Pierwszy akapit może zawierać spojlery w odniesieniu do poprzednich tomów.
"Ludzie powiadają, że skłóconych małżonków najlepiej godzi róg pierzyny."
Nina i Aleks wracają do Makowa niesieni na skrzydłach miłości. Niestety, szczęście nowożeńców nie trwa zbyt długo, gdyż młodzi bardzo szybko ścierają się w ważnej dla siebie kwestii. Oboje posiadają silne charaktery, które nie ułatwiają wzajemnego współżycia. Aleks od samego początku jawił się nam jako twardy mężczyzna, za to Nina, choć nigdy nie sprawiała wrażenia uległej kobiety, dopiero teraz w pełni zaprezentowała swoją krasę.
Czy uda im się dojść do porozumienia?
A może wzajemne anse okażą się silniejsze niż miłość i potrzeba bliskości?
"Naucz się, że zawsze ustępuje ta osoba, która więcej kocha. Żona!"
Już nie pierwszy raz postępowanie Niny okazuje się być niezgodne z ogolnoprzyjetymi normami, które notabene, są mocno krzywdzące. Dziś, gdy postuluje się o partnerstwo w związku, takie tezy byłyby mocno nie na miejscu, jednak u schyłku XIX wieku, było to całkiem naturalne, że żona we wszystkim podlegała mężowi. Powinna była się cieszyć, gdy ten darzył ją poważaniem i oddaniem, gdyż znęcanie się nad poślubioną kobietą i nie okazywanie jej szacunku było na porządku dziennym. Dla młodziutkiej Niny, która o małżeństwie miała marne wyobrażenie, kwestia ta była niejasna. Dziewczyna zbyt mocno akcentowała własne zdanie i uparcie trwała w raz powziętym postanowieniu, co szkodziło jej małżeństwu.
"Nigdzie nie umiano tak bezlitośnie zabijać słowami, jak właśnie w salonach."
Z prawdziwą przyjemnością przyglądałam się licznym potyczkom słownym w wykonaniu Niny. Muszę przyznać, że w mistrzowski sposób potrafiła zganić adwersarza, który zbyt mocno nacisnął jej na odcisk. Jestem pod wrażeniem tego dysonansu: młode, wykształcone kobiety potrafiły zajadliwie wykłócać się o swoją rację, oczywiście, wszystko z zastosowaniem obowiązującej etykiety i z zastosowaniem pięknego języka. Ot, takie tam gry salonowe. Tu należą się wyrazy uznania dla nieżyjącej już autorki, która tak umiejętnie potrafiła oddać klimat rozlicznych spotkań towarzyskich.
"Dziedzic liczy pieniądze z zysku i cieszy się, a zaborcy cierpliwie czekają na efekt nadużywania alkoholu."
"Kochankowie Burzy" to saga, w której znajdujemy liczne wzmianki na temat kondycji społeczeństwa polskiego przed wybuchem powstania styczniowego. Autorka charakteryzuje poszczególne warstwy społeczne, zwracając uwagę na wyróżniające je przywary. Nieco inaczej przedstawiony jest Aleks, wyróżniający się bardziej postępowym podejściem. Wtóruje mu też Nina, jednak ona, z racji wieku i płci, skłania się ku bardziej emocjonalnym działaniom.
(...) Aleks był wstrząsnięty lekkomyślnością i brakiem poczucia realizmu członków Komitetu działających, jak to zwykle u Polaków bywa, na zasadzie <<jakoś to będzie>>."
Elżbieta Gizela Erban bardzo wnikliwie analizuje moment tuż przed wybuchem powstania styczniowego. Zwraca uwagę na brak przygotowania podziemia, wynikającego z niestabilności działającego w konspiracji rządu. Szczerze, dopiero teraz w pełni dotarła do mnie beznadziejność tej sytuacji. Z pewnością brakło tu dobrej organizacji, a do klęski powstania przyczyniły się nieprzemyślane rozkazy. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu, by móc zapoznać się z przebiegiem powstania na kolejnych jego etapach.
Moja ocena 9/10.