Kto dziś nie słyszał o książkach, w których śmiertelniczka połączyła się w gorącym uczuciu z nienaturalną istotą? Nie ważne, czy z wampirem, wilkołakiem, aniołem czy innym paranormalnym stworzeniem. Ostatnio takie książki są najbardziej rozchwytywane przez czytelników, zwłaszcza czytelniczki, które uwielbiają przeżywać romanse razem z ich bohaterkami. Jednak ich wysyp zdołał już się „przejeść” niektórym, chociaż i to nie przeszkadza autorom w coraz nowszych projektach o tej tematyce. „Lucian” autorstwa niemieckiej pisarki, Isabel Abedi, należy właśnie do kategorii książek, która mimo swojej coraz bardziej oklepanej kategorii, wciąż zachwyca niejednego czytelnika i wbrew pozorom, wydaje się ciekawa.
Rebeka spotyka na swej drodze Luciana – chłopaka, który nie wie kim jest. Ma on dziwne sny z jej udziałem, a w dodatku oboje czują, że coś ich do siebie przyciąga. Mimo prób trzymania się na dystans wciąż niewidzialny magnes pcha ich ku sobie. Łącząca ich więź wydaje się zbyt silna, aby żyć osobno. Kim w takim razie jest Lucian i co będzie z nim i Rebeką? Czy dadzą się prowadzić niewidzialnej magii przyciągania?
Czytałam wiele pozytywnych opinii na temat tej książki, więc kiedy nadarzyła się okazja, skorzystałam z niej i chętnie wybrałam pozycję napisaną przez panią Isabel Abedi. Ciekawa okładka jak i tajemniczy opis dodatkowo wzbudziły moje zainteresowanie. Pięćset stron ani trochę mnie nie zraziło. Kiedy więc chwyciłam za nią, miałam wygórowane oczekiwania. Nie mogę powiedzieć, że ich nie spełniła, jednak w pewnym sensie byłam zawiedziona. Ale zaczniemy od dobrych stron. Pozytywnym aspektem książki jest styl autorki, który wciąga i nie pozwala na chwilę się oderwać. Mimo niedociągnięć fabuła mknie do przodu i nim się czytelnik obejrzy, już czyta koniec. Umiarkowana dawka akcji w tym przypadku jest dobrą cechą, ponieważ zwalnia to nieco pęd czytania, więc zrozumienie wszelkich informacji jest ułatwione. Ponadto niektóre wątki uwydatniają cały pomysł w taki sposób, że retuszują wszelkie powielone schematy, dzięki czemu czytelnik zapomina o nich i odnosi wrażenie, że to zupełnie inna, ciekawsza książka.
Minusów jest sporo, jednak nad wszystkimi nie będę się rozwodzić. Głównym problemem jest to, że ta fabuła mogłaby być znacznie lepsza, gdyby autorka postarała się wpleść trochę więcej nutki tajemniczości. Tak niestety wyszła przewidywalna historia, nieco banalna, która tylko kilka razy podczas całej pięćset stronowej akcji zdołała zaskoczyć. Ponadto niektóre wątki zostały wyolbrzymione, lekko niezrozumiałe , przez co nie pasowały do całości. A szkoda, ponieważ pomysł i cała książka mają spory potencjał, który niestety nie został dobrze uformowany i wykorzystany.
Jeśli chodzi o postacie, są one zwyczajne, w żaden sposób się nie wyróżniają. Nawet Lucian, który okazuje się kimś więcej niż człowiekiem. Przedstawiony został w taki sposób, aby czytelniczki mogły odebrać go jako niebezpiecznego i pociągającego mężczyznę, który ostatecznie związuje się z ‘przeciętną’ dziewczyną. Taki schemat jest już znany między innymi ze „Zmierzchu” Stephenie Meyer. Jednakże w pewnym stopniu można go polubić, tak jak Rebekę, która mimo swojej wady wyolbrzymiania każdej sprawy, wydaje się dość sympatyczna.
Książka ta chociaż nie jest wysokich lotów, to w pewnym sensie można ją uznać za ciekawą i miłą lekturą dla każdego miłośnika fantasy. Może zaskoczyć, lecz w większości może po prostu zawieźć. Jednakże mimo swoich wad śmiało można ją przeczytać. Bardzo szybko się ją czyta, lekko odstraszających pięćset stron wcale a wcale się nie odczuwa i wbrew ilości można pochłonąć ją w jeden dzień. Śmiało mogę polecić, jednakże bardzo wymagającym czytelnikom polecałabym ją chwycić w czasie, gdy już nic lepszego nie będzie pod ręką.