Jan Parandowski napisał kiedyś, że słowem opanował człowiek przestrzeń i czas. Czy nie jest to prawda? Cała moc pisarza i jego możliwości tkwią w tworzeniu z liter, wyrazów i zdań czegoś, czym może podzielić się z drugim człowiekiem. A tekstem przekazać można niemal wszystko. W przypadku literatury pięknej, autor przedstawia czytelnikowi historię. Historię z bohaterami, z określonym miejscem akcji i czasem. I to właśnie pisarz określa te wszystkie czynniki, tylko od niego zależy czy powieść będzie rozgrywać się w przeszłości, teraźniejszości czy przyszłości i tylko od niego zależy, w jakim miejscu. Z kolei czytelnik ma tę swobodę, że może wybrać spośród wielu utworów ten, który najbardziej mu odpowiada. Ja po lekturze ,,Mechanicznego anioła” zapragnęłam powrócić do wiktoriańskiej Anglii, do szarego Londynu i przenieść się w przeszłość, co zaowocowało sięgnięciem po ,,Mechanicznego księcia”.
Tessa Gray znalazła bezpieczne schronienie u boku Nocnych Łowców w Londyńskim Instytucie. Dziewczyna powoli wdraża się w nowo poznany świat, zadaje mnóstwo pytań i wciąż szuka na nie odpowiedzi. Kiedy już wszystko wskazuje na to, że bohaterowie mają chwilę wytchnienia od wszelkich intryg i problemów, Clave zaczyna spiskować, by odsunąć Charlotte od kierowania Instytutem. Wtedy Nocni Łowcy otrzymują zadanie, które polega na odnalezieniu Mistrza. Jeśli nie uda im się to w dwa tygodnie, Rada rozpatrzy kandydaturę Benedicta Lightwooda na stanowisko opiekuna Instytutu. Nefilim nie mogą do tego dopuścić, także czym prędzej zabierają się za poszukiwania. Tessa wraz z Willem i Jemem odkrywają, że nienawiść do półanielskich istot budzą w Mistrzu osobiste pobudki. Obwinia ich o dawną tragedię, która zniszczyła mu życie. Czy Charlotte i grupie z Instytutu uda się odnaleźć wroga? Czy Tessa odkryje wreszcie tajemnicę swojego pochodzenia? I w którą stronę ukierunkuje swoje uczucia?
Podobnie jak pierwsza część Diabelskich maszyn, tak i ta rozpoczyna się dynamicznym prologiem, który wprowadza w mroczny, niepokojący klimat i zachęca czytelnika do dalszej lektury. W głowie wciąż kłębi się chmara pytań powstałych po lekturze ,,Mechanicznego anioła”, a autorka nadal trzyma w niepewności i dostarcza tylko pojedyncze fakty, z których można powoli składać odpowiedzi. Mnóstwo jest tutaj niedopowiedzeń i wątpliwości – rozwija się wątek Willa, którego działania z początku są wielką niewiadomą, a także próbujemy wgłębić się w postać Mistrza, rozgryźć jego czyny, plany i intencje oraz uzyskać więcej informacji o jego przeszłości. Z rozwojem fabuły w końcu dowiadujemy się niemal wszystkiego, jednak świetną zabawą podczas czytania jest kontemplowanie i intensywne rozpatrywanie wszystkich czynników, które prowadzą do prawdy.
,,Mechaniczny anioł” jest swego rodzaju wprowadzeniem do całej historii. Co prawda, nie brakuje w nim akcji, dobrej fabuły i intryg, jednak to właśnie w ,,Mechanicznym księciu” wszystko idzie do przodu i po krótkim wolniejszym wstępie, mamy dynamiczny, szybki rozwój wydarzeń. Autorka zdecydowanie więcej uwagi poświęca bohaterom i ich relacjom – poznajemy bliżej Jema, Willa i Tessę oraz obserwujemy ich rozmowy, interakcje i możemy zacząć snuć przypuszczenia, którego z chłopców wybierze główna bohaterka. A nie ma ona łatwego zadania, bo w każdym z nich można znaleźć coś interesującego i choć są kompletnie różni, można obydwu polubić równie mocno. Nie brakuje mocniejszych uderzeń serca, rozmyślań o uczuciach i emocjonujących scen miłosnych, ale pojawiają się też te smutniejsze, bolesne momenty. Tessa często podejmuje niesłuszne decyzje, myli się i gubi, ale to czyni ją bardziej ludzką i realną, a także uświadamia czytelnika o jej trudnej sytuacji.
,,Mechaniczny książę” to świetna kontynuacja trylogii o Nocnych Łowcach. Bardzo dynamiczna, żywiołowa, pełna wyśmienitego humoru i fantastycznych postaci. Znajdziemy tu mnóstwo intryg, tajemnic i pojedynków, ale też sporo miłosnych uniesień. Wątków jest wiele, jednak wszystkie łączą się w spójną całość i każdy wprowadza coś do historii. Język jak zwykle nienaganny – czyta się przyjemnie i bardzo szybko. Cóż mogę więcej napisać? Polecam serdecznie całą trylogię ,,Diabelskich maszyn”! To książki, które migiem się pochłania, ale na długo pozostają w pamięci.