Do tego czasu ochy i achy na temat nazwiska Wallander, a co za tym idzie i Mankell, były mi zupełnie obce. Z powodu nieoglądania telewizji również jego serialowe przygody były mi nieznane. To się jednak zmieniło i wygrana w konkursie audiobookowym umożliwiła mi poznanie jednej opowieści o tym szwedzkim komisarzu policji.
W historii zatytułowanej "Mężczyzna, który się uśmiechał" poznałam Kurta Wallandera w dość ciężkim okresie życia. Od roku był na zwolnieniu lekarskim, gdyż nie mógł się pozbierać po zastrzeleniu człowieka. Przestępca, bo przestępca, ale człowiek i Wallanderowi to ciążyło. Do tego stopnia, że postanowił odejść z policji. Sytuacja się zmieniła, gdy został zamordowany jego kolega, prawnik Torstensson, który kilka dni wcześniej zwierza mu się, że nie wierzy w przypadkową śmierć swojego ojca, też prawnika. Kurt Wallander przyjął tę sprawę, która komplikuje się z chwili na chwilę i odkrywa kolejne zabójstwa z nią związane. Co najgorsze trop biegnie do zamku w Farnholmie, którego właściciel jest milionerem i filantropem...
No i zostałam pokonana. Nie mogłam się oderwać od słuchania. Robiłam to w każdej wolnej chwili i w mniej wolnych też. Pierwszy raz podczas słuchania audiobooka odniosłam wrażenie, że jest to zła forma dla tego skandynawskiego kryminału. Chciałam krzyczeć: "Panie Adamie, proszę szybciej, niech Pan nie wlecze tak tej opowieści, co dalej, co dalej." Tak bez dwóch zdań, jeżeli miałabym tę książkę w formie papierowej pochłonęłabym ją w o wiele krótszym czasie, na pewno.
A tak słuchałam lektora, Adama Ferency, pijąc melisę na uspokojenie, by nie korciło przyspieszanie opowieści. Obawiam się, że jego głos tak mi pasuje do tego kryminału, że teraz, w każdej innej książce i tak będzie kojarzył mi się z Kurtem Wallanderem. Cóż, Adam Ferency, to świetny aktor, a teraz wiem, że i świetny lektor. Z drugiej strony dobry lektor pewnie potrafi wyzbyć się tonu z jednej powieści czytając drugą.
Warta uwagi jest też osoba samego autora. Henning Mankell zaliczany jest do najpopularniejszych pisarzy szwedzkich, a jego książki publikowane są w trzydziestu dziewięciu krajach. Mieszka on na zmianę w Szwecji i w Mozambiku. Poza pisaniem książek dla dorosłych jest autorem książek dla dzieci i młodzieży, za które został uhonorowany Nagrodą Astrid Lindgren w 1996 roku. Zdobył również prestiżową, niemiecką Nagrodę Tolerancji w 2004 r. Ponadto jest dziennikarzem i człowiekiem teatru.
Co takiego ma w sobie kryminał skandynawski, że już na samo hasło czytelnik wie, że czeka go dobra lektura? Jeszcze tak do końca nie wiem. Jednak nie zmienia to faktu, że ze Skandynawii na polskim rynku jest wiele wydanych kryminałów i cieszą się one rosnącą popularnością. Znalazłam nawet stronę w internecie poświęconą temu gatunkowi,
www.deckare.pl , polecam i Wam.
Wracając do "Mężczyzny, który się uśmiechał", to książka ta od razu mnie wciągnęła. Klimat jaki stworzył autor i dawkowane napięcie po prostu czułam i nie mogłam się oderwać od słuchania. To jest moja pierwsza powieść tego pisarza jaką poznałam i tego gatunku, dokładniej, kryminału skandynawskiego. Jestem pewna, że nie ostatnia. I szczerze polecam ją innym.