A. G. Taylor to Nowozelandczyk mieszkający w Melbourne. Nic dziwnego więc, że akcję swojej pierwszej powieści fantastycznej zatytułowanej “Meteoryt” umiejscowił w Australii, w kraju, który uważa za najlepsze do zamieszkania miejsce na Ziemi. W oryginale powieść została wydana w 2010 roku i doczekała się już kontynuacji w postaci dwóch kolejnych części.
Fabuła opiera się na historii dwóch głównych bohaterów - Sary i Roberta . Rodzeństwem po śmierci matki zajął się ojciec, który do tej pory był raczej nieobecny w ich życiu. I jak nietrudno zgadnąć ich relacje nie są z tego powodu najlepsze. Czternastoletnia Sara nie darzy ojca ani sympatią ani zaufaniem mając w pamięci mgliste wspomnienie jego odejścia. Niemniej jednak to on teraz decyduje o ich losie i zabiera dzieci w podróż do Australii, gdzie aktualnie mieszka. Nie dane jest im jednak spokojnie wylądować w nowej ojczyźnie. Na terytorium Australii spada tajemniczy meteoryt, który komplikuje nie tylko lądowanie samolotów, ale także życie wielu ludzi w tym także Sary i Roberta.
Rodzeństwu udaje się cało wyjść z katastrofy, jednak to dopiero początek dziwnych wydarzeń, w które zostają uwikłani. Okazuje się, że meteoryt rozsiewa nieznaną zarazę a niektóre dzieci za jego sprawą zyskują niespotykane do tej pory zdolności. Nowe umiejętności powodują, iż dzieci te stają się obiektem zainteresowania organizacji militarno-naukowej noszącej intrygujące miano “HYDRA”.
Pierwsze skojarzenie, które wpadło mi do głowy, gdy czytałam opis na książce to podobieństwo z filmem “X-men”. Okazuje się, że to chyba efekt zamierzony, gdyż już na początku autor wplata drobny co prawda, ale wątek z tym właśnie filmem w fabułę swojej książki. Również czytając „Meteoryt” miałam czasem wrażenie, że skądś już to znam. Mimo tych podobieństw książka ma jednak swój styl i potrafi zaskoczyć. Wielkim plusem jest tutaj szybka akcja. Obrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie. Wielokrotnie bohaterowie stawiani są w sytuacji wydawałoby się bez wyjścia, by po chwili dyktować warunki przeciwnikom. Szala w mgnieniu oka może przeważyć się na korzyść jednej ze stron konfliktu i do końca nie można być pewnym, dla której. Czytelnik może się czuć momentami jak na szybkiej karuzeli.
Mniejsze wrażenie zrobiły na mnie wykreowane przez Taylora postacie. Szybko można zorientować się, kto jest dobrym a kto tym złym bohaterem i tu już nie ma tak dużego zaskoczenia. Większość charakterów jest rozgraniczona na czarne i białe, co często spotykane jest w książkach dla dzieci. Z kolei terminologia używana w tekście czasem zmuszała mnie do zastanowienia się. Stąd też nie jest tę książkę łatwo zakwalifikować dla konkretnego czytelnika. Pokusiłabym się może o określenie granic wiekowych w przedziale 11 do 15 lat. Starsi wiekiem czytelnicy mogą czuć dyskomfort z powodu zbyt pobieżnie potraktowanych ważnych wątków, natomiast młodsi mogą zniechęcić się trudnymi określeniami np. umiejętności paranormalnych. Myślę, że z czystym sumieniem mogę tę powieść polecić będącym w tym wieku miłośnikom przygód, tematyki s-f , literatury młodzieżowej a nawet sensacji.
Książka pisana jest lekko, choć czasem można odczuć, że chyba w pośpiechu. Pewne sytuacje zachodzą zbyt szybko a inne z kolei mają niewyszukane rozwiązania. Mimo to „Meteoryt” jest przyjemną i łatwą lekturą, również dzięki czytelnej czcionce.
Szkoda, że wydawnictwo nie pokusiło się o wydanie książki w oryginalnej okładce, która chyba bardziej mi odpowiada. Niemniej gorąca mieszanka czerwieni, żółci i czerni, które na niej przeważają informują odbiorcę, iż nie jest to smętna lektura, ale historia energiczna i pełna akcji.
„Meteoryt” został nominowany do Waterstone's Children's Book Prize 2010 co powinno dodatkowo zachęcić potencjalnych czytelników do zainteresowania się tą pozycją.