Intrygujący tytuł, opis zapowiadający ciekawą historię, cudna okładka i pięknie zdobione brzegi. Czy potrzeba czegoś więcej, aby chcieć sięgnąć po tę opowieść? Nie potrzeba. I dobrze, bo zawartość okazuje się równie zachwycająca. O tym, że książka jest debiutem autora dowiedziałam się już po jej przeczytaniu. I było mi ciężko w to uwierzyć, bo nic, naprawdę nic na to w trakcie nie wskazuje. Jego styl jest dojrzały i nienaganny, a snuta ustami głównego bohatera opowieść jest przemyślana, wielowarstwowa, szczegółowa i zdecydowanie niesztampowa. Tak samo zresztą jak główny bohater, rozdarty między ojcem i babką, którzy pragną dla niego czegoś innego, między służbą Cesarzowi a ruchem oporu, między niebezpieczną ambicją a żądzą zemsty, między lojalnością wobec jednej ze stron a zdradą, między tym, co podpowiada serce a rozsądkiem i poczuciem bezpieczeństwa. Słowem, chłopak jest między młotem a kowadłem. Powieść jest przepełniona przemyśleniami na temat moralności i wspomnianej już lojalności, a także wielu innych spraw, a z powodu narracji pierwszoosobowej mamy możliwość przyjrzeć się tym przemyśleniom z bliska, poznać motywy działania bohatera, jego rozterki (a ma ich sporo), towarzyszyć mu w trudnej drodze do odnalezienia siebie. Bo tego właśnie szuka Wen Olcha. Swojej własnej drogi. Nie chce podążać czyimiś ścieżkami, nie chce spełniać cudzych marzeń. Ma swoje marzenia i szuka sposobu, aby móc podążyć własną drogą.
Wen Olcha znany także jako Głupi Kundel to chłopiec o dwóch imionach, z podwójnym pochodzeniem. Ze strony ojca jest potomkiem Sienieńczyków, ze strony matki płynie w nim nayeńska krew. Bliscy mają wobec niego duże wymagania. Od dziecka chłopak jest przygotowywany przez ojca do tego, aby stać się wysokim rangą urzędnikiem, albo nawet Dłonią Cesarza i służyć cesarstwu z oddaniem. Babka z kolei nie tylko stara się go namówić, aby dołączył do buntowników, uczy go też nayeńskich tradycji i zakazanej magii. Przez to, że każda ze stron kładzie mu do głowy co innego i każda chce, aby podążył wyznaczoną przez nich ścieżką, chłopak nie wie, kim jest i kim chce być. Ma totalny mętlik w głowie, a to jego rozchwianie emocjonalne i brak decyzyjności po jakimś czasie może męczyć. Denerwuje też fakt, że młodziak podejmuje mnóstwo nietrafionych decyzji. Jednak to wszystko można złożyć na karb jego wieku. Powieść podzielona jest na cztery części, w których przedstawione zostały kolejne etapy życia chłopca. Dzięki temu doskonale widać, jak ogromną przemianę przechodzi. Uczy się na własnych błędach, poszukując swojego miejsca w świecie, zaczyna rozumieć coraz więcej, aż w końcu powoli dojrzewa do podjęcia decyzji, które będą dobre dla niego. To bardzo dobrze wykreowana postać, nawet, jeśli momentami irytuje. Równie ciekawi są bohaterowie poboczni, od razu zaskarbiają sobie sympatię czytelnika, a czasem przyciągają nawet większą uwagę niż główny bohater. Atutem powieści, poza genialną i drobiazgową konstrukcją świata, jest czerpanie podczas jego tworzenia z azjatyckiej kultury. Ponieważ każdy naród posługuje się w powieści innym rodzajem magii, mamy w niej do czynienia z kilkoma systemami magicznymi, z których każdy jest złożony i oryginalny. Bardzo spodobało mi się przedstawienie w tej książce magii i z niecierpliwością czekam na kolejny tom, aby móc zgłębić jej tajniki. Czekam również dlatego, że chociaż w większości akcja była raczej stonowana (poza kilkoma zwrotami akcji w trakcie, kiedy zdecydowanie przyspieszała), przez co wyraźnie było widać, że powieść jest wprowadzeniem do świata, końcówka jest oszałamiająca. I każe niecierpliwie wyczekiwać kontynuacji.
„Dłoń Króla Słońca” to oryginalna, niesztampowo podana i barwna opowieść, która wciąga mimo mało dynamicznej akcji, która porusza istotne kwestie i dostarcza niebanalnej rozrywki. Powieść okazała się naprawdę przyjemną lekturą, a zakończenie sprawiło, że zapragnęłam jak najszybciej sięgnąć po kolejną część. Serdecznie polecam!
We współpracy z Wydawnictwem Fabryka Słów.