Romanse historyczne przeważnie są do siebie mocno podobne. Łączy ich pewien schemat, który łatwo dostrzec w każdego tego typu powieści. Mimo wszystko, zagorzali fani tego gatunku z ochotą sięgają po kolejne tytuły, bowiem mają w sobie coś ciekawego, jakąś cząstkę, która pozwala na fantastyczną lekturę. „Alchemia miłości” autorstwa Eve Edwards, wydawać by się mogło, również należy do typowego romansu z tłem historycznym. A jednak ma w sobie pełno uroku, który zamienia fabułę w subtelny obraz. Ten tytuł trafił do mnie przez przypadek. I ten przypadek okazał się świetną lekturą.
Wiek XVI. Hrabia Dorset, młody Will Lacey musi szybko okiełznać ruinę majątkową, jaką pozostawił mu w spadku jego ojciec. Aby to się stało, powinien ożenić się z posażną panną, których nie brakuje na dworze Elżbiety I. Jednak serce Will’a bije tylko dla jednej kobiety – Ellie, która posiada jedynie bezwartościowy hiszpański tytuł. Kiedy rodzina naciska na niego, aby ożenił się z bogatą szlachcianką Jane, chłopak staje przed nie lada trudnym wyborem: wybrać sercem czy rozumem?
Współczesny czytelnik z pewnością częściej wybiera współczesną literaturę aniżeli historyczną. I to jest błąd, bowiem powieści z tłem historycznym są równie ciekawe, jak te, które dzieją się w dzisiejszych czasach. I można opowiedzieć to na przykładzie tytułu „Alchemia miłości”. Przyznaję, że tytuł brzmi nieco jak stare dobre harlequiny, ale tutaj jest to zwykła przykrywka. Pod tą przykrywką skrywa się wciągająca i urokliwa historia dwojga młodych ludzi, którzy w świecie trudnych wyborów muszą skrywać własne uczucia. Nie jest to typowy romans, ale subtelna historia dla młodych czytelników, którzy z pewnością będą nią oczarowani. Wiadomo, że słowo romans kojarzy się z banalnym i szybkim uczuciem, ale w tej powieści autorce udało się wyciągnąć esencję z tego słowa i zastąpić je czymś naprawdę wyjątkowym.
Uczucie dwojga bohaterów zostało ujęte w bardzo dojrzały sposób. Z jednej strony dotyczy naprawdę młodych osób, z drugiej – łączy ich coś prawdziwego, namacalnego. Od początku nadana została pewna zasada, w myśl której autorka poprowadziła tych dwoje postaci. Wygląda to w ten sposób, że od początku wiemy, jaki będzie finał, ale bez względu na to kibicujemy bohaterom w ich wyborach i ich przygodach. To naprawdę wielka zaleta książki, świadczy to o umiejętnościach autora w kreowaniu tego typu powieści. Powstaje zatem nie ckliwy romans dwóch młodocianych postaci, ale dojrzałe uczucie, które przeplata się z przeciwnościami losu. Schemat znany, ale jednak lubiany.
Warto również zwrócić uwagę na bohaterów. Ich cechy są różnorodne, każdy z nich jest inny i nadaje ciekawy charakter całej historii. Możemy spotkać kobieciarza, twardo stąpającego po ziemi szlachcica, zabawne trio braci, „fałszywą” służkę czy też skrycie dobrą szlachciankę. Postaci zwyczajne, ale jednak mają w sobie coś interesującego. I to oni w dużej mierze przyczyniają się do tego, że powieść wygląda w taki a nie inny sposób…
Ta powieść należy do tego typu książek, o których nie da się długo opowiadać. A to za sprawą tego, że są proste i nieskomplikowane, a jednak tak urokliwe i dobrze napisane, że mówi się o nich w samych superlatywach. Dlatego jeśli ktoś powie o tej książce, że jest po prostu dobra, należy uwierzyć mu na słowo – bo to szczera prawda. „Alchemia miłości” autorstwa Eve Edwards to dobra, a nawet bardzo dobra powieść historyczna i romantyczna. Więcej nie trzeba dodawać. Uwierzcie mi na słowo. Polecam serdecznie!