Cieszę się, że ostatnio w moje ręce wpadają książki po których lekturze nie mam poczucia straconego czasu. Tak też było z Miastem dziewcząt - najnowszą powieścią Elizabeth Gilbert. Już po przeczytaniu kilku pierwszych zdań wiedziałam, że Miasto dziewcząt mi się spodoba. Świetnie czytało mi się tę książkę. Znalazłam w niej to czego oczekuję od literatury kobiecej, bo do tego grona skierowana jest ta powieść. Było zabawnie, momentami wzruszająco, momentami refleksyjnie. Bohaterowie powieści są wyraziści a fabuła jest dobrze skonstruowana.
Główną bohaterką i jednocześnie narratorem powieści jest Vivian Morris. Wraz z nią czytelnik cofa się do Ameryki lat 40-tych ubiegłego stulecia. Było to dla mnie bardzo interesujące doświadczenie, ponieważ te czasy kojarzą mi się raczej z ogarniętą wojną Europą. Tymczasem poznałam historię z perspektywy młodej dziewczyny w momencie kiedy Stany Zjednoczone Ameryki odradzały się po wielkim kryzysie, a ich mieszkańcy nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, co dzieje się za oceanem. Konserwatywni rodzice Vivian, nie do końca wiedząc jak sobie z nią poradzić po wydaleniu z jednej z prestiżowych uczelni dla dziewcząt z dobrych rodzin, postanawiają wysłać Vivian do Nowego Jorku. Siostra ojca – Peg, prowadzi w tym mieście chylący się ku upadkowi teatr rewiowy. Ciotka Vivian jest zupełnie niepodobna do ojca. Od lat prowadzi raczej swobodny styl życia, który dla Vivian jest czymś nowym. Dziewczyna szybko adaptuje się w nowym miejscu i pełną piersią chłonie nowy styl życia. Nocne kluby, lejący się z każdej strony alkohol, swoboda seksualna szybko stają się dla niej codziennością. Jednak w pewnym momencie Vivian gubi się
w swoich odważnych poczynaniach i swoim zachowaniem niemal nie wywołuje skandalu w środowisku.
To moi drodzy jednak dopiero początek historii Vivian. Jeśli zdecydujecie się na przeczytanie Miasta dziewcząt, do czego bardzo Was zachęcam, przekonacie się jak nasza bohaterka dojrzewa i jakim człowiekiem jest naprawdę. Pierwsze rozdziały powieści Gilbert mogą dać bowiem o Vivian mylne wrażenie.
Można oczywiście potraktować tę powieść z grubsza, czyli jako historię pewnej imprezowej dziewczyny, która nieoczekiwanie musi zmierzyć się z konsekwencjami swojego nieodpowiedzialnego zachowania. Radziłabym wam jednak poszukać w tej powieści drugiego dna, ponieważ nie wszystko na pierwszy rzut oka wydaje się oczywiste. Jeśli przyjrzeć się tej powieści bliżej odnajdziemy w niej trudne relacje rodzinne, zarówno pomiędzy dziećmi i rodzicami jak i pomiędzy rodzeństwem. To także powieść o trudnym położeniu kobiet, o tym, że niełatwo czasem wyjść poza utarte kanony zachowania. To powieść o wstydzie i o poniżeniu, które potrafią towarzyszyć człowiekowi przez długie lata życia. To także historia dotykająca w pewnym momencie problemu wojny, do której przestąpiła także Ameryka i która jakby nie było zmieniła i tam życie wielu osób. Miasto dziewcząt to jednak przede wszystkim książka o mocy przyjaźni pomiędzy kobietami, o potrzebie realizacji własnych marzeń, o sile i determinacji potrzebnej do ich spełnienia. Najważniejsze jest życie zgodnie z własnymi pragnieniami, obranie własnej drogi
i konsekwentne nią podążanie.
Drogie Panie tej książki zdecydowanie nie może zabraknąć w waszej biblioteczce.
mniej