Andrzej Góral to autor książki pod tytułem „Kroniki czasu Ziemi”. Jest to powieść fantasy, która opowiada o przedludzkiej cywilizacji, która zasiedlała naszą planetę na długo, nim my pojawiliśmy się na tym świecie. Ta wyimaginowana rasa, zwana przez Autora homorianami, została stworzona przez przybyszów z kosmosu, zwanych Wagami. Z tego co zrozumiałem, homorianie byli nieco podobni do nas – zarówno pod względem fizycznym, intelektualnym, jak i cywilizacyjnym. Ale do rzeczy.
Chyba każdy z nas miał do czynienia z książkami Danikena i jego kontynuatorów. W różnego rodzaju programach wszelkiej maści naukowcy i publicyści bombardują nas teoriami spiskowymi dotyczącymi nieścisłości w naszej znajomości dziejów Ziemi. Przykład – słynny program „Starożytni kosmici”. Przyznam, że niektóre z teorii są nawet fascynujące i można byłoby się nad nimi pochylić. Być może właśnie takie książki, publikacje bądź programy, stały się impulsem do stworzenia „Kroniki czasu Ziemi”.
Książka opowiada dwa równoległe wątki. Pierwszy dotyczy przedludzkiej cywilizacji homorian. Drugi – nas samych. Koncepcją Autora było porównanie tych ras – ich dorobku, różnic, mentalności. I wychodzi na to, że wcale nie dzieli nas tak wiele.
Przyznam, że to była dosyć ciekawa lektura. Piękny język, wysublimowane poczucie humoru, spora dawka emocji, które targały bohaterami kilkunastu krótkich opowiadań. Koncepcja bardzo mi się spodobała, wykonanie również. Jednak najciekawsze w książce jest nasze wspólne podejście do kwestii miłości. Jak się okazuje, miłość to najpotężniejsza siła natury, czy ogólnie rzecz biorąc – Wszechświata. Ludzie i homorianie nie są w stanie jej się oprzeć. To tak przemożna siła, że wszelka racjonalność, prawa… dosłownie wszystko, muszą się jej podporządkować. Jaki jest tego wynik, to już inna sprawa. Miłość nie zna granic, nie jest racjonalna, nie da się jej zamknąć w żadnych konturach, prawach, zwyczajach. I dobrze. Dlatego życie jest tak ciekawe.
Mnie najbardziej spodobała się historia zatytułowana „Incaria”. Bohaterka tego krótkiego opowiadania, któremu dała tytuł, jest jedną z przedstawicielek najważniejszych rodów wśród homorian. Zakochuje się w swym sąsiedzie, Zoltharze, również należącemu do arystokracji. Razem dorastają, razem zaczynają odczuwać fascynację, a w końcu zakochują się w sobie. Jednak Incaria w pewnym momencie ucieka od ukochanego. Spytacie dlaczego? Uczucie którym obdarzyła Zolthara jest tak wielkie, że nie jest w stanie uporządkować własnych myśli, emocji, doznań. Słowem – miłość spala ją całą. Jedynym wyjściem dla niej staje się wygnanie… Jak skończy się ta historia – przeczytajcie sami. Trochę szokujące, ale prawdziwe. Szekspir byłby zadowolony ;D
Nie do końca jestem przekonany czy to fantastyka, ale nie będę mocno oponował. Książkę czytało się szybko, fajnie, momentami z przejęciem. Żadne z dwudziestu trzech opowiadań nie było nudne. Nawet jeśli początkowo ciężko zrozumieć wzajemne powiazania pomiędzy nimi, wszystko wyjaśnia się przy końcowi. Uważam, że książka jest niezwykle logiczna, zabawna, jak wtedy, gdy nieznani sobie mężczyzna i kobieta przenoszą się do raju, tworzą parę. Wszystko to trwało ułamek sekundy w naszej rzeczywistości. Po drugiej stronie minął rok. Jakie były tego konsekwencje? Nie zdradzę. Pomysł genialny, wesoły, seksowny i pragmatyczny. A takich historyjek znajdziecie znacznie więcej.
Czy polecam? Tak, tak, tak. To naprawdę świetna książka. Jeśli Autor pójdzie w tym kierunku, możemy być świadkami narodzin naprawdę ciekawego pisarza. Zabawa z tą powieścią była przednia. Dodatkowo Autor dał nam prztyczek w nos – w tej przystępnej formie uczy nas, aby doceniać życie, to co się posiada. By walczyć o to, co najważniejsze, a nie unosić się – tak naprawdę głupim – honorem. Gorąco polecam i zapraszam do lektury.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.