Leżysz w łóżku. Nie wiesz od jak dawna i nie pamiętasz, jak tam trafiłeś. Mało tego - nie możesz poruszyć ani ręką, ani nogą, twoje ciało odmawia Ci posłuszeństwa, mięśnie nie pracują, jakby w ogóle ich nie było. Nie możesz mówić, nie możesz poruszyć powieką, nic nie widzisz... jedyna rzecz, która Ci pozostała to słuch i świadomość tego, że stało się z tobą coś złego... Słyszysz wszystko i wszystkich dookoła, rozmowy, nierzadko właśnie o tobie jako rzeczy, a nie ludzkiej istocie. Słyszysz szepty, kroki, oddechy. Nie możesz jednak z nikim się porozumieć, z nikim porozmawiać, w ogóle nie możesz się poruszać... Straszne, prawda?
W takiej właśnie sytuacji znalazła się bohaterka książki Joy Fielding pt. “Martwa natura”. Casey jest piękną, młodą kobietą, prowadzącą własną firmę. Jest też bardzo bogata – jej ojciec zostawił cały spadek jej oraz młodszej siostrze – był bowiem znanym w całym kraju, niesamowicie bogatym mężczyzną. Casey ma w dodatku kochającego męża, starają się o dziecko. Pewnego dnia jednak, Casey, wracając ze spotkania z dwoma najbliższymi przyjaciółkami, zostaje na parkingu potrącona przez rozpędzony samochód. Każdy przeciętny człowiek zginąłby od razu na miejscu, nie mając szans na przeżycie. Jednak o tym Casey dowiaduje się jakiś czas potem od lekarzy – kobieta budzi się pewnego dnia na łóżku szpitalnym, słyszy wszystko, co dzieje się wokół niej, nie może jednak nic zrobić – jest sparaliżowana i nic nie widzi. Wszyscy dookoła myślą, że był to tylko nieszczęśliwy wypadek – policja nie jest jednak o tym przekonana i węszy zabójstwo z premedytacją… Prawda okaże się przerażająca – to właśnie Casey pozna ją jako pierwsza.
Nie znałam do tej pory książek Joy Fielding. O samej pisarce słyszałam jednak nie raz jako autorce znakomitych bestsellerów i od dawna miałam ochotę na jakąś jej książkę. W moje ręce wpadła niedawno właśnie “Martwa natura”, postanowiłam więc zacząć swoją przygodę z Joy Fielding. I muszę powiedzieć, że początki są jak najbardziej udane – nie nudziłam się z tą powieścią ani przez chwilę. Autorka znana jest z historii, poruszających tematy psychologiczne, książek, które nie tylko niosą ze sobą jakąś określoną opowieść, ale również zmuszają do chwili zastanowienia. Nie inaczej jest z “Martwą naturą”.
Ja sama nie wiem, jak zachowałabym się na miejscu Casey. Sytuacja opisana przeze mnie na samym początku jest bowiem straszna, dla niektórych przerażająca i wątpię, by ktokolwiek chciał się w takiej sytuacji znaleźć. Bohaterka jednak tego doświadcza. Budząc się nagle na szpitalnym łóżku, nie wie, gdzie jest, dopiero z rozmów lekarzy i bliskich, które słyszy, dowiaduje się, że miała wypadek, który cudem nie był śmiertelny. Dowiaduje się też nagle, że prawdopodobnie również nie był przypadkowy – są podejrzenia, że ktoś celowo chciał pozbawić ją życia. W szpitalu odwiedzają ją jednak bliscy znajomi, mąż oraz siostra, rozmawiają z nią, a nie wierząc, że Casey wszystko słyszy i rozumie, rozmawiają również ze sobą nawzajem… Casey dowiaduje się więc mnóstwa ciekawych rzeczy, o które nie podejrzewałaby nikogo… co kto o niej myśli… kto naprawdę ją kocha, a kto udaje, aby wyciągnąć z tej znajomości jak najwięcej korzyści… Jakie są prawdziwe twarze jej przyjaciół – ludzi, których zna od dawna? I w końcu: jaka jest prawda? Czy Casey naprawdę chciał ktoś zabić? I kto? Kobieta zna prawdę wcześniej od pozostałych, ale jak skontaktować się z otoczeniem, skoro nie możemy poruszyć żadną kończyną ani wypowiedzieć słowa?
Ta książka jest niesamowita. Nie sądziłam, że moje pierwsze spotkanie z autorką będzie aż tak udane i tym miło mnie zaskoczyła. Język jest prosty, łatwy w odbiorze, całą sytuację poznajemy z perspektywy Casey, jakbyśmy sami leżeli na łóżku, nie mogąc się poruszyć. Możemy poznać więc główną bohaterkę dogłębnie, poznać jej uczucia i myśli. Co mnie jednak najbardziej w tej książce zaskoczyło to to, że praktycznie od połowy nie byłam w stanie przestać jej czytać. Wtedy też poznajemy razem z Casey prawdę i od tego momentu książka wciąga do tego stopnia, że trudno ją odłożyć. Ale gwarantuję Wam, że to nie będzie koniec zagadek, o nie!
“Martwą naturę” polecam wszystkim. Nieważne, czy lubisz kryminały, romanse, czy obyczajówki, czy jeszcze coś innego. Powinna wciągnąć każdego. Na pewno nie jest to lekkie czytadło, które wylatuje z głowy z chwilą przeczytania ostatniej strony – to mogę zagwarantować.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2012/11/martwa-natura.html]