Kavita i Jasu. Młode małżeństwo mieszkające w malutkiej wsi w Indiach. Somer i Krishnan. Młode małżeństwo mieszkające w dużym mieście w Stanach Zjednoczonych. Co łączy te pary?
Łączy je właśnie sekretna córka. Kavita urodziła córeczkę, którą oddaje do sierocińca w Bombaju. Dlaczego? Bo pierwsza jej córeczka została zaraz po urodzinach zamordowana. Dlaczego?? Ponieważ urodziła się w Indiach, w roku 1984. W kraju, w którym wtedy (a i ponoć teraz w niektórych rodzinach) o wiele bardziej ceniło się chłopców. Chłopiec szybko zaczyna zarabiać, przez co jest użyteczny dla rodziny, przy której zresztą zostaje i którą wspiera. A dziewczynka to wieczny wydatek - biżuteria, olbrzymi posag. Nie warto mieć córek, no, chyba że jest się bogatym. A Kavita i Jasu nie są.
I tak oto Usha (Asha) trafia do sierocińca. Ma wiele szczęścia, bo na jej drodze stają Somer i Krishnan. Somer przedwcześnie traci możliwość rodzenia dzieci, więc obydwoje są z tego powodu nieszczęśliwi. Jednakże Krishnan wpada na pomysł adopcji dziecka z Indii, kraju, z którego pochodzi. Decyzja nie jest łatwa, Somer ma wiele wątpliwości, ale ostatecznie mała Asha trafia do nich. Co się będzie dalej działo z tą piątką bohaterów? Jakie będą ich losy? Czy indyjska rodzina przejdzie do porządku dziennego po utracie dwóch córeczek? Czy Somer poczuje się w końcu matką? Jak Asha odnajdzie się na lini relacji amerykańsko-indyjskich?
Wydawało mi się, że to będzie zwykłe czytadło z nutą indyjską. Jednak myliłam się. "Sekretna córka" to powieść bogata w wiele tematów i wątków. Zaczynając od sytuacji kobiety w obydwóch krajach - jej życiu, obowiązkach, relacjach rodzinnych, traktowaniu przez mężczyzn, roli w rodzinie. Kavita zna swoją rolę - od kochających rodziców trafiła do kochającego, ale mniej, męża i jego rodziców. Ma urodzić syna i ma być użyteczna w gospodarstwie. Żoną została w młodym wieku. Somer skończyła studia ze świetnymi wynikami, jest bardzo zdolną lekarką. Dzieli je wszystko oprócz jednej rzeczy - chcą mieć córkę.
Kolejna sprawa to życie na granicy dwóch kultur. Krishnan przyjechał do Stanów na studia. Jednak tak bardzo spodobał mu się standard życia, samodzielne blondynki i możliwość kariery, że postanowił tam zostać. Jednak cały czas związany jest z Indiami, stara się żyć amerykańskim życiem, ale ojczyzna w nim tkwi. A znowu Somer udaje tak naprawdę, że jej mąż jest tego samego pochodzenia co ona. Nie interesuje się Indiami, nie chce poznać rodziny męża, jego ulubionych miejsc, smaków, historii z dzieciństwa. I w takim tyglu nagle zjawia się Asha, malutka dziewczynka z Bombaju.
Ta książka jest piękną historią rodziny, dojrzewania, procesu rozumienia siebie samego i najbliższych, życia na skraju kultur. Porusza też kwestie adopcji, tożsamości, emigracji, poczucia przynależności. Autorka stworzyła piękną, wzruszającą opowieść, unikając jednak przesłodzenia i kiczu. Napisana jest w taki sposób, że przykuwa uwagę, porusza emocje. Historie obydwóch rodzin się łaczą, przeplatają. Wszystko jest przemyślane i ma swoje miejsce.
Jak widać - bardzo mi się ta powieść podobała, zdołała mnie nawet wzruszyć (chociażby piękną sceną końcową). Przekonuje mnie także to, że autorka ma podstawy do napisania takiej właśnie książki - urodziła się w Bombaju, ale wychowywała się w Stanach Zjednoczonych. A na dodatek spędziła jedno lato pracując jako wolontariuszka w jednym z indyjskich sierocińców. Dlatego zapewne jej książka jest tak wiarygodna i przejmująca. Będę z zaciekawieniem wyczekiwała, czy autorka ta napisze kolejną książkę.
Polecam!
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu -
http://ksiazkowo.wordpress.com]