Dean Koontz jest autorem, którego żadnemu szanującemu miłośnikowi literackiej grozy przedstawiać nie trzeba. Autor ten szczególnie lubi wprowadzać wątki science fiction do swoich książek, co sprawia, że jest ulubionym twórcą nie tylko fanów horroru, ale i miłośników literatury innego rodzaju. Jednak „Maska” jest książką niewątpliwie przeznaczoną dla czytelników, lubujących się w straszeniu i w byciu straszonym. Żadnych wątków s-fi w niej nie uświadczymy. Fanów Koontz’a może również zdziwić fakt, że „Maska” ma zaledwie 196 stron, gdyż pisarz przyzwyczaił ich do pozycji bardziej obszernych.
Główni bohaterowie „Maski”, Carol i Paul Tracy są ludźmi sukcesu: ona jest cenionym specjalistą w dziedzinie psychiatrii dziecięcej, on robi karierę jako nauczyciel akademicki i pisarz. Do pełni szczęścia brakuje im tylko własnego dziecka. Ze względu na bezpłodność Carol małżeństwo decyduje się na adopcję. Pewnego dnia Carol, niechcący potrąca samochodem dziwną nastolatkę. Chociaż dziewczynka nie ucierpiała poważnie na zdrowiu, straciła jedynie pamięć. Carol stara się przywrócić pamięć dziewczynce za pomocą hipnozy – odkrycia, których dokonuje, mogą być bardzo poważne w skutkach – przez Jane (tak nazwano dziwną nastolatkę) działa nieznana siła, która pragnie zniszczyć panią doktor.
Fabuła „Maski” niczym nowym nie zaskoczy, co gorsza, już od samego początku, można ją bardzo łatwo przewidzieć. Książek czy filmów o duchach, pragnących zemsty, było już wiele i to w dużo lepszej, bardziej oryginalnej oprawie. Jednak nie schematyzm jest najgorszy w tej powieści, lecz właściwie brak jakiś elementów, które zaciekawią czytelnika. Książce, dobrze żonglującej ogranymi schematami, wiele się wybaczy, pod warunkiem, że jest interesująca. Niestety, w „Masce” nie mamy żadnego z tych elementów – fabuła jest nieoryginalna, a książkę czyta się wyjątkowo opornie, mimo niewielkich rozmiarów.
Inną wadą „Maski” jest wątek miłosny – bardzo dobrze, że Carol i Paul są zgodnym małżeństwem, jednak dręczenie czytelnika ogromną ilością harlequinowych, słodkich dialogów jaka między nimi się rozgrywa....poza tym, choć Koontz ma niezły styl pisarski, to nie umie dobrze opisywać scen erotycznych, a tych, niestety w „Masce” trochę jest. Stylowo jest to dużo słabsza powieść niż inne tego pisarza. Szczególnie autor nadużywa partykuły „łup” – występuje ona w „Masce” tyle razy, że podczas czytania aż rozbolała mnie głowa.
Niestety, jest to bardzo rozczarowująca powieść – a szkoda po Koontzie, wszak oczekuje czytelnik bardzo wiele. Dużo bardziej polecam „Mroczne ścieżki serca” lub „Apokalipsę”.