„Pełna pogody ducha i życzliwości opowieść o tym, jak los pomaga nam być szczęśliwymi” z okładki
Uwielbiam książki ze szczęśliwym zakończeniem, dlatego od momentu, gdy zobaczyłam zapowiedź powieści pani Marii Ulatowskiej „Sosnowe dziedzictwo” wiedziała, że na pewno ją przeczytam.
Bohaterką powieści jest Anna Towiańska. Trzydziestosześcioletnia kobieta właśnie odziedziczyła stary szlachecki dworek nad jeziorkiem w miejscowości Towiany – niewielkim, uroczym i pięknie położonym miasteczku na Kujawach. Pośród lasów, w pobliżu miejsca gdzie Noteć wpływa do jeziora Gopło oczom Anny ukazało się jej dziedzictwo – Sosnowy Dworek. Niestety stan budowli był opłakany. Wymagał wielkiego wkładu finansowego i sprawnych budowlańców by móc w nim zamieszkać.
Anna ukończyła polonistykę, pracowała przy korekcie tekstów w wydawnictwie „Oczko” w Warszawie. Życie nie rozpieszczało jej. Małżeństwo jej się nie ułożyło, po pewnym czasie doszła do wniosku, że nic ją z mężem nie łączy. Decyzję o rozwodzie podjęła, gdy poroniła swoje pierwsze dziecko. Od tej pory nie może patrzeć na mężczyzn. Choć oni starali się o jej względy. Bohaterka jest piękną kobietą. Nie potrafi jednak stworzyć z nikim udanego związku. Jest osobą bardzo wrażliwą, uwielbia kontakt z przyrodą, duża fotografuje i czyta wiele książek. Może właśnie dlatego od pierwszych stron powieści pokochałam Annę, jest tak bardzo podobna do mnie.
Panna Towiańska długo nie wiedziała nic o istnieniu Sosnowego Dworku. Tajemnicę skrywał stary sejf uratowany podczas Powstania Warszawskiego, a służący przez lata jako pólka na paprotkę. Jednak pewnego dnia odkryto jego zawartość i postanowiono odszukać spadkobierczynię. A była tak blisko…
Sosnowy Dworek urzekł Annę, a mieszkańcy Towian szybko ją polubili i przyszli jej z pomocą. Irena Malinka pomaga jej w porządkach i gotuje, mecenas Witkowski pomaga znaleźć najlepszą ekipę budowlaną, a Marzenka zostaje jej pierwszą przyjaciółką. Jednak prawdziwego przyjaciela znajduje Anna nad brzegiem jeziora – wspaniałą sunię, którą wyrzucono z jadącego samochodu. Nadaje jej imię Szyszka. Dzięki niej poznaje Grzegorza – weterynarza, z którym wkrótce zacznie się spotykać. Nie można zapomnieć o Dyziu – parkingowym skrywającym przed mieszkańcami Towian swój talent plastyczny. Wspaniali ludzie wokół, piękno przyrody i miłość. Wszystko co tylko może sobie wymarzyć kobieta. Ale czy to wystarczy by Anna była wreszcie szczęśliwa? Czy zdecyduje się zamieszkać w Sosnowym Dworku? O tym przeczytacie w książce „Sosnowe dziedzictwo”.
Mnie książka urzekła. Pełna ciepła, dobra i tylu wspaniałych ludzi w jednym miejscu. Opowieści o ich życiu przeplatają się z opowieściami z przeszłości. Poznajemy losy rodziny Anny Towiańskiej, które naprawdę chwytają za serce. Dowiadujemy się również jak odkryto dokumenty potwierdzające, że Dworek należał do rodziny Anny. Wszystko napisane przystępnym językiem. Od lektury trudno było mi się oderwać.
Pani Maria udowodniła nam, że marzenia się spełniają. Nigdy nie będziemy wiedzieć jaki scenariusz szykuje nam życie, a ono potrafi nas zaskakiwać. A autorka takie różne scenariusze życiowe nam w swojej powieści pokazuje. Poznamy życie w małej miejscowości, gdzie każdy o każdym wie prawie wszystko, gdzie mieszkańcy tworzą jakby jedną wielką rodzinę. Pomagają sobie i są dla siebie życzliwi.
Powieść przenosi nas do wręcz bajkowego miejsca, z dala od zgiełku wielkich miast, gdzie w ciszy i spokoju, możemy wszystko przemyśleć, zaplanować. Do miejsca w którym możemy się zakochać.
W imieniu swoim zapraszam Was do tego urokliwego miejsca. Usiądźcie na tarasie Sosnowego Dworku, wsłuchajcie się w szum lasu i śpiew ptaków. Posłuchajcie jak wiatr szumi w okolicznych szuwarach, a fale lekko stukają o brzeg. Mam nadzieję, że tutaj zapomnicie o problemach codziennego życia i ponownie uwierzycie, że marzenia się spełniają.
„Sosnowe dziedzictwo” – przepiękną sagę rodzinną, serdecznie polecam, a osobiście cieszę się, że na półce czeka już kontynuacja powieści „Pensjonat Sosnówka”, po którą zaraz sięgnę.