Sukuby to demony przybierające postać pięknych kobiet, które nawiedzają mężczyzn w snach i kuszą ich, w celu pozyskania ich energii życiowej poprzez stosunek płciowy. Główna bohaterka „Melancholii sukuba” od dobrych kilku stuleci jest właśnie takim sukubem na usługach Piekła. Brzmi demonicznie? Otóż Georgina nie jest typowym sukubem. Stała się nim z powodu wydarzeń z przeszłości, ale nie jest to wcale życie, o jakim kiedykolwiek marzyła. Na co dzień pracuje w dużej księgarni, jako zastępca kierownika, i chociaż mogłaby mieć każdego mężczyznę, bardzo skrupulatnie dobiera swoje ofiary – woli wykorzystać zwykłego szumowinę, niż porządnego gościa, a już na pewno nie jest zainteresowana rozkochiwaniem w sobie nikogo. Ale co zrobi Georgina, kiedy to ona sama zapała uczuciem do zwykłego śmiertelnika? Czy taki związek ma w ogóle szansę na przetrwanie?
Ci, którzy już spotkali się z twórczością pani Mead, doskonale wiedzą czego spodziewać się po głównej bohaterce: Georgina jest twardą babką, która woli działać, zamiast użalać się nad sobą czy rozmyślać. Stale towarzyszy jej błyskotliwe poczucie humoru i zawsze można liczyć na jej ciętą ripostę, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Dzięki temu, że narracja jest pierwszoosobowa, poznajemy ją bliżej – jej myśli, przeszłość, motywy, którymi się kieruje – i chociaż jej zachowania nie zawsze są logiczne, to jednak w pełni zrozumiałe. Georgina doskonale prowadzi czytelnika przez historię, ani trochę nie przynudzając. Podobnie jest z resztą – wszyscy bohaterowie są przesympatyczni, świetnie przedstawieni, różnorodni. Każdemu poświęcona jest wystarczająca ilość uwagi, a swobodne dialogi sprawiają tylko, że ich relacje wydają się być bardzo naturalne i niemal rzeczywiste. I tutaj autorka nie ogranicza się w żaden sposób: mamy do czynienia zarówno z ludźmi, jak i demonami, aniołami, diablikami, wampirami oraz każdą inną nadnaturalną istotą, ich mitologią i przyjętą hierarchią, co dodatkowo urozmaica historię.
Całość osadzona jest w realiach współczesnego Seattle, przeplatana ze sprawami paranormalnymi. Historia nie jest zbyt wymagająca, mimo że w tle pojawia się wątek kryminalny (który, przyznam, pozytywnie mnie zaskoczył – dałam się wodzić za nos do samego końca), to jednak sporą część uwagi autorka poświęca problemom osobistym Georginy. To sprawia, że wszystko ładnie się równoważy i nie przytłacza czytelnika jednym czy drugim, a czytanie staje się lekkie i przyjemne. Chociaż to było moje drugie spotkanie z Georginą i spółką, historia wciągnęła mnie równie mocno i zanim się obejrzałam, byłam już na ostatniej stronie. Co więcej, odebrałam książkę jeszcze cieplej niż za pierwszym razem, ponieważ już wcześniej poznałam bohaterów i fabułę, więc dostrzegałam rzeczy, których nie zauważałam wcześniej.
W „Melancholii sukuba” znajdziecie wszystko, czego potrzebujecie od dobrej lektury – zawiera typowy dla pani Mead humor i urok, chociaż nie nastawiałabym się na nic ambitnego. To taka demoniczna historia „z przymrużeniem oka”, doprawiona subtelną erotyką i pikantnymi żartami - idealna, żeby na kilka godzin oderwać się od rzeczywistości. Ja spędziłam z nią bardzo miło czas, przywiązałam się do bohaterów i z przyjemnością sięgnę po kolejne części ;)