Gdy tylko w zapowiedziach na stronach księgarni internetowych ukazała się wiadomość o nowej powieści Moniki Szwai natychmiast dodałam ją do listy książek, które muszę koniecznie przeczytać. Nie ukrywam, że jestem wielbicielką pióra Pani Moniki i uwielbiam jej powieści, które są dla mnie jaki drink energetyczny - bawią, rozśmieszają, poprawiają humor i nastarajają pozytywnie do życia. "Matka wszystkich lalek " to już 14 książka w dorobku tej Autorki. I tym razem Pani Monika nie zawiodła - napisała wspaniałą i pasjonującą historię od której nie mogłam się oderwać. I choć opis z okładki nieco mnie zmylił (sugerował mi nieco inne priorytety tej opowieści) to spędziłam z książką niesamowite chwile i na długo pozostanie ona w mej pamięci.
Akcja powieści rozgrywa się dwutorowo - poznajemy dwie główne bohaterki, które dzieli spora różnica wieku i miejsce pochodzenia, ale ich dzieje połączy pewien dom, a właściwie przepiękna willa położona wśród uroczych gór.
Claire ma 28 lat, jest z wykształcenia matematykiem, pracuje w szkole i pomaga w prowadzeniu rodzinnej restauracji i pensjonatu. Mieszka wraz z rodzicami, babcią i siostrą na małej skalistej, bretońskiej wyspie. Jest miłośniczką robótek ręcznych, a spod jej drutów wychodzą prawdziwe arcydzieła. Zajmuje się także robieniem artystycznej biżuterii, spotyka się z miłym chłopakiem i nagle ......... jej życie zostaje wywrócone do góry nogami. Okazuje się, że człowiek, którego uważała za biologicznego ojca nim nie jest. Jej prawdziwy tata mieszka w Polsce i ciężko choruje na raka. Właściwie już prawie umiera, bo medycyna okazuje się bezradna i lekarze tylko mogą uśmierzyć ból. Umierający człowiek prosi, by córka się z nim w Polsce spotkała i zaprasza ją do swojej willi.
Drugą bohaterka ma na imię Ela - poznajemy ją gdy ma 7 lat. Jest wojna, Niemcy zagrażają spokojowi jej rodziny. Nagle dziewczynka zostaje oderwana od swoich bliskich i trafia w obce ręce .........
Losy tych dwóch kobiet połączą się. Obie przeżyły w swoim życiu sporą traumę. Obie choć w zdecydowanie inny sposób utraciły rodzinę i na nowo musiały szukać własnej tożsamości. Stało się to nagle i nie było łatwe.
Powieść "Matka wszystkich lalek" jest nieco inna niż np. "Stateczna i podstrzelona " czy "Zapiski stanu poważnego". To książka opowiadająca o dwóch kobietach, które na nowo musiały poskładać swój świat, odnaleźć się w innych realiach. Nauczyć się żyć z inną tożsamością. Lalki będące zwykle symbolem ukochanych zabawek z dzieciństwa stają się dla Eli jedynymi towarzyszkami samotności i powiernicami, którym dziewczynka wyjawia swoje najskrytsze tajemnice i sekrety.
Trudno oderwać się od pasjonujących losów dwóch bohaterek, które stają się bliskie czytelnikowi już od pierwszych stron lektury. Ich losy są tak zawiłe, spotykają ich trudne i bolesne sytuacje.
Akcja książki rozgrywa się w dwóch przepięknych zakątkach świata - w Bretanii i Karkonoszach. W fabułę Autorka przepięknie wplata opis uroczych miejsc jakie odwiedza Claire, pokazuje życie na malutkiej wysepce u wybrzeży Francji, gdzie ocean objawia swoją moc i potęgę.
Oprócz dwóch głównych bohaterek Czytelnik pozna bardzo ciekawe postacie - niektóre z nich mają bardzo trudne charaktery i osobowość jak Ewa, ale nie brak i wesołego rodzeństwa Erwina i Egona. A już zabawne rymowanki uroczych bliźniaków Kini i Minia rozśmieszają do łez.
Oprócz wzruszającej historii obu bohaterek w książce będziemy mieli okazję poznać rodzinny klimat domu Bogusi, sympatyczną babcię Hanię i przeurocze zwierzaki, które podbiją serce Claire.
Książka jest moim zdaniem świetnym towarzyszem na długi wieczór, dobrym pomysłem na prezent dla Pań w każdym wieku. Czytało mi się ją lekko i przyjemnie, a gdy się doczytałam do końca trochę szkoda mi było rozstawać się z sympatycznymi postaciami, które podbiły moje serce. Gorąco polecam tym, którzy jeszcze nie poznali uroku pióra Moniki Szwai, bo jestem przekonana, że Ci którzy polubili powieści tej Autorki żadnej zachęty nie potrzebują.