Kocham koty, w domu mam dwa. Uwielbiam patrzeć na ich harce, zabawy, wygłupy. Czasem jeden chrapie, drugi rozciąga się pod kaloryferem i spada czasem z łóżka jak śpi. Zabawne, na pierwszy rzut oka, ktoś powie, typowe mieszczuchy, pełna micha, przysmaki jakich dusza zapragnie, ciepełko i tyle. Cóż to za życie, sama sielana i jak tu nie być kotem? Otóż nie, w ich krwi płynie natura drapieżnika. Jeden z kotów jest ze wsi, jak bohater książki Brunona Kadyny.
Opis:
Tytułowym bohaterem jest Beret, kot, który zna miejskie życie, podkładane pod nos przysmaczki i wieczory spędzane ze swoją panią, pełne troskliwego głaskania. Akcja powieści zaczyna się wtedy, gdy dziewczyna przywozi kocura na wieś, do swoich rodziców. Powodem jest to, że jej teściowa nie akceptuje zachowań Bereta. Nic nieświadomy kot zostaje wrzucony w obce środowisko i za grosz tego nie pojmuje. Uroczy grubasek, musi walczyć o przetrwanie. I wtedy właśnie wraca instynkt, który (jak sama doskonale wiem) w kocie drzemie zawsze. Ten zew przyrody nie opuszcza kotów. Na wsi każdy, kto chce przetrwać musi walczyć o swoją pozycję lub uzyskać szacunek u innych zwierząt. Na początku Beret jest słodkim grubaskiem i ofermą, która daje się objadać przez innych. Jednak nie na długo, najpierw zaczyna się niewinnie od poznawania terenu, potem przychodzi do walki z psami i Beret lub złośliwie zwany mieszczuch, pokazuje, że walczyć potrafi. Staje się Szefem, wśród zwierząt zdobywa posłuch, czasem jednak musi posłużyć się pazurem. Po pewnym czasie dochodzi jednak do tego, że nie walką chce zdobywać swój autorytet, a pokojem. Bardzo szybka przemiana kociego życia, zbiera swój plon, Beret poczuł się wiejskim kotem, nie chce stać się już mieszczuchem.
Opinia:
Wiecie już dlaczego zdecydowałam się posłuchać tej książki (tak, korzystałam z audiobooka), teraz napiszę, czy to był dobry wybór.
Nie, to nie był dobry wybór. Przy opisie książki są porównania do innych powieści, które pisane są z perspektywy zwierząt. Znam z tej listy, co prawda tylko Folwark zwierzęcy, ale wydaje mi się, że to porównanie jest niewłaściwe. Podobno mamy zobaczyć siebie - ludzi, w krzywym zwierciadle. Jedyne, co wyrasta nagle, jak źdźbło trawy, w tej powieści, to nienawiść do ludzi. Uzasadniona i nieuzasadniona, ot i tyle... No, więc co tu porównywać do Orwella?
Poza tym, wiele jest w tej książce rywalizacji, walki i zabijania, więc to raczej okrutnie odzwierciedla świat zwierząt i to tych wiejskich. Analogii do ludzi nie znalazłam, charaktery zwierząt żadnych osobowości, jak dla mnie, nie odzwierciedlają. Są jedynie trzy chore psy i kura, która myśli, że jest jastrzębiem, przez głupotę właściciela. Przesłuchałam 4 godziny tej książki (całość) i nie rozumiem świata autora, nie utożsamiam się i odradzam. A już na pewno nie jest to powieść dla dzieci! Niech Was nie zwiedzie okładka!