Poszukując klimatycznej powieści, natrafiłam ostatnio na ciekawy tytuł: „ Na Hester Street topnieje śnieg” autorstwa Daisy Waugh. Radości nie było końca, bowiem akcja w niej dzieje się początkiem XX wieku, w czasie, o którym lubię czytać. I to jeszcze historia z wątkiem filmowym w tle. Czyli komplet. Początek faktycznie okazał się czymś, co wskazuje na klimatyczną i urokliwą historię: barwny język, dopasowany oczywiście do realiów czy też sama akcja, która nakręcała powieść, stworzyły charakter, który wpasowuje się w gust czytelnika. Ale tak do końca nie wszystko wyszło tak, jakbym chciała. Bo jak się okazuje, w jednej historii autor może zamieścić tyle wątków, że nie sposób je ogarnąć. A jak nie jest to zbyt dobrze poskładane, to z pięknej powieści znika wszystko, co klimatyczne…
Lata 20-ste XX wieku. Wśród klimatycznej scenerii Hollywood żyją Maximilian i Eleanor Beecham, którzy pod osłoną bogactwa i elegancji skrywają swoje osobiste tajemnice. Z zewnątrz wyrafinowani, w środku nieszczęśliwi. Wewnątrz kryzysu nie widać drogi ratunku, lecz wtedy pojawia się list, który może wszystko zmienić. Mają ponowną szansę zaistnieć wśród grubych ryb hollywoodzkiego biznesu i zmienić to, co dotychczas niszczyło ich świat. Pełnia przepychu i skandali może być przepustką do lepszej przyszłości. Czy Beechamowie zdecydują się na ten krok?
Ciężko ocenić tę powieść. Z jednej strony historia urokliwa, z drugiej – zbyt złożona. Czyta się ją doskonale, bowiem autorka świetnie wczuła się w klimat tamtych lat, wszystko wygląda realistycznie i bogato. Nie jest trudno poczuć się jak sami bohaterowie. Tytuł jednak jest skupiskiem wątków, nie tylko głównej historii małżeństwa Beechamów, ale także samej śmietanki towarzyskiej, wyglądu biznesu filmowego w Hollywood w ubiegłym wieku, czy też sytuacji ekonomicznej w latach 20-stych. I nie miałabym nic przeciwko, bo nie są to jakieś suche fakty ściągnięte z diagramów, ale przedstawienie ich w urywkowy sposób niszczy ogólny wygląd. Rozdziały nie są długie, fajnie się je czyta, ale problem leży w tym, że autorka nie zastosowała żadnej chronologii. W jednym momencie jesteśmy z główną bohaterką na jej spotkaniu z kochankiem, po chwili uczestniczymy w bankiecie. I za chwilę pojawia się wzmianka o boomie ekonomicznym. Przydatne wieści, ale źle wyważone. Czytając ten tytuł miałam wrażenie, jakbym poznawała urywki jakiejś historii i po jej skończeniu samodzielnie usiłowałam poskładać tę układankę. I chociaż końcówka wyglądała lepiej, to wciąż pozostaje to nieodparte wrażenie, że coś poszło nie tak.
Mimo wszystko jednak książka jest bardzo ciekawa. Widać wyraźnie, że autorka ma pojęcie o tym, co pisze, potrafi stworzyć klimat i przenieść czytelnika w nieznane mu dotąd czasy. Dobrze zarysowała nie tylko wygląd postaci czy też miejsc, ale samych zachowań, pewnej etykiety, nie tylko w życiu osobistym bohaterów, ale także w biznesie jakim jest branża filmowa. Hollywood w wieku XX było miejscem z charakterem i autorka podkreśliła to doskonale. Warto więc przynajmniej dla tego aspektu poznać ten tytuł. Z jednej strony trochę się namęczymy, ale z drugiej będziemy wiedzieć, że było naprawdę warto…