych emocji z naszej strony. A jak do tematu podchodzą klienci kliniki Szczęśliwa Rodzina?
Alicja jest asystentką w renomowanej klinice in vitro Szczęśliwa Rodzina. Wiedzie nudne i monotonne życie. Właściwie to żyje życiem pacjentów kliniki. Obserwacja par odwiedzających klinikę, ich problemy i rozterki zajmują Alicji większość czasu pracy. Ona jest naszym przewodnikiem po klinice, zdaje nam relacjach ze stosunków panujących w klinice, przybliża nam sylwetki lekarzy tam pracujących, nie omieszka wspomnieć o ich problemach i kłopotach. Chociażby doktor Paweł, ceniony ginekolog, uwielbiany przez pacjentów. Nie może się odnaleźć w życiu, cały czas szuka celu i sensu życia, jest zmęczony i znudzony pracą. I to dzięki pacjentce odnajduje w sobie wolę i chęć zmiany. Rzucony w wir życia sam siebie zadziwia swoją odwagą. A doktor Zawilska, specjalistka od łączenie komórek. Żyje życiem klientów, stara się tak wykonywać swoją pracę, aby przyszli rodzice byli jak najbardziej zadowoleni. Ale jest w tym wszystkim sama. Sama pośród komórek. Podejmuje odważne rozwiązanie, którego nikt się nie spodziewał.
Klinikę odwiedzają też różne pary, których głównym marzeniem jest posiadanie potomka. Tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Ale rzeczywistość już nie jest taka kolorowa i jednoznaczna, nie zawsze dążenia par są tak oczywiste. Okazuje się, że część małżonków jest przeciwna tej metodzie, ale robi to dla dobra i zaspokojenia potrzeb drugiej strony. Jej zdanie niewiele się liczy. Są też pary pewne tego co robią i z niecierpliwością poddają się tym zabiegom, z utęsknieniem oczekując na pierwszy uśmiech dziecka. Ile par, tyle różnorodnych problemów i podejść do in vitro. W toku całej terapii często wychodzą na jaw relacje panujące w tych rodzinach, inni dowiadują się o ich problemach małżeńskich, uzewnętrzniają się, potrzebują swój ból wydobyć z siebie i podzielić się nim z innymi.
„Nadzieja jest rośliną trudną do wyplenienia. Można nie wiem, ile odrąbać gałęzi i zniszczyć, a zawsze będzie wypuszczać nowe pędy”.
Miłość w czasach in vitro przedstawia bardzo celny i trafny obraz par starających się o dziecko. Pokazuje, że często to dziecko ma być narzędziem do scementowania rodziny, elementem, który połączy małżonków. A to bardzo smutne, bo dziecko powinno być owocem gorącej i namiętnej miłości. To powieść o niespełnionych marzeniach, o wielkiej odwadze i stanowczości, o odnajdywaniu sensu życia. Bohaterowie, często pod wpływem chwili i niespodziewanego impulsu zmieniają swoje dotychczasowe nudne życie. Idą do przodu, w nieznane, ale z przekonaniem, że właśnie tego potrzebują. Zmian w swoim życiu. Spełniania się, życia pełną parą, dla siebie, a nie tylko dla innych i pod ich dyktando. Pragną rozwoju, chcą kreatywnie tworzyć swoją wymarzoną przyszłość. W końcu się nie boją realizować swoich marzeń.
„Jedną z najbardziej zadziwiających rzeczy w życiu jest to, że często znajdujemy coś pięknego tam, gdzie byśmy nigdy nie wpadli na to, by tego szukać”.
Książkę czyta się bardzo szybko i płynnie, historie opowiedziane są poczuciem humoru, czasami uszczypliwością i sarkazmem. To wszystko nadaje jej blasku i poświaty. Jest bardzo życiowa i na czasie, opowiada o rzeczach, które się codziennie dzieją wokół nas, o którym słyszymy, a może czasami też uczestniczymy. Temat wymagający uwagi i zrozumienia. Świetnie, że są autorzy, którzy nie boją się poruszać takich tematów, często skrzętnie skrywanych czy marginalizowanych. O tym trzeba głośno mówić i pisać. Powieść potrzebna i wyczekiwana w dzisiejszych czasach, w których metoda in vitro nabiera coraz większego znaczenia. Jednak ludzie nadal nie chcą o tym mówić, boją się krytyki i braku zrozumienia ze strony społeczeństwa. Więcej otwartości na drugiego człowieka i jego problemy. Drugiej osobie należy pomóc, a nie wyśmiewać się z jej kłopotów.
Godna uwagi i polecenia. Chociaż dotyka spraw trudnych, napisana z dystansem i prostym językiem, przez to jest bardzo zrozumiała, czytelna i jasna w odbiorze. Warto po nią sięgnąć, nie po to, aby się dowiedzieć więcej o metodzie in vitro, gdyż to nie jest pozycja naukowa, ale po to, by spróbować zrozumieć osoby, które decydują się na skorzystanie z tej metody i nie oceniać ich, nie znając sytuacji i położenia każdej z par starającej się o dziecko.