Zastanawiam się, jak podejść do tego twórcy, ponieważ jest moim mistrzem poetyckim. Tomik zdobyłam wygrywając kwartalny konkurs na stronie poezja polska i zakochałam się w jego wierszach. "Stany skupienia" to migawki z rozmyślań na temat życia, upływu czasu, miłości i śmierci. Poeta nie waha się skupiać na sprawach egzystencjalnych, a to często jest trudne do zrozumienia. Sądzę jednak, że jego wiersze niosą duże pokłady wrażliwości na cierpienie, ból, śmierć. W tytułowym wierszu pisze przecież:
" Tu się spotykają wszystkie stany skupienia;
przychodzisz na świat, jak paleozoiczna ryba
wypełzasz z oceanu, dostajesz nogi, płuca
i nabierasz powietrza. Z czasem jesteś lżejszy,
pełniejszy jest też obraz, struktura, sploty -
od ramienia do kciuka - ten świat nie wystarcza,
więc patrzysz dalej; za szybę, za blok, za miasto,
za morze, za najczarniejszą z galaktyk, w pyły mgliste.
Wyostrza się widzenie rzeczy, łączą drobiny
i cudzość staje się własna - wtedy pęka lód.
Dotąd zamarznięte, tłuste serce, jak kaflowy piec
rozgrzewa dom. I wygodniej, i czulej"
( "Stany skupienia", s. 11)
Myślę, że ten utwór najlepiej obrazuje świat poetycki Tomasza Pietrzaka. Wskazuje na jego główne atuty. Można powiedzieć, że to typowy poetycki harlequin, ale tak wcale nie jest. Zauważcie, że oprócz miłości są tu demaskowane ludzkie słabości, błędy, choroby. Jest mowa o nienawiści, której nikt już nie chce brać do ust, jak cukierka. Poeta pisze:
" Przy łóżku wyrosły kroplówki, jak strąki na łodydze fasoli
i siostry kłują jak szerszenie. Często do mnie wpadają -
cioteczka Glukoza, ten stary drań Steryd i przekonują,
że są prezenty, których nie można odrzucić, kiedy
ciało aż się rwie, by przejść przez zamknięte drzwi."
( "Prezent", s.14)
Tak. To poezja, która czuje wszystko to, co ukrywa się w najgłębszych zakamarkach ludzkiej duszy, a o tym, człowiek rzadko chce rozmawiać przed śmiercią. Mimo takich przygnębiających opisów, możemy tu znaleźć wiersze z nadzieją w tle, choć oczywiście przeważa metaforyka cierpienia i choroby ( osteoporozy).
Tomasz Pietrzak daje nam jednak znak, że najlepiej żyć teraźniejszością, nie myśleć o przyszłości, bo nie wiadomo, czy dożyjemy następnego dnia. Twierdzi:
" Porozmawiajmy więc w języku, co nie ma czasu przyszłego."
( "Z dziennika absolwenta Szpitala św. Peregryna", s. 19)
Sądzi też, że:
" Kiedy ktoś umiera, zamarzają pokoje.
Bo człowiek jest jak piec: porządny,
o mocnym spoiwie. Zimny na początku,
ale z pierwszym krzykiem - iskra -
i to ciągłe wzrastanie jak postępuje gorączka.
Codzienność trawi przepływy cieni i same cienie,
pierwszy kompres dla ostudy i diagnozy ontologów,
- wszystko."
( " Wyziębienie", s.27)
W życiu jesteśmy według poety zaginionymi żeglarzami, którzy podejmują wiele złych decyzji, a potem próbują się nawrócić. Zamknięci między wczoraj a dziś, nie potrafią odnaleźć tej właściwej drogi.
Chyba nikt jej znaleźć nie potrafi.
" Stany skupienia" T. Pietrzak, recenzja Daria Dziedzic