„Moje ciało, obecnie w wieku jedenastu lat i jedenastu miesięcy, w każdej chwili mogło zacząć przygotowywać się do czegoś, na co ja, Alicja, absolutnie nie byłam gotowa. Co więcej, nie byłam nawet tego świadoma.“
Odkrycie przez Alicję, że wkrótce i ona, i wszystkie jej koleżanki zaczną miesiączkować, było szokiem. Już sama perspektywa dyskomfortu i krwawienia nie była miła, ale największym lękiem napawało ją legendarne „stawanie się kobietą“ oraz z czasem możliwość zajścia w ciążę. Tyle że organizm nie pyta o zdanie. Piersi zaczynają boleć, brzuch również nie daje o sobie zapomnieć, ale najgorsza i tak jest perspektywa, że menstruacja przyjdzie, tyle że nie do końca wiadomo kiedy. Bo nawet jeśli w szkole o niej mówiono, miało się szczęście i rodzice wspomnieli kilka szczegółów czy internet podpowiedział co i jak — okres wciąż pozostaje niewiadomą, która może straszyć, wywoływać neutralne uczucia lub wzbudzać ekscytację. Podstawą jednak jest wiedza i poczucie bezpieczeństwa psychicznego, dzięki któremu kolejne dziewczynki nie żyją w wstydzie przed tym jak działa ich organizm.
Myślałam, że obędzie się od prywatnych wywodów, ale nie mogę pozbyć się myśli o tym, jak brakowało tego tytułu wcześniejszym pokoleniom. Dzięki mojej mamie ja do tematu okresu podeszłam spokojnie, ale doskonale pamiętam reakcje moich koleżanek, gdy o menstruacji mówiły. Mam nadzieję, że z czasem wyrosły z tego wstydu, który dało się wyczuć w ich słowach czy zachowaniu. Wstydu, którym skutecznie zarażały innych. Żałuję, że wtedy nie mogły sięgnąć po „Ciotkę“, gdzie znalazłyby odbicie własnych uczuć, ale też wskazówkę jak psychicznie poradzić sobie z tym szerokim tematem.
Magdalena Zarębska do swojej powieści wrzuciła dwa fragmenty, które nie związane są z okresem. W jednym z nich Alicja, główna bohaterka, wspomina o tranzycji bohatera w serialu. W drugim jej przyjaciółka przychodzi do szkoły w hidżabie, by sprawdzić, jak będzie się w nim czuła (wspomniane jest, że w jej ojczystym kraju kobiety nie mają takiego wyboru i po prostu muszą zasłaniać całe ciało). Dwa ważne tematy, które zostały liźnięte bardzo powierzchownie, bo nie była to historia o nich, więc nie wiem, co o tym myślę. Dobrze mówić o takich sprawach, ale z drugiej strony... Czy takie powierzchowne ruszenie nie bagatelizuje sprawy? Mam mieszane uczucia. Nie oceniam ani na plus, ani na minus. Może kiedyś zmienię zdanie.
Cala reszta — rewelacja. Bohaterkę można lubić lub nie, droga wolna, ale powieść sama w sobie daje ogrom wsparcia. Uczy akceptacji naturalnych procesów oraz daje podkładkę wiedzy (a czego sama historia w sobie nie zmieści, doda list od menstruacji na koniec). Pokazuje też jak dziewczynki się wspierają i jak cudowne to jest. Oraz że z rodzicami można rozmawiać. A jeśli nie, to zawsze jest internet, który da odpowiedzi na wszystkie pytania (ba, nawet podkreślone jest by szukać informacji w sprawdzonych źródłach).
[Psst, Magdalena Zarębska swoją powieść kieruje do dorastających dziewczynek, ale osobiście wcisnęłabym je również w chłopięce dłonie. Nie znajdą tutaj nic o swojej sytuacji (temat ich dorastania fizycznego zostaje mocno zbagatelizowany), ale parząc na przeciętny poziom wiedzy odnośnie menstruacji, jakim poszczycić się mogą mężczyźni... Jest źle. A młodym chłopcom może lepiej być zgłębić temat dzięki powieści. Ale. To tylko moje zdanie. Równie dobrym źródłem informacji będzie empatyczny rodzic.]