"Kiedy doznajemy tak zwanego oświecenia, czyli gdy załapujemy sens czegoś, co wcześniej było dla nas niezrozumiałe, zwykle znacznie rozszerzają nam się źrenice."
Są takie książki, które zdumiewają. Sprawiają, iż dostrzegasz nowe rzeczy i sama się sobie dziwisz, że dotychczas ich nie widziałaś zaślepiona ogólnie przyjętymi normami i konwenansami.
Czasem jest tak, że płyniemy przez życie z prądem i nie zastanawiamy się dokąd tak naprawdę zmierzamy. Dopiero pewne bodźce, mogą to być jakieś wydarzenia lub ludzie, którzy staną na naszej drodze, sprawiają, że zaczynamy się zastanawiać nad naszym życiem i kwestiami, które nierozerwalnie się z nim wiążą. Zaczynamy podważać zasadność dotychczas przestrzeganych norm i szukać dla nich alternatyw.
"Wszechświat stawia cię tylko przed takimi problemami, z jakimi możesz sobie poradzić."
Świeżo po lekturze "Mazurki" Wioletty Milewskiej muszę przyznać, że wywarła ona na mnie ogromne wrażenie i może nie chodzi tu stricte o tę powieść, a raczej o całą historię, która swój początek ma w "Znakach życia", książkach, które czytałam z pewną rezerwą, bo odkrywały przed czytelnikiem mroczne kawałki ludzkiej duszy. Kontynuacja tej dylogii - "Przez ucho igielne" była już całkiem inna, niosła zapowiedź radości i szczęścia oraz szeroko rozwijała kwestie związane z filozofią życia. Kusiła tezami, które zmieniły moje postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości. Zmusiła do zastanowienia się nad możliwością ich zasadności w prawdziwym życiu.
"Jakże przytulnym schronieniem jest dom, w którym gości miłość, szacunek i zrozumienie (...)"
"Mazurka" to powieść którą z poprzednimi częściami łączą wspomnienia o tym, co było, pamięć wydarzeń, które złączyły losy trzech kobiet i przypięczetowały ich przyjaźń. Dziś każda z nich jest silniejsza i choć wszystkie są pełne obaw oraz wątpliwości wobec możliwości jakie oferuje nowe życie, powoli budują swoją przyszłość wolną od niepokoju i lęku, pełną miłości i wzajemnego szacunku.
"Wszystko we Wszechświecie działało według określonych prawidłowości, a ludzie tę cykliczności zauważali i przekazywali językiem rozbudowanych metafor, barwnych porównań i znanych uosobień."
W "Mazurce" bohaterki kontynuują swoją drogę do przodu. Każda z nich czyni to w swoim tempie, zależnym od jej możliwości. Łączy je trudna przeszłość i świadomość własnych potrzeb, które zdają się różnić od tych, które miały we wczesnej młodości.
A może wtedy nie potrafiły dobrze wsłuchać się w swoje wnętrze i zrozumieć, co tak naprawdę było dla nich dobre?
Dziś każda z nich wie czego chce od życia i co więcej, zastanawia się nad jego naturą.
"Moim zdaniem (...) o człowieczeństwie nie decyduje religia, ale to, czy ktoś to człowieczeństwo w sobie ma."
W swojej najnowszej książce Wioletta Milewska porusza kwestie, które mogą wzburzyć niejednego stoika. Choć wszystko o czym czytamy zdaje się być całkowicie naturalne, to dotyka tematów religijnych, a ingerencja w tę sferę często wywołuje zarówno ekscytację, jak i skrajne oburzenie.
"Ludzie nie doceniają życia. Gonią nie wiadomo dokąd i po co. Najwięcej uwagi poświęcają temu, co zupełnie nieistotne, tracą czas, energię i zdrowie."
"Mazurka" to powieść, w której autorka pokazuj nam, że trwanie w tym co jest nam znane, nie zawsze jest dla nas najlepszym rozwiązaniem. Często sami nie mamy właściwego oglądu sytuacji, dopiero potrzeba opinii postronnych osób lub zmiany perspektywy, by dojrzeć to, co dla innych wydaje się zupełnie naturalne.
Lektura tej książki uświadamia nam, że bardzo często kierujemy się w naszym życiu utartymi schematami powielanymi z pokolenia na pokolenie. Boimy się odważnych stwierdzeń i kroków, które zmusiłyby nas do bardziej aktywnych działań.
"- Po co właściwie człowiekowi są potrzebne trudne przeżycia? (...)
- Ano po to (...) żeby nas zmusić do zmiany stanu rzeczy, bo stan, w którym tkwimy, ani trochę nam nie służy."
"Mazurka" to idealne połączenie powieści obyczajowej z filozoficzną. Znajdziemy tu szereg myśli i twierdzeń, które zmuszą nas do zastanowienia się nad kardynalnymi kwestiami. Przyznam, że ja wciąż analizuję przeczytane treści i choć wydają mi się logiczne, waham się przed ich uznaniem za swoje. Ale o to właśnie chodzi, by myśleć i wątpić, samemu zdecydować, co jest dla nas najlepsze. Ślepe podążanie za tłumem nigdy nie było i nie będzie dobre.
Moja ocena 8/10.