Wybitny znawca tematu, dyrektor muzeum w Majdanku, napisał historię zagłady Żydów w Generalnej Guberni. Operacja była w typowo niemiecki sposób metodyczna, oto „Między marcem 1942 a listopadem 1943 r. w komorach gazowych Bełżca, Sobiboru i Treblinki poniosło śmierć około półtora miliona Żydów, w większości obywateli II Rzeczypospolitej.” Kolejne pół miliona zostało rozstrzelanych, zmarło z głodu czy straciło życie w inny sposób.
Libionka przedstawia typowy scenariusz po rozpoczęciu okupacji: rosnące prześladowania Żydów, wyjęcie ich spod prawa, stłoczenie w gettach gdzie panowała nędza, głód, przeludnienie i fatalne warunki sanitarne. Przyczyniło się to do wysokiej śmiertelności. A potem, pod pretekstem przesiedlenia na wschód, wysyłano Żydów w wagonach bydlęcych do obozów zagłady, które były zorganizowane z iście niemiecką metodycznością: ludzie rano wysiadali z pociągów, w południe ich zagazowywano, wieczorem ich ciała palono, a odzież i kosztowności pakowano i wysyłano do Niemiec, prawdziwa, niezwykle wydajna fabryka śmierci. Na przykład w Treblince, w lecie 1942 r., w ciągu pięciu tygodni „zamordowano tam ponad 300tys. Żydów warszawskich i radomskich”. A pod koniec wojny wszystkie trzy obozy zagłady: Bełżec, Sobibór i Treblinkę, zamknięto, zlikwidowano infrastrukturę, zasadzono na ich miejscu drzewa i utworzono gospodarstwo rolne. Tak jakby obozów nigdy nie było...
Książka od pewnego momentu staje się dosyć monotonną wyliczanką typowych akcji eksterminacyjnych: zapędzenie lokalnych Żydów na rynek, błyskawiczne wysiedlenie do obozów zagłady w koszmarnych warunkach: słabych i chorych zabijano na miejscu. Następnie przeszukiwanie okolic, aby wyłapać uciekających. Nie brakuje opisów strasznych, oto w Radomiu po wysiedleniu Żydów „w opustoszałym getcie błąkało się wiele dzieci. Niektóre z nich przyprowadzono z dzielnicy 'aryjskiej'. Esesmani zebrali je w jednym miejscu i zamordowali.”
Uderza potworna dążność Niemców do całkowitego wyeliminowania Żydów bez oglądania się na koszty i sytuację wojenną, to prawdziwa krucjata ocierająca się o obłęd. Oto Himmler, w końcu roku 1943 poleca wymordować ok. 40 tys. Żydów pracujących dla przemysłu zbrojeniowego, decyzja kompletnie nieracjonalna w kontekście ekonomicznym i militarnym.
W wyważony sposób pisze Libionka o trudnym i wielce kontrowersyjnym temacie stosunku Polaków do zagłady. Byli szmalcownicy, ale też tysiące osób pomagało Żydom w ukrywaniu się. Niemniej większość Polaków nie angażowała się w pomoc „z różnych powodów – obcości i odmienności Żydów, antysemickich uprzedzeń będących skutkiem przedwojennej propagandy a przede wszystkim z obawy o własne życie”. Dalej: „Odwrotnie niż w wypadku poparcia dla działalności konspiracyjnej udzielanie pomocy Żydom nie stanowiło ani moralnego zobowiązania, ani obywatelskiego obowiązku.”
To trudne w odbiorze, ale ważne świadectwo potworności wcale nie tak odległych czasów.