Pięknie wydana książka w której psychiatra i psychoterapeuta francuski pisze o medytacji z perspektywy europejskiej, która różni się nieco od amerykańskiej (Kabat-Zinn) czy azjatyckiej (Nhất Hạnh). André stosuje w książce oryginalną metodę: wprowadza nas do uważności analizując dzieła wybitnych malarzy: Rembrandta, Moneta, Hoppera i wielu innych (przy okazji można się nauczyć jak patrzeć na obrazy, jak je interpretować, jak zwracać uwagę na szczegóły i wymowę starych dzieł). Metoda się sprawdza, obrazy dzięki analizie autora zyskują nową jakość i głębię. Poza tym sporo tam ciekawych cytatów z literatury, głównie z dzieł francusko i angielskojęzycznych. Trochę brakuje mi cytatów polskich chociażby z Miłosza, który mi bardzo w tym kontekście pasuje, ale niestety wygląda na to, że francuski autor nie zna naszego noblisty...
Poza tym jest to książka pięknie napisana, prawie poetycka, weźmy chociażby następujący cytat: „Skupienie ma także swoje miejsce przed działaniem: gdy zaczynamy jakąś pracę, postójmy przez kilka chwil, czując, jak oddychamy zanim usiądziemy przy biurku, połączmy się bez słów, bez szczególnych intencji, z najgłębszym sensem swojej pracy; zróbmy to, zanim wrócimy wieczorem do domu, pójdziemy odwiedzić przyjaciela, przyjmiemy pacjenta, jeśli jesteśmy lekarzem. Były dawniej takie chwile: pobłogosławienie chleba przed przełamaniem go, wieczorna modlitwa. Gdzie w naszym nowoczesnym życiu podziały się pełne skupienia pauzy? Z pewnością nie ma ich w telewizji czy radiu, które włączamy, wracając do domu, ani w ekranach , które podporządkowują nas sobie w każdej chwili.”(s.103-104)
Pięknie też pisze André o medytacji gdy czekał na pociąg: „Pewnego dnia, podczas podróży na jakąś konferencję czekałem na pociąg na peronie. Czekałem na niego naprawdę: kontrolując godzinę, obserwując horyzont i zastanawiając się, czy nadjedzie z prawej, czy z lewej strony. (…) Krótko mówiąc, miałem umysł całkowicie zaprzątnięty nieciekawymi i bezużytecznymi myślami. Na szczęście zdałem sobie z tego sprawę (co nie zawsze się zdarza...). (…) Pomyślałem sobie, że to niemożliwe, bym w ten sposób miał przejść przez życie, nawet jego mały fragment. (…) Opuściłem poziom działania (…) i przeszedłem na poziom obecności. Zapomniałem o zegarku i horyzoncie na końcu torów. I zwróciłem uwagę ku oddechowi, ku mojej postawie; wyprostowałem się łagodnie, rozciągnąłem ramiona; potem otworzyłem uszy, słuchałem odgłosów stacji, szmerów, stukotu koł na torach, rozmów ptaków; obserwowałem światło tego wiosennego dnia, powolny ruch pociągu towarowego na samym końcu peronów, chmury, wszystkie instalacje, znaki informacyjne, budynki w oddali; wdychałem ten zimny metaliczny zapach, jaki często rozchodzi się po peronach kolejowych. To fantastyczne, ile tam było do zobaczenia i czucia.(...) Kiedy wsiadłem do pociągu, czułem taki spokój ducha, jak nigdy dotąd. (s.119-121)
Gdybym miał komuś polecić książkę wprowadzającą do medytacji i mindfulness, to byłaby właśnie ta pozycja, obok 'Cudu uważności' Nhất Hạnha. Niemniej nie jest to regularny podręcznik praktyki uważności, z pewnością lepsze są książki Kabat Zinna, a dla prawdziwie zainteresowanych, kursy prowadzone przez certyfikowanych instruktorów.
To piękna i inspirująca pozycja, z pewnością warta by do niej wracać.