Nastały ciężkie czasy dla pasażerów "Błogosławionego". Po ostatnich wydarzeniach rządy przejął Starszy. Ludzie dowiedzieli się prawdy nie tylko o sobie, ale także i o statku. Wszystkie tajemnice zostały rozwiane, a fidus nie zanieczyszczał już wody. Jednak czy to dobre rozwiązanie? Starszy pragnął czegoś więcej dla swoich ludzi, chciał stać się przywódcą godnym uznania, lepszym niż Najstarszy. Próbował, ale cel był znacznie dalej niż myślał a zapanowanie nad ludźmi uwolnionymi z transu zaczynało być niemożliwe. Przy boku Starszego stoi jedynie Amy i kilka nielicznych podwładnych. Na "Błogosławionym" wybucha bunt, a w dodatku statek zalewa kolejna fala morderstw...
"[...] dzięki gwiazdom czułam się jak normalny człowiek."
"Milion Słońc" ponownie przenosi czytelnika do zamkniętego świata "Błogosławionego". W drugiej części trylogii przestrzeń staje się jeszcze bardziej przytłaczając. Metalowe ściany statku wydają się być więzieniem, a czytelnik czuje się w potrzasku, jakby sam podczas lektury spędzał czas pomiędzy kratami wraz z tamtejszym społeczeństwem.
W momencie zniesienia przez Starszego fidusa społeczeństwo statku budzi się do życia niczym z długiego snu. Na pokładzie wybuchają bunty, kłótnie a nowy przywódca musi zmierzyć się z typowymi problemami występującymi w społeczeństwie ludzi racjonalnie myślących. Tak jak w pierwszej części, kiedy czytelnik doskonale odczuwał bierność społeczeństwa, tak teraz na własnej skórze można było odczuć przebudzenie się ludzi i ich walkę o własne zdanie.
W dalszym ciągu książka podzielona jest na rozdziały przedstawiające punkt widzenia Amy i Starszego. W drugim tomie uczucie łączące dwójkę bohaterów podobnie jak w części pierwszej nie wychodzi na plan pierwszy. Nowy przywódca zajęty jest wybuchającym na pokładzie buntem i planowaniem odpowiedniego zorganizowania statku, aby na nowo pobudzić go do życia.
Amy zajęta jest śledzeniem pozostawionych dla niej przez Oriona wskazówek, które mają postawić ją przed pewnym wyborem. Zadanie jest tym trudniejsze, iż myślące społeczeństwo nie toleruje jej obecności na statku.
Uczucia Amy i Starszego powoli obierają właściwy kierunek i kształtują się do formy mającej odzwierciedlać postawy bohaterów. Autorka nie wprowadziła natarczywego motywu miłosnego rzucającego się w oczy. Doskonale zaplanowała postawy bohaterów i poprowadziła wszystko w naturalny sposób.
"[...] na ułamek sekundy powróciłam do tamtej chwili, gdy czułam zimno, zanim przestałam czuć cokolwiek."
Tytułowe Milion Słońc jest momentem przełomowym książki. Jakbyście się czuli widząc taki widok? Czy powiedzenie: "zaparło dech w piersiach" wystarczyłoby? Wydaje mi się, że nie. Niestety w książce też nie zostało to odpowiednio podkreślone i miałam wrażenie, że to był najmniej przemyślany moment. Nie czułam tego piękna, tego ogromu. Wydaje mi się, że można było to podkreślić w mocniejszy, bardziej efektowny sposób.
Dużym plusem jest urozmaicenie akcji nie tylko w kolejne, nietypowe ataki, ale także zagadki pozostawione przez Oriona. Przyznam, że najlepiej bawiłam się właśnie w momentach, kiedy Amy sięgała po kolejną wskazówkę. Dzięki temu akcja nabrała tempa a w połączeniu z przytłaczającymi ścianami "Błogosławionego" stworzyło naprawdę mocną całość.
Chociaż nie przepadam za kosmiczną tematyką dobrze bawiłam się podczas lektury i nie żałuje poświęconego jej czasu. Autorka potrafi nie tylko szokować czytelnika, ale i stworzyć bardzo realistyczny świat. Książka powinna znaleźć uznanie wśród dużego grona czytelników.