Wydarzenia z przeszłości mogą mieć ogromny wpływ na naszą przyszłość. Nawet czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy. A złe zachowania wracają ze zdwojoną mocą. Zazwyczaj w najmniej oczekiwanym momencie życia. Wtedy, gdy jesteśmy przekonani, że złapaliśmy szczęście i ono nigdy nas nie opuści.
William Bellman jako dziesięcioletni chłopiec w trakcie zabawy zabił z procy kruka. Niby zabawa, niby chęć pokazania odwagi i popisania się przed kolegami. Okrutny akt przemocy. Chłopcy wkrótce o tym zapomnieli. Ale te czarne ptaki, niekoniecznie. Będą one ciągle obecne w życiu Williama, będą się pojawiać wtedy, gdy będą miały bohaterowi coś do przekazania, zazwyczaj złowieszczego. William wkroczył w dorosłe życie, rozpoczął pracę w fabryce wujka. Tak zdobywał pierwsze doświadczenia i skutecznie się rozwijał. Z biegiem lat założył rodzinę, na świat przyszły dzieci, w sferze zawodowej również szczęście go nie opuszczało. Jednak pięknie nie może być w nieskończoność. Nieoczekiwanie pojawiła się śmiertelna choroba, w wyniku której stracił dzieci i żonę. Walkę z chorobą wygrała najmłodsza córeczka. To ona nadawała sens i blask jego życiu. W tym momencie życia dotarło do niego, że jego życie nigdy nie będzie takie jak wcześniej. Trochę wbrew sobie mężczyzna nieoczekiwanie wchodzi w spółkę z tajemniczym nieznajomym w czerni. Zakładają z rozmachem wielki biznes pogrzebowy. Interes kwitnie niesamowicie, William staje się coraz bardziej bogaty. Czas płynie nieubłaganie i w tym wszystkim William gdzieś się zagubił, przeoczył wiele ważnych spraw, na wiele rzeczy nie miał czasu ani ochoty … A kruki często dawały mu w życiu małe pojedyncze sygnały, tylko one je lekceważył, może ich nie zauważał, a może po prostu nie chciał ich widzieć … Przeszłość się do niego odezwała, przyszła odebrać zapłatę za okrucieństwa, których dokonał będąc małym chłopcem …
Czarne skrzydła czasu to spokojna epicka opowieść, niezwykle subtelna i tajemnicza. Najpiękniejszy w tej powieści jest klimat, aura niezwykłości otaczająca całą fabułę. Chwilami ma się wrażenie, że ta opowieść to bajka, w której pojawiają się i znikają te czarne duże ptaki. Niosą nowiny i przestrogi, nie można ich lekceważyć. Lepiej mieć ich za swoich przyjaciół niż wrogów.
To jedna z tych lektur, która każe się nam zatrzymać, rozejrzeć się wokół, poświęcić chwilę dla swoich najbliższych. Sieje w nas ziarnko niepokoju, intryguje i wnika głęboko, w intymne zakamarki naszej duszy. Skłania do refleksji nad sensem życie, nad codziennym postępowaniem, stawia nurtujące pytania o istotę i cel naszego życia. Czy wiemy co jest dla nas najważniejsze? Jakie wartości cenimy? Czy jest w naszym życiu czas i miejsce dla dzieci? Czy w tym pośpiechu mamy czas na chwile bliskości z małżonkiem?
Zaletą powieści tej Diane Satterfield jest spokojna, a wręcza nudna akcja. Ale to jest jej walor, w obecnym pospiesznym życiu możemy się delektować marazmem i delikatnością, otoczyć się aurą tajemniczości i niedopowiedzeń. Czekać z utęsknieniem na ciąg dalszy, który na pewno nastąpi, tylko musimy się wykazać odrobiną cierpliwości.
Autorka z ogromną wrażliwością nakreśliła portret psychologiczny bohatera, znakomicie ukazała jego rozterki i wahania, uwypukliła w sposób szczególny jego prawość. Można śmiało wniknąć w głąb jego przeżyć i spróbować go zrozumieć.
Po tej lekturze można się tylko utwierdzić w przekonaniu, że karma do nas zawsze wraca. Czy tego chcemy czy nie, przeszłość potrafi wyrównywać rachunki. Ze zdwojoną mocą, w chwilach najmniej oczekiwanych, kiedy już żyjemy w przeświadczeniu, że błędy młodości poszły w zapomnienie. Ale nic bardziej mylnego …
Jeżeli liczysz na duchowe nieziemskie przeżycia, w mglistym klimacie spowitym aurą tajemniczości i przenikliwości, w otoczeniu czarnych kruków to nic piękniejszego nie może cię spotkać, Czarne skrzydła czasu czekają już tylko na ciebie …