Filozoficzna rozprawa o miłości, właściwie „O sztuce miłości”. Każde słowo, zdanie napełniało mnie spokojem, czułością i bezwzględną wiarę w zmianę. Erich Fromm napisał tę książkę w roku 1956! Sztuką jest zebrać doświadczenia i przemyślenia w słowa. Sztuką jest mówić o miłości w kontekście religii, wiary, logiki, polityki i psychologii. Zebrać wszystkie splątane wątki, dysonanse dręczące ludzkość od zarania dziejów i rozsupłać z tego węzła kwintesencję słowa MIŁOŚĆ. Ponadwymiarowe i ponadczasowe ujęcie najpiękniejszego i najważniejszego ludzkiego uczucia. Treść wwierca się mocno w umysł, psychikę, jątrzy, drąży. Analizuję. Chcę wszystko zapamiętać.
Erich Fromm podzielił swoje rozważania na cztery rozdziały:
I. Czy miłość jest sztuką?
II. Teoria miłości
III Miłość i jej rozbicie we współczesnym społeczeństwie zachodnim
IV. Praktyka miłości
Sam Autor ostrzega: „książka ta musi rozczarować każdego, kto oczekiwałby od niej łatwego wprowadzenia w sztukę miłości. (…) wszystkie jego próby miłości skazane są na niepowodzenie, jeśli nie będzie zarazem jak najusilniej starał się rozwinąć całej swojej osobowości, aby zdobyć twórczą postawę życiową; że niepowodzenia w miłości do poszczególnej osoby nie można osiągnąć bez zdolności kochania bliźniego, bez prawdziwej pokory, odwagi, wiary i zdyscyplinowania”. Sięgam po rękę Erich’a Fromm’a i podążam za treścią. „Miłość jest sztuką” i jest nauką. Jest procesem: „proces nauki można z łatwością podzielić na dwa etapy: pierwszy – opanowanie teorii; drugi – opanowanie praktyki” a „obok jednak poznania teorii i praktyki istnieje jeszcze trzeci niezbędny czynnik, aby się stać mistrzem w jakiejkolwiek dziedzinie – opanowanie sztuki musi być sprawą maksymalnego zainteresowania”. Uważność. Na siebie. Na drugiego człowieka. „Pragnienie zjednoczenia się z drugim człowiekiem jest najpotężniejszym dążeniem ludzi. Jest ono najbardziej podstawową namiętnością, jest siłą cementującą cały rodzaj ludzki, klan, rodzinę, społeczeństwo. Klęska na tym polu oznacza obłęd lub zagładę – zagładę samego siebie lub zagładę innych. Bez miłości ludzkość nie mogłaby istnieć ani jednego dnia”. Miłość do samego siebie, miłość dzieci do rodziców, miłość rodziców do dzieci i wzajemny wpływ uczucia z późniejszymi konsekwencjami w dorosłym życiu, miłość do wybranego drugiego człowieka (braterska). Samotność, zaburzenia psychiczne. I wreszcie: „dojrzała miłość”, która „jest zjednoczeniem, w którym zachowana zostaje integralność człowieka, jego indywidualność”. Każdy z dwojga ludzi chcących kochać i być kochanym we wzajemnie wzrastającym związku, ma swój własny okręg odrębności, indywidualności, by wspólnie w jakimś tylko zakresie łączyć się ze sobą, a nie jak miłość symbiotyczna, współuzależniona nachodzić wzajemnie na siebie, tracąc granice własnych okręgów.
Rozważania o miłości i ich analiza na tle różnych historycznych epok, systemów religijnych, politycznych, filozofii Wschodu i Zachodu. Pojawiają się znane postaci z różnych dziedzin: Freud, Jung, Kant, Spinoza, Mistrz Ekhart, Paul Tillich, Budda, katolicki Bóg.
Erich Fromm spowodował we mnie poplątanie z pomieszaniem moich poglądów i przekonań na temat wiary, religii, miłości, małżeństwa. Obieram kierunek poszukiwań odpowiedzi i roztrząsam, czy chcę zburzyć kolejny raz swój porządek świata. Erich Fromm skutecznie wyzwolił we mnie kolejne dysonanse: „wiedzieć, a jednak myśleć, że nie wiemy, jest najwyższym osiągnięciem; nie wiedzieć, a jednak myśleć, że wiemy, jest chorobą”.